Ryunosuke Akutagawa, Atsushi Nakajima: Opowiadania japońskie. Siedmioróg, Wrocław 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Literatura japońska (poza robiącym światową karierę haiku) jest mało znana, rzadko kiedy przedostaje się do szerszej świadomości. Za taki stan rzeczy odpowiada między innymi jej hermetyczność, konieczność tłumaczenia czytelnikom z innych kręgów kulturowych nawiązań i motywów, które dla rodowitych odbiorców są oczywiste i wyzwalają całe kręgi znaczeń. Łatwo się o tym przekonać, czytając niewielki zbiorek „Opowiadania japońskie”, w którym Ryunosuke Akutagawa i Atsushi Nakajima, dwaj krótko żyjący autorzy, popisują się wyobraźnią i powoływaniem do literackiego istnienia rozmaitych barwnych postaci. Krzysztof Szpilman przygotowuje odbiorców na lekturę dość dobrze: najpierw za sprawą zwięzłego, rzeczowego wstępu, później – potężnego zestawu przypisów zakotwiczających wydarzenia z opowiadań w rzeczywistości i objaśniających konteksty (co prawda czasami w tym nieco przesadza, kiedy do fragmentu „kupował wino z Lanlingu” przypis brzmi „region […] słynący z doskonałego wina” – to dałoby się już z lektury wywnioskować). Za to nie wyręczy odbiorców w wyszukiwaniu nawiązań do literatury i tradycji chińskiej – a, o czym przekonuje we wstępie, to ważny element utworów. Podaje natomiast skrótowe biogramy twórców, tak, żeby zaintrygować.
Zresztą nie będzie musiał uciekać się do podobnych sztuczek, kiedy już dojdzie do właściwych opowiadań (stanie się to bardzo szybko, bo tom jest niewielki objętościowo i w dodatku ma dość spory druk i interlinię): czytelnicy automatycznie zainteresują się przestrzeniami kreowanymi przez autorów. Dwa (jakby ramowe) opowiadania Akutagawy i cztery Nakajimy – to naprawdę skąpy wycinek, zaledwie przedsmak literatury orientalnej, ale zrobi na odbiorcach wrażenie. Przede wszystkim – te teksty mają już około stu lat, a jednak śledzenie ich przypomina lekturę baśni lub utworów współczesnych. Nie widać po nich wieku, nawiązania do przeszłości są w nich naturalne i nie zyskują wymiaru agitacyjnego, służą raczej portretowaniu bohaterów lub naświetlaniu sytuacji, a nie przekonywaniu odbiorców do czegokolwiek. Wymiar uniwersalny autorzy otrzymują dzięki uchwyceniu ponadczasowych cech postaci. Pojawi się tutaj droga do mądrości – próba szukania szczęścia, doskonalenie się w różnych dziedzinach, nagradzana dobroć. Pojawi się też bardzo bogaty zestaw demonów, istot nie z tego świata, imponujący rozmachem i pomysłowością. To, co czytelnicy europejscy przywykli znajdować jedynie w baśniach, tutaj w opowiadaniach otrzymują w wersji niemal karykaturalnej, bo przesada pozwala uwypuklać poszukiwania przepisu na dobre, pełne życie. I to niezależnie od wykonywanej profesji, bo wśród bohaterów znajdzie się na przykład wyjątkowa prostytutka, ale i mistrz łucznictwa, który pod koniec życia nie pamięta, do czego w ogóle służy łuk.
„Opowiadania japońskie” to całkiem niezły sposób, żeby zainteresować się odległą kulturą i twórczością spoza własnego kręgu kulturowego. Wprawdzie czytelnicy nie odczytają samodzielnie części nawiązań, wprawdzie otrzymają tylko ślad wiedzy o literaturze i o zwyczajach w Japonii, ale bez wątpienia będą urzeczeni klimatem tych historii i być może z tego powodu zaczną szukać dalszych propozycji literackich z tego obszaru. Nadaje się ta publikacja dla odbiorców w różnym wieku – właśnie dzięki baśniowym rytuałom. Chociaż miejscami będzie dla młodszych czytelników zbyt ciężka przez realizowane zagadnienia, musi kusić samą wyobraźnią.