Kasper Bajon: Fuerte. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
To jest książka zbudowana na kontraście. Fuerteventura jawi się w niej jako wyspa niegościnna, odbierająca nadzieję, doświadczana przez historię, a nawet groźna. Jej historia splata się z historią autora i jego rodziny. Mało tego – zyskuje punkty styczne z różnymi miejscami na mapie świata, bo Kasper Bajon chce czytać przeszłość przez zestaw nieoczywistych skojarzeń. Fuerte odczytuje przez nawiązania kulturowe i historyczne. Nie ucieka od gorzkich tematów, zresztą na takich przede wszystkim buduje wizję wyspy. Gdzie tu zatem kontrast? A w narracji. Tom Kaspra Bajona jest bowiem popisem literackim w najlepszym tego słowa znaczeniu. Autor smakuje słowa, wyczulony jest na brzmienie kolejnych fraz, funduje czytelnikom podróż zmysłową, która w żaden sposób nie podbija dramatyczności minionych czasów. I z takich składników tworzy książkę, którą można śmiało określić jako jedną z lepszych w cyklu.
„Fuerte” to tom osobisty. Nawiązuje Kasper Bajon do wspomnień z dzieciństwa i do sytuacji z życia dziadka. Szuka śladów przodków w motywach wyspy, ale w swoich wyprawach dociera znacznie dalej – między innymi do… Krzysztofa Kolumba. Nie tylko jest w stanie dostrzegać nieoczywiste związki i sploty historii, ale jeszcze – prowadzić eseistyczną relację pogłębianą intertekstami. Zdarza się, że inspiracją do rozważań czyni krajobraz, charakterystyczne miejsce obciążone dawnymi wydarzeniami. Chętnie zwraca się ku cmentarzom albo miejscom kojarzonym z ludobójstwem, za sprawą dziadka przejdzie do tematu obozu koncentracyjnego. Przeskakuje z Fuerteventury do Polski i z powrotem, raz będzie na Kazimierzu, raz – na Saharze. A przez cały czas poszukuje tematu, który pozwoli mu jak najpełniej scharakteryzować Fuerteventurę. Bajon nie chce tu widzieć raju. Nie zamierza kusić turystów i opowiadać im o atrakcjach wyspy – dla niego atrakcyjne są właśnie kulturowe związki i przejścia między „światami”: miejsca, w których przeszłość dochodzi do głosu albo wywołuje skojarzenia nieoczywiste nawet dla mieszkańców wyspy. Udowadnia, jak ważna jest świadomość lokalności i znajomość historii – i na tej kanwie przędzie swoją relację. Wybitną i intrygującą, inną niż można by się spodziewać. „Fuerte” to opowieść gorzka. A jednak wciąga i może się podobać.
Bo Kasper Bajon jest artystą słowa. Widać u niego nie tylko uważne czytanie najlepszych reportażystów: lekcje, które pobierał choćby podglądając warsztat Kapuścińskiego – ale i zacięcie literackie. Ten autor pisze tak, by słowa miały swoją melodię, rytm i kształt. Bardzo działa na odbiorców, funduje im synestezyjną relację, która przynosi nie tylko sporo informacji, ale i estetycznych wrażeń. „Fuerte” pod tym względem okazuje się bardziej literaturą piękną niż literaturą faktu. Kasper Bajon potrafi wyczuć potęgę słów – i przekuć je na bardzo realistyczne i przekonujące obrazy. Pod pretekstem oprowadzania po wyspie sięga do bogatego zestawu wspomnień i rodzinnych opowieści, anegdot dotyczących dziejów oraz do własnych przemyśleń tworzonych na bazie obserwacji. Dzięki temu uzyskuje mieszankę wyjątkową. Nie tyle pozwala poznać Fuerteventurę, ile przedstawia ją od nowa.