Patrycja Mnich: Hej, dziewczyno! Papierowy Motyl, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Zoya Zaborska przyjaźniła się z Zofią Stryjeńską i Aliną Szapocznikow. Już jako leciwa staruszka może szokować młodych ludzi opowieściami o dawnych rozrywkach kobiet. Wprawdzie jej wspomnienia nie wywołają skandalu, jednak są ciekawym punktem zaczepienia dla postronnych. Umożliwiają przeniesienie się do obcej odbiorcom rzeczywistości, przypomnienie intrygujących chwil i naszkicowanie barwnej obyczajowości. Córka Zoi planuje karierę radnej. Wnuczki mają wprawdzie swoje sprawy, ale i tak obracają się w środowisku artystycznym, nie da się inaczej, skoro w genach mają podejście do sztuki. I w zasadzie Patrycja Mnich pozwala bohaterkom na jedno: na bycie dziewczynami niezależnie od wieku i rodzaju doświadczeń życiowych. Dziewczyny mogą być romantyczkami, mogą popełniać głupstwa i mogą cieszyć się własną cielesnością czy seksualnością.
„Hej, dziewczyno” to powieść o kobiecości bardzo ładnie analizowanej i eksponowanej, jest to ciekawa historia – angażująca czytelniczki za sprawą przedstawianych wydarzeń. Patrycja Mnich ma przede wszystkim pomysł na kreację postaci i na tej bazie buduje całą opowieść. Książka jest skondensowana i oparta na międzyludzkich relacjach, zwłaszcza na akcentowaniu damsko-męskich zobowiązań. Bohaterki – wyzwolone niezależnie od czasów – dają sobie szansę na znalezienie szczęścia w oderwaniu od innych. Nawet jeśli w drodze do życiowej satysfakcji popełniają błędy, są na tyle silne, żeby przetrwać.
U Patrycji Mnich dzieje się wiele – i zwykle to sytuacje, które budzą zainteresowanie na tle obyczajowości i możliwości stojących przed bohaterkami. Każda z portretowanych przez Mnich kobiet zmaga się z innymi problemami – zależnymi od czasów, ale w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobnymi. Zawsze chodzi przecież o to, żeby umieć liczyć tylko na siebie i nie dać się przeciwnościom losu. Przeszłość bywa tu bardziej atrakcyjna i żywa niż teraźniejszość – być może za sprawą mechanizmów prowadzących do wolności. Znacznie więcej muszą przewalczyć bohaterki, które przeciwstawiają się konwenansom, niż te, dla których poprzednie pokolenia wywalczyły wolność wyboru. Ta powieść wydaje się przesycona dymem z papierosów i „buntownicza” w samym klimacie. Patrycja Mnich nie poprzestaje na oczywistościach, woli raczej zaskakiwać czytelniczki i wprowadzać kolejne motywy podsycające indywidualizm postaci. W „Hej, dziewczyno!” znaleźć można oczywiście ślady charakterystycznych dla czasów wspomnień i skojarzeń pokoleniowych – ale to w odniesieniu do samych kreacji postaci odgrywa mniejszą rolę. Na pewno czynnikiem, który do książki przyciągnie najbardziej, będzie barwna galeria charakterów – zestaw osobowości, które na przekór czasom i konwencjom postanawiają robić swoje i nie przejmować się wytycznymi z zewnątrz. Patrycja Mnich o kobiecości mówi przez pryzmat społeczeństwa, zwykle nienadążającego za zmianami i nieakceptującego oryginałów. Tymczasem to właśnie oryginały przechodzą do historii i są warte uwagi. W „Hej, dziewczyno” silne osobowości wybrzmiewają w pełni dzięki bardzo udanej narracji – to powieść, która wciąga także za sprawą języka, przyjętego sposobu opisywania świata.