„Czarna skóra, białe maski” w reżyserii Wiktora Bagińskiego w Teatrze Kochanowskiego w Opolu na III Opolskim Maratonie Teatralnym – pisze Magda Mielke.
Zwycięski projekt konkursu Modelatornia, „Czarna skóra, białe maski” Wiktora Bagińskiego, zakończył w minioną niedzielę III Opolski Maraton Teatralny. To spektakl, który stawia pytania o początki rasizmu w Polsce, a także próbuje diagnozować jego obecne przejawy.
Absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, Wiktor Bagiński, w ubiegłym roku projektem „Czarna skóra, białe maski” wygrał trzecią edycję „Modelatorni”, konkursu powołanego przez dyrektora Norberta Rakowskiego w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu. Celem tego konkursu jest poszukiwanie nowego języka scenicznego i formy, a także – w imię idei Jerzego Grotowskiego – wspieranie młodych twórców. Nagrodą zaś realizacja eksperymentalnego spektaklu na scenie Modelatornia. Do tej pory w ramach konkursu zrealizowano dwa projekty. Pierwszy, „Zakonnice odchodzą po cichu” Marty Abramowicz w reżyserii Darii Kopiec, zdobył liczne nagrody na festiwalach teatralnych. Drugi to – oparty na prawdziwych historiach Opolan z czasów powodzi tysiąclecia – spektakl Elżbiety Depty pod tytułem „Moją ulicą płynie rzeka”. Projekty te łączy podejmowanie ważnych i aktualnych problemów oraz prowokowanie widzów do dyskusji na ich temat. Nie inaczej jest w przypadku trzeciego, zwycięskiego projektu – powstało przedstawienie zakładające próbę odnalezienia historii polskiej „czarności” oraz zmierzenia się z neorasizmem.
Czarnoskóremu reżyserowi, urodzonemu we Wrocławiu, synowi Nigeryjczyka i Polki, rasizm znany jest z autopsji. W swoim spektaklu Bagiński podejmuje się więc zbadania jego korzeni. Szuka ich w ukrywanych historiach afrykańskich niewolników na polskich dworach magnackich w XVII i XVIII wieku, gdzie pełnili oni zwykle rolę dekoracyjną, gdyż byli zbyt cenni, aby wykorzystywano ich do pracy. Przywołuje pierwszy znany polsko-afrykański ślub. Szybko jednak zmierza do współczesności, w której nadal występuje wiele uprzedzeń. Przemoc słowna i fizyczna, a także opresyjne działania państwa, utrudniające uzyskanie obywatelstwa są na porządku dziennym. Obecnie panuje przyzwolenie na rasizm. Traktuje się go jako jeden z poglądów politycznych, którego nie trzeba się wstydzić.
Pierwsza część spektaklu – składająca się z rodzajowych scenek historycznych (głównego budulca zgłoszonego do konkursu projektu) – szybko zostaje przerwana spontanicznym, aczkolwiek sztucznym w efekcie oburzeniem jednego z aktorów (Michał Świtała) na ślub królowej Marysieńki z czarnoskórym mężczyzną. Zderzenie z opolskim zespołem aktorskim sprawiło, że reżyser, razem z dramaturgiem, Pawłem Sablikiem, postanowili większość spektaklu oprzeć na – sprawiającej wrażenie improwizowanej – dyskusji Koła Anonimowych Rasistów. Aktorzy porzucają więc kostiumy z epoki, przywdziewają zwykłe, codzienne ubrania i zasiadają w półokręgu, aby dyskutować, przede wszystkim o zauważalnych dziś formach neorasizmu. Moderatorem rozmowy jest sam reżyser. Wspomaga go, pochodząca z Zimbabwe, mieszkająca od lat w Polsce, Sibonisiwe Ndlovu-Sucharska, która opowiada o permanentnym poczuciu strachu, który towarzyszy jej z uwagi na wrogie spojrzenia i komentarze, których doświadcza na co dzień. Wszyscy uczestnicy spotkania dzielą się swoimi doświadczeniami związanymi z przejawami dyskryminacji, zastanawiają się nad ich motywami, a także próbują określić, co można uznać za rasizm, a co nie. Ta część przedstawienia sprawia wrażenie „work in progress”, stale zmieniającego się projektu, pozwalającego za każdym razem odkryć nowe sensy. Jednak, jak dowiadujemy się z przynależnej pokazom rozmowy z udziałem widzów, doza improwizacyjnej wolności pozostawionej aktorom nie jest zbyt wielka.
Głównymi punktami tej części spektaklu są trzy rekonstrukcje zdarzeń: bójki, przesłuchania i przepracowywania traumy. Reżyser wraz z aktorami, Leszkiem Malcem i Karolem Kossakowskim, odgrywają akt fizycznej przemocy, której doświadczył Bagiński w jednym z polskich miast. Napaści towarzyszyły rasistowskie wyzwiska i pełen hipokryzji przymus pocałowania krzyża. Z udziałem Sibonisiwe Ndlovu-Sucharskiej odtworzone zostaje przesłuchanie, które jest jednym z elementów ubiegania się o polskie obywatelstwo. Najwięcej emocji budzi jednak scena, która wymyślona została jako kontrapunkt dla pozostałych rekonstrukcji. Karolina Kuklińska opowiada w niej o rzekomym gwałcie – z udziałem czarnoskórego mężczyzny – którego miała doświadczyć na jednej ze studenckich imprez. Scena ta ma być ucieczką przed stygmatyzowaniem, że każdy czarny jest zły, a biały dobry i pokazać, że nawet najgorsza trauma nie tłumaczy uprzedzeń rasowych. Autobiograficzne szczegóły podawane przez występujących i atmosfera półprywatnego spotkania, sprawiają, że widz może poczuć się zdezorientowany i nie odróżnić perfidnie spreparowanych zwierzeń od tych prawdziwych. Co ciekawe, a zarazem przerażające – to w 100% wymyślone opowieści wciskają widza w fotel najmocniej, a prawdziwe spotykają się z większą obojętnością.
Wiktor Bagiński wraz z całym zespołem aktorskim tworzą postdokumentalny teatr, będący krzykiem niezgody na narastające obecnie w Polsce przyzwolenie na rasizm. I za to im wielka chwała! Dyskusyjne jednak pozostaje pytanie, czy którakolwiek z zaproponowanych przez nich metod – odgrywana na początku sztampa, pseudoimprowizowana dyskusja czy prezentowany na koniec, oczyszczający taniec – dobrze służy temu celowi.
Fot. Monika Stolarska
Magda Mielke – absolwentka Dziennikarstwa i studentka Filmoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Recenzentka filmowa i teatralna, miłośniczka współczesnej literatury.