O spektaklu Arcadia. Seans lamentacyjny bez słów w reż. Jerzego Zonia w Teatrze KTO w Krakowie pisze Piotr Gaszczyński.
Arcadia. Seans lamentacyjny bez słów to spektakl krótki, intensywny i wybijający widzów z tradycyjnego odbioru przedstawienia teatralnego. Jubileuszowy wieczór 45. urodzin KTO był okazją do obejrzenia tego, co jest esencją sztuki alternatywnej, eksperymentalnej, offowej. Arcadia… której podłożem, inspiracją jest poemat Tadeusza Różewicza Et in Arcadia ego przenosi nas w świat, którego już nie ma. Za pomocą rekwizytów, gestów, kostiumów i charakteryzacji zostaje podjęta próba wskrzeszenia przeszłości, macierzy, śródziemnomorskiej kolebki naszej cywilizacji.
Siłą najnowszej premiery KTO jest grupa. W zasadzie poza pojedynczymi fragmentami przedstawienia, przeważająca część spektaklu to pełne energii sceny zbiorowe. Paradoksalnie wir wydarzeń rozpoczyna koniec, czyli głośny pogrzeb w sycylijskim stylu. Teatr (nie tylko funeralny) potrzebuje rekwizytu – w tym przypadku są to ławki z pierwszego rzędu. Pozbawieni siedzeń widzowie (dostali w zamian krzesła) „oddają” pozasceniczną część wyposażenia teatru, które włączone do akcji, jak się później okaże, stanowią oś całego spektaklu. Za pomocą prostych, składanych siedzisk, aktorzy tworzą kolejne fantazyjne sceny, będące czymś, co moglibyśmy nazwać ekspresowym podsumowaniem wydarzeń XX wieku. Ławki są ciągle w ruchu, przenoszone, rozkładane, składane, rzucane, raz spełniają rolę szkolnych rzędów, by po chwili stać się wojennymi karabinami, czy noszami dla sanitariusza. Ławka to zarówno miejsce schadzki zakochanych, jak i samotnia, miejsce refleksji, nostalgii.
Dynamika spektaklu, swego rodzaju „nerwowość” ruchów aktorów, przypomina rozpaczliwe próby uchwycenia momentów z przeszłości, zebrania ich w całość, którą moglibyśmy zachować dla potomnych. Bohater poematu Różewicza, spędzając czas we Włoszech, przekonuje się o nieuchronnej zagładzie „starego świata”. Arkadii nie ma, być może nigdy jej nie było. Była za to fantasmagoryczna idylla, za którą tęsknimy. Lament współczesności nad grobem przodków jest w spektaklu Jerzego Zonia niemym krzykiem, próbą uchwycenia wspomnień, kulturowych klisz, niegdyś spajających to, co szumnie nazwalibyśmy europejskim dziedzictwem.
Zespół tworzący Arcadię. Seans lamentacyjny bez słów działa jak dobrze nakręcony mechanizm. Ilość ruchów, nagłych zmian i elementów choreograficznych robi wrażenie. Spektakl, który swoją premierę miał, a jakże, w przestrzeni otwartej, na ulicy, ograniczony murami teatru, zyskał dodatkowe znaczenie. Przecięcie nieskończonej osi czasu, ograniczonej jedynie wyobraźnią twórców, z określonymi, architektonicznymi ramami KTO, pozwoliło dodatkowo uświadomić sobie, że Arcadia… to piękne epitafium dla świata, którego już nie ma.
Fot. Robert Siwek