Recenzje

„Książki – Żywe istoty”

O spektaklu „Pułapka” Tadeusza Różewicza w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie pisze Magdalena Hierowska.

„Woda sięga tobie zaledwie do kolan, a ty wrzeszczysz, że zalewa ci usta”: wykrzykuje nachalnie Felice (Lidia Pronobis), dręcząc Franza (Michał Klawiter) słowotokiem wymownych oczekiwań. Świadoma braku perspektyw na przyszłość, u boku narzeczonego, tłamsi najcenniejszą dla artysty wolność twórczą. Zamyka go w swym wnętrzu, kusząc rozedrganym cieniem namiętności, w którym agresywna gra płonących kart manuskryptów zamienia idee w proch, niedostrzeżony, ale niespotykany i piękny.

Wytworne szkice osobowości, zatracone poczucie realności i jednoczesne ożywienie materii subtelnością interpretacji to znaki szczególne „Pułapki” Tadeusza Różewicza. Inscenizacja utworu według Wojciecha Urbańskiego nie zatraciła tych nadzwyczajnie istotnych cech, co więcej pozwoliła skonfrontować prawdę z fałszem, iluzję z realnością oraz milczącą chwilę zawahania i lęku z aroganckim i pełnym pychy spojrzeniem w nicość.

W tej inscenizacji nie ma miejsca na przypadkowość, a całość kompozycyjnie scala doskonale przemyślana scenografia (Joanna Zemanek), która jako spoiwo interpretacyjne rysuje elementy obsesji głównego bohatera. Złowrogo monumentalne szafy, z nieprzypadkowo skrzypiącymi drzwiami, bywają wyrazem głębokiego lęku przed stabilizacją wymuszaną przez narzeczoną Franza. Wielki stół to również nieprzypadkowe miejsce, tylko sceniczny element najtrudniejszych rozgrywek psychologicznych postaci. Natomiast łóżko to przestrzeń, w której uciekają myśli i uwalniają się w formie projekcji (Stanisław Zaleski). Ta umowna kompozycja przestrzenna pełni rolę fundamentu, w którym aktorzy odnajdują się w znakomity sposób tworząc w półmroku rozbłyski emocjonalnego piękna.

Wyważona w środkach wyrazu interpretacja dzieła Tadeusza Różewicza w znakomity sposób podkreśla ideę i główną myśl utworu. Postacie wyłaniają się z kart historii i ożywiają papierową materię z nieomylną wirtuozerią. Franz, dla którego kobiety to absolutna zguba, ponieważ niszczą proces tworzenia i łatwo się w nich zatracić, składa swoją historię w otoczeniu naiwności erotycznych uniesień na ołtarzu literatury. Pożąda i szuka odwzajemnienia, jednocześnie nie ma świadomości, że prowokując sytuacje wywołujące konflikty i traktując je jako inspirację w procesie twórczym skazuje się na potępienie.

Prócz Felice dostrzegła to Greta (Anna Szymańczyk), która w tej szkicowanej mocnymi uderzeniami znaczeń rozgrywce ukazała niebywały kunszt i zdolność postrzegania świata Tadeusza Różewicza. Siostra Franza, Ottla (Karolina Charkiewicz), oszukująca myśli delikatnością i poruszająca tony bezkresu zwierzeń, potrafiła zaprowadzić brata na ziemię spokojną i urodzajną. Jednakże sprowadzenie niepokornego artysty dusz na bezpieczny grunt było niewystarczające, by wymazać poczucie niższości wobec apodyktycznego Ojca (Robert T. Majewski). Również relacje Franza z płochliwą i podporządkowaną Matką (Marta Król) wpędzały go tylko w kolejne kompleksy niewydarzonego syna, nieumiejącego mówić o sobie przy skupiającym niepokoje stole. Nawet jego przyjaciel Max (Marcin Stępniak),  w obliczu nakładających się imaginacji Franza, nie potrafił go zatrzymać.

Spektakl atakuje symboliczną grą pozorów i tak jak historia życia i twórczości Franza Kafki stała się w tym ujęciu inspiracją do napisania dramatu, tak parafraza w ujęciu reżyserskim Wojciecha Urbańskiego pozwoliła otworzyć nowa kartę tej księgi pamięci o tragicznych zaułkach myśli wybitnego pisarza. Tonący w lęku przed niezrozumieniem swego wrażliwego wnętrza szuka przychylnych sygnałów w oczach rodziny, przyjaciół i pokusach namiętności. Rani w ten sposób najbliższych, tworząc grę otwartej księgi jako miejsca zwierzeń i analizy realnego życia. Jednocześnie boi się, że prześpi całe życie i przegapi to, co najcenniejsze, budząc się w szafie, w której pachnie mysimi odchodami.

Kim był Franz Kafka i jak oszukiwał milczenie tworząc sytuacje  w otchłani iluzji? Dlaczego potraktował swoje życie jak materiał literacki? Czy można traktować literaturę jako dzieło życia, czy literatura tym życiem się staje? Tadeusz Różewicz szukał odpowiedzi na te pytania, a w „Pułapce” skonstruował szereg utajonych w mroku iskier odpowiedzi. Inscenizacja Wojciecha Urbańskiego kontynuuje tę świetlistość interpretacji i to, co niedostrzegalne stało się widzialne na scenie Teatru Dramatycznego. W tym spektaklu obraz wybrzmiewał prawdą o niebezpieczeństwach życia społecznego i wieloaspektowych pozorach. Franz nie ufał ludziom, ale udawał, że rozumie ich ufność. Bezgranicznie ufał tylko książkom, którym ofiarowywał całe życie, zamykając sobie w ten sposób drzwi do zwyczajnego świata.

fot. Krzysztof Bieliński

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , ,