Recenzje

Kobiety bez mężczyzn

O spektaklu „W maju się nie umiera. Historia Barbary Sadowskiej” Piotra Rowickiego w reż. Anny Gryszkówny (Dom Spotkań z Historią w Warszawie) zaprezentowanym w Teatrze Kępa w Warszawie pisze Reda Paweł Haddad.

Czasami wydaje mi się, że inżynierowie społeczni świadomie używają łez matek, aby oliwić tryby wielkich dramatycznych maszyn stwarzających Historię.

Maj to taki piękny miesiąc, niesie obietnicę lata, lekkość, radość, prawda? Okazuje się, że niekoniecznie, gdy w drogę życiu wchodzi zeitgeist i polityka.

W monodramie opartym na tekście Piotra Rowickiego, w reżyserii Anny Gryszkówny, bohaterka, Barbara Sadowska (znana jako matka zabitego przez policję Grzegorza Przemyka), próbuje indywiduować się z Wielkiej Historii, nie chce być definiowana jedynie jako matka; jest poetką, kobietą żywą, prawdziwą, spragnioną realnych doznać, kochającą i głęboko czującą. Jej matczyna miłość do syna (kobieta mająca syna już nigdy nie będzie sama) i potem bezradność matki wobec tragedii, łamie jej życie i mieli ją w deletującej niszczarce indywidualnych losów. Uwznioślona historia syna przyda się następcom do opowiadania o minionej epoce. Teraz ta śmierć nie jest już indywidualna, jej mit promieniuje na wszystko i wszystkich; otoczenie (matka, ojciec, przyjaciele) służy do budowy eposu bohatera. Barbara Sadowska przestaje prawie istnieć, liczy się tylko Historia.

Autorzy próbują wydobyć matkę Przemyka z roli tylko matki swojego syna

Zadanie trudne – to zrozumiałe, bo nie ma tutaj „realnego worga” przeciwności, z którą bohaterka może się zmagać i celu, aby do niego dążyć. Od samego początku znamy rozstrzygnięcie. Dlatego powstaje  trochę hagiografia.

My widzowie nie możemy nic zrobić, możemy tylko współodczuwać z bohaterką

Oczywiście wszyscy jesteśmy po właściwej stronie, mamy swoje alibi, ale kto wie jak zachowaliby się widzowie gdyby policja aresztowała i ciągnęła do furgonetki człowieka, który nie założył maseczki w imię wytycznych z tv. Łatwo jest współczuć, gdy tak obsadziła nas miniona już historia. To jednak teraźniejszość testuje kim naprawdę jesteśmy.

Agnieszka Przepiórska (doświadczona monodramistka) w roli Sadowskiej wyraźnie przeprowadza nas przez kolejne etapy jej historii, zabrakło mi jednak trochę wyraźniejszych akcentów w scenariuszu i podczas gdy Przepiórska skupia uwagę, gra oszczędnie, uczciwie, bez grama przesady, na autentycznym nerwie, nie było jej łatwo sprostać wszystkim wymaganiom nielinearnego i czasami dość oczywistego tekstu. Czterdziesta rocznica wydarzeń z 1983 roku nie została przemilczana. Pełna sala nagradza twórców długimi, mocnymi brawami. Dzięki teatrowi postać Barbary Sadowskiej odzyskała podmiotowość.

Cieszy mnie jako obserwatora, że Prom Kultury na Saskiej Kępie działa tak prężnie w każdej z dziedzin sztuk. Saska Kępa zawsze miała swoją renomę w warszawskiej kulturze i wcześniej brakowało tutaj teatru. Teraz już jest i to na wysokim poziomie. Podoba mi się też, że polscy twórcy teatralni wzięli się za tematy PRL. Ciekaw jestem czy ktoś odważy się na monodram o Michale Falzmannie – bohaterze afery FOZZ. To byłby ciekawy i nieoczywisty temat. Ale też bardzo, jak wiem, niebezpieczny.*

fot. Magda Hueckel

* https://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Falzmann

https://pl.wikipedia.org/wiki/Fundusz_Obs%C5%82ugi_Zad%C5%82u%C5%BCenia_Zagranicznego#%C5%9Aledztwo_i_proces

Komentarze
Udostepnij
Tags: , ,