Recenzje

Koń jaki jest, każdy widzi

„Każdy musi kiedyś umrzeć Porcelanko, czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej” w reżyserii Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie – pisze Agnieszka Supińska

Jak dzisiaj wyglądałaby Wojna Trojańska? Spektakl dyplomowy w Collegium Nobilium to za każdym razem wielkie wydarzenie, które niezmiennie opiera się na trzech stałych – siedzeniu na okropnie niewygodnych siedzeniach (niezależnie od układu widowni), obserwowaniu czegoś ciekawego i delektowaniu się fantastycznie ukształtowaną technicznie młodą obsadą, która pokazuje zupełnie nowe spojrzenie na teatr. W tym sensie ostatnia premiera w Collegium Nobilium całkowicie spełnia pokładane w niej oczekiwania.

„Każdy musi kiedyś umrzeć Porcelanko, czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej” w reżyserii Agaty Dudy-Gracz to spektakl totalny. Zawierający wszystko, co można pokazać w teatrze. Milion przemyśleń i rozwiązań scenicznych, które w ciągu dwóch godzin wyczerpują cały wachlarz dostępnych środków. Oglądamy więc kolorowe jarmarki, tańce i wygibasy, pot i łzy, które z sympatii dla młodej obsady można by nazwać formą wręcz barokową. Rozszarpywane ciała, kopulacje, fantazyjna charakteryzacja, lejąca się sztuczna krew, przywodzą na myśl wypełniony efektami specjalnymi teledysk. Bez utraty przekazu można by podzielić go na odcinki, które puszczane w oderwaniu od całości byłyby tak samo niejasne dla widza, jednak – co trzeba oddać twórcom – z pewnością efektowne.

Wojna Trojańska AD 2018 przypomina wzajemne zaczepki kibiców zwaśnionych drużyn w przerwie ligowego meczu. Przygłupia Pazyfae (przekonująca Vanessa Aleksander) sprzedaje zdjęcia bohaterów z autografami i rogi, które możesz w każdej chwili przyprawić ukochanemu. Z biegiem czasu awansuje ona do zwycięskiej Panny Młodej. Tanecznica przez większą część spektaklu wędruje między widzami, ukazując swe wdzięki i wyciągając rękę o datek (w tej roli niezwykle wyrazista Katarzyna Gałązka), jednak gdy ma swoje pięć minut w monologu, zapamiętujemy z niego przede wszystkim powtarzane w różnych gramatycznych odmianach słowo „gówno”. Młodzież awanturuje się o splendor, a w ciemnych zakamarkach zawiązują się przypadkowe acz intensywne znajomości. Panujący gwar i wyczuwalne w powietrzu widmo awantury sprawiają, że zapominamy, po co tu właściwie przyszliśmy. Publiczność z początku dzieli się na dwa obozy, finalnie wychodząc jednak tym samym wyjściem, z tym samym pytaniem: dlaczego?

Degradacja mitu, upadek wartości i zasad („zabiłeś jedynego przyzwoitego człowieka na Ziemi” – mówi do Achillesa Patrokles, po rozszarpaniu żywcem i być może pożarciu Hektora przez bachanalistycznych Greków) – to niezaprzeczalna idea, ale czy przypadkiem nie wyrażona w sposób nazbyt oczywisty i nachalny? A przy okazji nie pozwalająca widzom określić się po żadnej ze stron, wbrew temu, czego po introdukcji spektaklu mogliśmy się spodziewać.

Samobójcze okazało się zakończenie przedstawienia – znaczna część ludzi obecnych na sali nie odczytała finałowej sceny, w której bohaterowie nakazali widowni klaskać, a następnie opuścić pomieszczenie. Formuła przedstawienia opiera się na zaangażowaniu widza, który już od pierwszych minut był zmuszony do wejścia w rzeczywistość kreowaną przez aktorów Collegium Nobilium. Zabieg, który z założenia miał przybliżyć nam historię i intencje zwaśnionych narodów, nie miał jednak kontynuacji w kolejnych scenach sztuki oraz finalnego wyprowadzenia publiczności z pozycji widza spektaklu. Blade oklaski i pośpieszne opuszczanie widowni z pewnością nie będą miłym wspomnieniem dla obsady.

Jedyne, co pozostaje powiedzieć po premierze, to – wielka szkoda. Młodzi aktorzy zostali przekonani, że uczestniczą w czymś spektakularnym – podczas spektaklu widoczne było ich wielkie przejęcie. Obsada włożyła mnóstwo energii w bieganie, tańce, skomplikowane ewolucje i krzyki. Wszyscy byli bardzo sprawni technicznie i zaangażowani z właściwym dla studentów entuzjazmem. Wiele postaci zostało jednak zarysowanych bez logiki i ciągłości. Część z nich zdawała się kompletnie niepotrzebna w prowadzeniu narracji, dołączona do obsady wyłącznie ze względu na dyplomowy charakter spektaklu.

Uwagę przykuwała Małgorzata Kozłowska w roli Kasandry. Aktorka, śpiewająca białym głosem, zrobiła niesamowite wrażenie, jednak można podejrzewać, że sama sobie poprowadziła rolę. Być może dlatego, że nie była na pierwszym planie. Z przerażeniem widzowie oglądali Aleksandrę Boroń czyli dumną Andromachę, zmuszoną do dwugodzinnej etiudy skomplikowanych tików i skurczów twarzy, z oderwanym od rzeczywistości monologiem na końcu. Świetnie zaprezentował się Konrad Szymański w roli Parysa i Menelaosa, który ciekawie przeobrażał się w postacie w trakcie zmieniania strony konfliktu oraz grający Wielkiego Agamemnona/Prawego Eneasza Jakub Gąsowski.

Interesujące rozwiązanie stanowił pojedynek zaśpiewów – przywołujący skojarzenie Gombrowiczowskiego pojedynku na miny. Było to również czytelne nawiązanie do motywów starożytnych, kiedy wojownicy próbowali nastraszyć wrogów zakrzykiwaniem i bitewnym zaśpiewem. Ten typ zachowania widoczny jest również dzisiaj, chociażby na wspomnianych już trybunach stadionów wrogich drużyn podczas meczów piłkarskich.

Przyznać przy tym wszystkim trzeba, że spektakl został fantastycznie przygotowany pod względem technicznym. Zachwyciła barwna scenografia (opracowana przez Agatę Dudę-Gracz), wyraziste kostiumy oraz dobrze rozplanowane, różnorodne rekwizyty. Również oprawa muzyczna (Maja Kleszcz, Wojciech Krzak) wypadła zdecydowanie na plus.

Na szczególne wyróżnienie zasłużył niemy, jednak – co pewnie nikogo nie zdziwi – wielki bohater tej wojny – Koń Trojański, który w inscenizacji Agaty Dudy-Gracz jest małą, drewnianą zabawką, cichutko podłożoną przez Odyseusza pod nos Priama w kluczowym momencie akcji. Odyseusz podczas przedstawienia kilkukrotnie głośno zastanawia się – dlaczego właściwie za tą mistyfikacją ma stać koń? W sumie co to za różnica, czy to będzie koń czy rybka, skoro i tak wszyscy finalnie nadadzą temu symbolowi zupełnie inne znaczenie? Podobnie sytuacja wygląda z ostatnią premierą teatru Collegium Nobilium – i tak wszyscy będą doszukiwać się drugiego dna i w oderwaniu od obrazu samodzielnie zinterpretują, co dokładnie zobaczyli. W końcu – koń jaki jest, każdy widzi.


Fot. Bartek Warzecha

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , ,