Zofia Turowska: Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet. Marginesy, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Zofia Turowska nie tworzy pełnej biografii Agnieszki Osieckiej, zresztą najwyraźniej woli nie przedzierać się przez dostępne opracowania – sięga raczej i częściej po autobiograficzne teksty samej Osieckiej – z nich wyciąga wiadomości oraz przemyślenia potrzebne dla zbudowania portretu osoby wrażliwej i niepasującej do prozy życia. Niby nie jest to książka pisana z perspektywy na kolanach – ale z wyraźną dawką sympatii, do tego stopnia, że tematy niewygodne w egzystencji bohaterki autorka zwyczajnie pomija albo spycha na margines. Ani nieumiejętność wchodzenia w dojrzałe relacje damsko-męskie, ani choroba alkoholowa nie będą zatem Zofii Turowskiej na zbyt długo zajmować – tu liczy się Agnieszka Osiecka wyjątkowa, twórcza, obserwująca międzyludzkie kontakty i przelewająca te obserwacje do piosenek. Osiecka widziana z perspektywy „jej” wokalistek i przyjaciółek. Żadnych oskarżeń, żadnych pytań, czysta poezja na co dzień.
Przy takim podejściu nie dziwi już fakt utkania książki „Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet” z obszernych fragmentów pamiętników oraz powieści autobiograficznej, z dokumentów i cytatów z piosenek. Agnieszka Osiecka dzięki temu jawi się jako istota poszukująca i kreatywna, potrzebująca ludzi, by funkcjonować – a jednocześnie stroniąca od głębszych relacji. Zofia Turowska dociera do niektórych bliskich Osieckiej, wypytuje ich o sprawy prywatne i o sposoby radzenia sobie z rzeczywistością – ale tak, by nie przekroczyć pewnej bariery. Stawia wyraźne granice, chce chronić prywatność poetki – opiera się więc na tym, co Osiecka sama wyjawiała, bez większych zresztą oporów, w swoich dziennikach. Oznacza to, że na rynku pojawia się tom będący trochę przewodnikiem po już dostępnych diariuszowych publikacjach. Dla odbiorców, którzy twórczości Agnieszki Osieckiej nie znają (albo właśnie dowiedzieli się, że ich ulubiona piosenka została przez Osiecką napisana) to dość ciekawy przewodnik – trochę rozchwiewający proporcje, ale odrobinę porządkujący życiorys poetki. Może też ta książka rozbudzić zainteresowanie twórczością Osieckiej albo – zachęcić do powrotu do jej dzienników i innych książek wciąż dostępnych na rynku. Zofia Turowska zamierza uchwycić fenomen poetki, zainspirować czytelniczki albo przekonać je, że czasami znajduje się ktoś, kto żyje po swojemu i nie zwraca uwagi na konwenanse. Osiecka u Turowskiej jest wrażliwa, delikatna i krucha. Jedynie romans z Markiem Hłaską został tu trochę szerzej przedstawiony, kolejne związki – tylko wspominane. Liczy się bowiem twórczość, umiejętność zaklinania rzeczywistości w słowach. To rozwiązanie, które pozwala Zofii Turowskiej na wybiórczość i rezygnację z opracowań – w końcu o Agnieszce Osieckiej można napisać znacznie więcej. Tu pojawia się esencja według autorki. Nawet jeśli wybory tematyczne nie są do końca czytelne dla odbiorców, Zofia Turowska prezentuje portret subiektywny i przymierza się do odtworzenia autoportretu według Osieckiej. To książka-ciekawostka, dodatek do biografii i do twórczości zarazem, tom, który wypełniony jest wspomnieniami, zdjęciami i zwrotkami piosenek. Taką Osiecką chce Zofia Turowska pamiętać, taką proponuje czytelnikom – żeby mogli podzielać fascynację.