Recenzje

Krajobraz po bitwie

O spektaklu “Grunwald Rekonstrukcja” w reż. Eweliny Węgiel i Anny Mazurek w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Natalia Karpińska.

“Grunwald Rekonstrukcja”, w reż. Eweliny Węgiel i Anny Mazurek, to próba alternatywnej interpretacji wojennej historii Europy, w duchu utopijnego pacyfizmu i altruistycznej ekologii. Wbrew tytułowi inscenizatorki nie odtwarzają na scenie krwawych obrazów z pola średniowiecznej bitwy, ale z dystansem i humorem, rozbrajają nietykalny mit zwycięstwa. Jego obalenie daje przestrzeń na stworzenie nowego święta: święta wdzięczności i pokoju.

Spektakl-instalacja w Teatrze Współczesnym w Szczecinie zrealizowany został w ramach Rezydencji Artystycznej Sceny Nowe Sytuacje pod okiem kuratorki – artystki sztuk wizualnych Agnieszki Polski. Debiutujące reżyserki, badające na scenie relację pomiędzy przeszłością a współczesnością oraz ich oddziaływanie na wyobraźnię zbiorową, zaproponowały widzom rodzaj teatru uczestnictwa, w którym wspólnie stawiają pytania o istotę wojny i sens nauczania historii. Nie bez znaczenia stał się wybór nadzorującej projekt artystki, wspomnianej Agnieszki Polski, w której twórczości kluczowym zagadnieniem jest idea ożywiania starych fotografii, aspekt manipulowania obrazem historycznym i jego konfabulowanie. “Wystawa po końcu świata – Grunwald 2410”, stanowiąca fabularny element spektaklu, to zabawa wyobraźni, mieszanka performensu i paradokumentu, reportaż z przymrużeniem oka o tych, którzy w dawnych dziejach Polski znaleźli inspirację i sens tworzenia.

Historia trójki artystów-amatorów tworzących kopie słynnego obrazu Matejki: Jana Papiny (Wiesław Orłowski), Ireneusza Rolewskiego oraz grupy hafciarek pod wodzą Janiny Panek (przezabawna w swojej irytującej obecności Beata Zygarlicka) i Adama Panka (Wojciech Sandach) to mikro opowieści o wytrwałości i realizowaniu swoich pasji ale także o lokalnym patriotyzmie i budowaniu własnej narracji o narodzie i państwie. Ten rodzaj aktywności społecznej rezonującej przede wszystkim w kierunku (wręcz nabożnego) szacunku dla historii, na scenie przybiera przerysowaną i karykaturalną formę bezwarunkowego czczenia miłości do narodu. Muzeum Zwycięstwa, w którym rozdane zostają odznaczenia dla artystów-amatorów to miejsce, gdzie do głosu dochodzi polityka i władza, zagarniająca uroczystość dla siebie i własnych celów.

Obok wspomnianej historii rekonstruktorów pojawia się druga narracja – fikcyjna i postapokaliptyczna, w której głos oddany zostaje niemym świadkom Bitwy pod Grunwaldem – koniom (Helena Urbańska, Maciej Litkowski). Przy wtórze ambientowo-elektronicznej muzyki, w towarzystwie kojących obrazów łąk i pól, to zwierzęta manifestują swój sprzeciw wobec przemocy i niszczących działań człowieka. One dążą do stworzenia obrazu anty-bitwy, stanu pokoju bez bólu i rozlewu krwi. Wizja przyszłości, w której człowiek przestaje być dominującym gatunkiem; w której normą staje się wegetarianizm, życie w symbiozie z naturą, rezygnacja z granic, państw i narodowości, to wizja świata-sanktuarium, w którym nie ma miejsca na nacjonalizm, rywalizację i krzywdę. Nie ma też miejsca na pamięć i przeszłość – nośniki śmierci, upadku ludzkości i cierpienia.

Zderzenie obydwu narracji staje się wejściem w paradoksalny impas, podważenie pewnej logiki i prawideł rządzących światem. Dla Jana Papiny obraz Matejki zawiera w sobie przeszłość i przyszłość, symbolizuje jakiś odwieczny porządek i hierarchię, stanowi rodzaj harmonijnego mikrokosmosu, dla kogoś innego może stać się symbolem ludzkiej bezradności i triumfu bezmyślnej przemocy. Wśród rozwieszonych w teatralnych przestrzeniach pustych płócien, powalonych konarów drzew i szeregu “archeologicznych” śmieci pojawia się nagle sam Matejko przebrany za błazna. Ubrany w podrapany kostium, z wielką zakupową torbą wypełnioną fantami przeznaczonymi na licytację, artysta wykrzykuje: “Namalowałem Polskę!”. Polskę, która składa się z licznych warstw, która żyje przeszłością – może silniej niż teraźniejszością.

“Grunwald Rekonstrukcja” proponuje nam przyjęcie postawy łagodnej kontestacji bez nadęcia i nadmiernej powagi, nie zapominając o tym, że temat wojny i historii, która lubi się powtarzać, mamy na ustach od prawie roku. Na końcu spektaklu, w rozmowie “poza sceną”, Beata Zygarlicka i Helena Urbańska podejmują temat strachu przed tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, apelując: Nie chcemy kolejnego święta wojny, chcemy święta wdzięczności i miłości do życia. Piękna idea próbuje przebić się przez ton smutku i zniechęcenia. Jeden z młodych przechodniów – na oko licealista, pytany o to, czy warto uczyć się historii, odpowiada: Tak, chociażby po to, żeby wyciągać wnioski. “Grunwald” bada materię teatru, jego sprawczość i komunikatywność. Ryzykownie zdaje się wierzyć w jego moc uświadamiania i naprawiania świata. Oby ta myśl i obrany kierunek myślenia nie opuszczała debiutujących twórców, przed którymi lada moment pojawią się kolejne sceniczne wyzwania.

fot. Piotr Nykowski

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , ,