Recenzje

Konsumpcjonizm

Rafał Kosik: Złota karta. Powergraph, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Na kolejną część przygód Kuby, Amelii, Mi i Alberta Rafał Kosik znalazł dość prosty pomysł – a ponieważ mógł, wzbogacił historię o wzmianki dotyczące życia w narodowej kwarantannie, więc odbiorcy, którzy teraz dotrą do „Złotej karty”, będą mieli dodatkową zabawę z odczytywaniem aluzji i elementów codzienności, jakich do tej pory nie znali. Fabularnie jednak „Złota karta” jest przeniesieniem legendy o Złotej Kaczce, tyle że z Kosikowym poczuciem humoru i przełożeniem opowieści na czasy dzisiejsze – więc bardziej zrozumiałej dla młodego pokolenia.

Dzieci trafiają na wredną kaczkę, która pali cygara i jest sarkastyczna, a do tego ma pomocników z piekła rodem. Wszystko po to, by wciągnąć bohaterów w pułapkę. Majątek, który młodzi ludzie muszą przepuścić na własne potrzeby, jest obwarowany licznymi zastrzeżeniami (warto uważnie czytać regulaminy, zwłaszcza to, co jest w nich małym drukiem), to najważniejsze jednak pozostaje bez zmian: dzieci mają wydać wszystko na siebie, nie wolno im wesprzeć nikogo w potrzebie ani robić prezentów bliskim. Jest jeszcze inny: muszą cieszyć się z nabytych przedmiotów. Gdyby coś poszło nie po myśli postaci, dług zaciągnięty u złotej kaczki będzie się podwajał z każdym dniem. Takie to utrudnienie dzisiejszego świata finansów.

Rafał Kosik chce, żeby mali odbiorcy zastanowili się trochę nad konsumpcyjnym trybem życia i nad mechanizmami marketingu. Ręcznie szyte poduszki kosztują bardzo dużo – ale pracownicy zatrudnieni przy ich wykonywaniu są wręcz wyzyskiwani. Do tego trudno cieszyć się bogactwem, kiedy wokół jest mnóstwo potrzebujących – nawet nie chodzi tu o Pana Żula, który zawsze prosić będzie o złotówkę – ale o inne dzieci, których nie stać na spełnienie najmniej wyszukanych marzeń, albo o zwierzęta – bezradne i skazane na pomoc ludzi. W takim kontekście legenda o Złotej Kaczce wybrzmiewa porażająco, a Rafał Kosik przypomina odbiorcom o empatii.

Chociaż fabuła jest przewidywalna, to atutem powieści – jak zawsze u tego autora – jest humor. Kosik bawi się różnymi odcieniami żartów, od satyry i sarkazmu po humor w dialogach, urozmaica czytelnikom przyswajanie treści i informacji (bo, jak zwykle, stara się też rozszerzać słownictwo odbiorców), pozwala śledzić żarty w intertekstualiach i w charakterystykach. Dodatkowym źródłem uśmiechu będzie zestaw nawiązań do aktualnej sytuacji: fabryka maseczek przynosząca dochody, tłumaczenie się z kaszlu w sali koncertowej, zapowiedź, że przez pewien czas dorośli i dzieci pozostaną w domu, albo przerażające zielone wirusy – tropienie tego typu pomysłów urozmaici lekturę. „Złota karta” to książka, w której uwagę przykuwa bardziej forma i sposób realizacji niż pomysł – bo przenoszenie do naszych czasów legendy nikogo nie zaskoczy, nawet jeśli dojdą do tego opowieści o wartości pieniędzy. Rafał Kosik sukcesywnie rozwija swoją serię dla młodszych fanów Felixa, Neta i Niki – być może za jakiś czas jego propozycja będzie musiała zostać wzbogacona o wyjaśnienia dotyczące codzienności w czasach pandemii, na razie – wybrzmiewa aktualnie mimo ponadczasowości.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,