Recenzje

Kłamstwo

Małgorzata Garkowska: Czego nie powiedziałam. Zysk i S-ka, Poznań 2018 – pisze Izabela Mikrut

Tym razem Małgorzata Garkowska kompletnie nie ma pomysłu na powieść, osnuwa więc historię wokół jednej tajemnicy, kwestii, która powinna zostać rozwiązana na samym początku – a która urasta do rangi problemu nad siły. Bawi się w powieść psychologiczną, żeby nie szukać oryginalnych czy ciekawych wydarzeń – w efekcie jej bohaterowie na przemian jedzą, uprawiają seks i spacerują, niewiele więcej się tu zdarzy. “Czego nie powiedziałam” mocno się dłuży, a do tego nie przekonuje – bo bohaterka, Emilia, jest świadoma konsekwencji swojej decyzji i wie, że nie uda jej się szczęścia w związku przedłużać w nieskończoność. Jedynym sekretem dla czytelniczek będzie zestaw doświadczeń z przeszłości – sugerowanych od początku, ale potraktowanych jak punkt kulminacyjny tomu. Nie udaje się autorce nawet naświetlenie pary idealnej – trzeba się mocno natrudzić, żeby uwierzyć w tę miłość, mimo że postacie przerzucają się bez końca czułymi słówkami i obdarzają pieszczotami.

Emilia koncentruje się na związku z Robertem. Czuje się kochana, zwłaszcza że jej facet doskonale wie, jak z nią postępować: kiedy potrzebuje odpoczynku, a kiedy – rozmowy. Akceptowana przez przyszłych teściów, może korzystać z ich szczodrości. Gdzieś w tle pobrzmiewa zazdrość o asystentkę Roberta – ale to problem wyszukany na siłę i eksploatowany trochę bez wiary, że mógłby zachwiać w posadach związkiem. Nic się tu nie wydarza, poza tym, że Robert bardzo pragnie dziecka, a Emilia czegoś mu nie powiedziała. Skoro Robert pragnie dziecka – co pewien czas, dość regularnie, bohaterowie lądują w łóżku i oboje czerpią z tego dużo przyjemności, jeśli nie liczyć wyrzutów sumienia Emilii. I tak toczy się opowieść. Do tego dochodzi… analizowanie miesiączek. Nie ma chyba drugiej obyczajówki, w której bohaterka tak rozwodzi się nad swoimi okresami, stosunkiem do upływu krwi, zmianami podpasek itp. Jasne, że autorka chce w ten sposób przygotować czytelniczki do wiadomości, którą poda pod koniec – ale naprawdę mogłaby wybrać inny zakres tematyczny, a nie skupiać się na fizjologii bohaterki, zwłaszcza że nie stanowi to specjalnie potrzebnej podpowiedzi w rozwiązaniu zagadki. Sama narracja wypada tu też mocno naiwnie, zwłaszcza kiedy eksponuje Garkowska drobne sygnały uczuć i przywiązania tak, jakby były ostatecznymi dowodami miłości. W efekcie chociaż pisze o wielkim zakochaniu, nie może do tego przekonać czytelniczek: relacje między Robertem i Emilią wydają się zbyt sztuczne i naciągane, żeby bawić się śledzeniem ich, niewiarygodnie wypadają nawet proste codzienne dialogi. Ponadto w zachowaniach Roberta – tego faceta idealnego – daje się wyczuć despotyzm i skłonność do wprowadzania toksycznej relacji, na przykład kiedy zabrania swojej ukochanej pić kawę w trosce o przyszłą ciążę. Garkowska w dążeniu do kreślenia szczęścia popada w sztuczność i przesadę, a momentami też egzaltację niepasującą do postaci czy sytuacji.

Punktem kulminacyjnym tomu staje się dojście bohatera do skrywanej przed nim prawdy: to, na co autorka szykowała przez całą historię. Hiperbolizacja strachu uniemożliwia rozmowę – z kolei ta rozmowa, niezależnie od tego, kiedy by się odbyła, zniweczyłaby szansę na konflikt, więc też zrujnowałaby i tak kruchą fabułę powieści.

“Czego nie powiedziałam” to właściwie materiał na punkt wyjściowy opowiadania, nie na całą relację o związku: zdecydowanie zabrakło tu pomysłu.

 

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,