Andrzej G. Kruszewicz: Sekretne życie zwierząt. Rebis, Poznań 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Andrzej G. Kruszewicz wie doskonale, jak przyciągnąć uwagę czytelników opowieściami o zwierzętach. Punktem odniesienia czyni w tomie „Sekretne życie zwierząt” świat ludzi, a dokładniej – damsko-męskich relacji w różnych ich odcieniach. Interesują go zarówno flirty, zaloty, jak i zjawisko monogamii czy opieki nad potomstwem. Bierze pod uwagę to, co dla czytelników nieoczywiste – a następnie przekłada na typowe dla ludzi zachowania, tak, żeby historyjki o zwierzętach zapadały w pamięć i bawiły.
„Sekretne życie zwierząt” to tom przygotowany wprawnie i z pomysłem – jedyne, czego można żałować, to fakt, że autor postawił na anegdotyczność. Nie będzie w nieskończoność rozprawiać o jednym gatunku ani koncentrować się na przygodach wybranego zwierzaka – chociaż jako dyrektor zoo ma w zanadrzu sporo zabawnych opowiastek – a przeskakuje od jednego stworzenia do kolejnego. Wie, że trafi w końcu na temat, który odbiorców zaintryguje i zachęci do zgłębiania wiadomości – a za sprawą mnogości zagadnień może zyskać w tej kwestii pewność. Zresztą – cały świat fauny zasługuje na uwagę i cały jest zestawem ciekawostek. Kruszewicz zajmuje się kilkoma rodzajami opowieści. Postanawia dokonać przełożenia informacji z książek naukowych (oraz popularnonaukowych ale pisanych językiem nie do strawienia przez szeroką rzeszę czytelników) – to, czego sam się dowiedział i co wyczytał w potężnych dziełach, prezentuje własnymi słowami i na wesoło. Poza tym przypomina sobie wydarzenia, których sam był świadkiem albo obserwacje z pracy w zoo. Tutaj znacznie łatwiej mu przekonać do siebie czytelników, bo posługuje się scenkami wymownymi i budowanymi na prawach dowcipu. Przedstawia też konkretne osobniki (na przykład hipopotama, który „mianował” go na dyrektora jeszcze w dzieciństwie), tak, żeby na pewno wzbudzić sympatię do kolejnych zwierząt. Widać zresztą w tych opowieściach, że sam jest wielkim miłośnikiem stworzeń wszelakich, zawsze dopatruje się czegoś intrygującego lub wartego odnotowania – i dzięki temu może czytelnikom dawać lekcję z przyrody. Kruszewicz nie poprzestaje na wiedzy z książek, sam też zamienia się w obserwatora i prezentuje kolejne gatunki przez pryzmat własnych skojarzeń.
Dowcip tomu polega na tym, że autor sięga po zwyczaje zwierząt i porównuje je z ludzkimi zachowaniami. Wie, jak bawić się dwuznacznościami, niejednokrotnie puszcza oko do odbiorców, wprowadza komentarze, które pokazują, jak blisko w istocie nam do rozmaitych stworzeń latających czy biegających na czterech łapach. Pozostaje przy tym Kruszewicz dżentelmenem, nie proponuje prostackich rozwiązań, zachowuje kulturę i ucieka od wulgarności. Nie sięga po oczywistości, stara się za to zawsze zaskakiwać swoich czytelników. Ma dobre pomysły na to, jak poprowadzić narrację. Książka składa się z drobnych scenek: za każdym razem to zaledwie kilka akapitów historii poświęconej wybranemu stworzeniu lub gatunkowi – ale to wystarczy, żeby zechcieć zagłębiać się w intrygi i zwyczaje fauny.