„Czarna Komedia” w Teatrze Kamienica w Warszawie w reż. Tomasza Sapryka – pisze Iwa Poznerowicz
Na scenę Teatru Kamienica trafiła „Czarna komedia”, czyli spektakl pokazujący skutki zamieszania wywołanego nagłą i nieprzewidzianą awarią korków. To jednoaktowa farsa autorstwa brytyjskiego dramatopisarza i scenarzysty – Peter Shaffer to klasyk, często wystawiany na scenach teatralnych w Polsce.
„Czarna Komedia” to opowieść o jednym wieczorze, podczas którego wszystko sprzysięgło się przeciwko młodemu rzeźbiarzowi Brindsleyowi. Do jego mieszkania ma przyjść znany milioner i kolekcjoner, aby obejrzeć prace artysty. W tym samym czasie wizytę ma złożyć Pułkownik, czyli tatuś Carol, nowej narzeczonej rzeźbiarza. Aby dobrze zaprezentować się przed gośćmi, Brindsley i Carol pożyczają eleganckie meble i co ładniejsze drobiazgi z mieszkania sąsiada i przyjaciela – antykwariusza Harolda. Gdy wszystko jest gotowe, a goście nieomal pukają do drzwi, z powodu nieoczekiwanej awarii korków gaśnie światło. I jak to w farsach bywa, jest to początek nieprawdopodobnego zamieszania i serii wielu niedających się przewidzieć sytuacji.
Zabawność spektaklu opiera się na zasadzie odwrócenia sytuacji. Gdy na scenie jest ciemno i nic nie widać, aktorzy zachowują się jakby było widno, poruszają się z dużą swobodą. Gdy zapala się światło – bohaterowie zaczynają poruszać się po omacku, jakby dookoła nich była całkowita ciemność.
Podstawowym atutem spektaklu Tomasza Sapryka jest aktorstwo. Reżyser potraktował sztukę Shaffera bez udziwnień, nie wymyślał dodatkowych czy niepotrzebnych gagów. Docenił śmieszny tekst, komizm sytuacyjny i po prostu pozwolił zaproszonym do współpracy aktorom dobrze się bawić. I od początku do końca przedstawienia widać, że wszyscy wywiązali się z tego zadania wyśmienicie. Może momentami niektóre interpretacje postaci przechylają się niebezpiecznie w stronę niepotrzebnego przerysowania, ale nie przeszkadza to w ogólnej zabawie i śmiechu, który co chwilę rozlega się na widowni.
Pośród występujących na scenie aktorów muszę wymienić trzy osoby, które moim zdaniem zasługują na szczególne uznanie. To Mateusz Damięcki, Elżbieta Jarosik… i Jan Wieczorkowski – to właśnie jego interpretacja postaci Harolda była dla mnie największym zaskoczeniem, do tej pory raczej nie kojarzyłam go z rolami komediowymi. W połyskliwym, kolorowym garniturze (świetna praca kostiumologa Anety Suskiewicz), sposobem mówienia, poruszania się, każdym gestem czy nadąsaniem aktor niebezpiecznie balansuje na granicy kiczu i tzw. gejowskiego przegięcia. Jednak w żadnej sekundzie nie przekracza delikatnej granicy śmieszności ponad miarę – jest tak uroczo i słodko zniewieściały, szczególnie wtedy, kiedy demonstruje swoje oburzenie czy zdziwienie.
Elżbieta Jarosik gra spokojną sąsiadkę, Pannę Furnival – w miarę popijania kolejnej szklaneczki trunku zaczyna tworzyć przezabawną postać, od której trudno oderwać wzrok. Nie jest to jednak zwyczajny obraz upojonej alkoholem kobiety. Aktorka pokazuje pijaną bohaterkę w sposób przeuroczo subtelny i właśnie przez to tak zabawny. Nawet gdy siedzi spokojnie na kanapie, czy po omacku kieruje się w stronę barku, wzbudza wśród widzów niepohamowany śmiech.
Mateusz Damięcki w roli młodego rzeźbiarza Brindsleya, który marzy o tym, aby jego prace wreszcie zostały docenione, nie próbuje na siłę rozśmieszać publiczności, nie puszcza do niej oka – nawet miotając się w udawanych ciemnościach, gra swoją rolę „na poważnie”. Uwydatnia w ten sposób nie tylko swój talent komediowy, lecz także dużą sprawność fizyczną.
Odpowiedzialny za scenografię Witek Stefaniak łatwego zadania nie miał. Trudno jest na niewielkiej scenie pokazać salon, pracownię i sypialnię. Przestrzeń została jednak tak zagospodarowana, że pomimo pozornego zagracenia pozostawia dużo miejsca dla poruszających się w „ciemnościach” aktorów.
Przedstawienie w Kamienicy wywołuje na widowni salwy naprawdę szczerego śmiechu. I to bardzo dobrze, bo do teatru przychodzi się też dla rozrywki – tyle że mądrej, inteligentnej, prezentowanej w bardzo dobrym wykonaniu aktorskim. I właśnie taką zabawę serwuje widzom teatr Emiliana Kamińskiego swoim nowym spektaklem „Czarna Komedia”.