O spektaklu „Alibaba i 40. Zbójców”, z cyklu „Klechd sezamowych” Bolesława Leśmiana, w reżyserii Anety Jucejko-Pałęckiej w warszawskim Teatrze Lalka pisze Anna Czajkowska.
W Teatrze Lalka na umownej scenie, która na dobre już „zadomowiła się” w siedzibie dziecięcego teatru, odbyła się kolejna mini-premiera. Tym razem na spektakl zaprasza dzieci Alibaba – bohater jednej z „Klechd sezamowych” Bolesława Leśmiana. Przyjemna, kameralna przestrzeń odpowiednio i pomysłowo przygotowana we foyer teatru miała swą inaugurację w styczniu 2023 roku i zaprezentowano wówczas urokliwą, pełną mądrości „Baśń o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze”. Para aktorów, Aneta Jucejko-Pałęcka i Wojciech Pałęcki, wciąż zafascynowani niesamowitą, pokrętną wyobraźnią autora, jego spojrzeniem na „Baśnie z tysiąca i jednej nocy” oraz opowieściami z kręgu kultur Dalekiego Wschodu, zabierają widzów do Persji. Bogactwo i urok perskich dywanów, z kwiatowymi motywami, stylowymi zdobieniami i symboliczną ornamentyką (będzie o nich jeszcze mowa podczas króciutkich warsztatów po zakończeniu spektaklu) zachęca dzieci do zasiadania blisko aktorów, na podłodze. Świat po drugiej stronie, ten sceniczny, zazwyczaj niedostępny – tu kreowany na oczach małych widzów jest na wyciągnięcie ręki!
W jednym z małych perskich miast mieszkali dwaj bracia. Starszy nazywał się Kassim, a młodszy Alibaba. Nie byli do siebie podobni, odmienne mieli charaktery oraz różne dusze. Kassim był zły, pochmurny, zawistny i na pieniądze łakomy, zaś Ali-Baba – łagodny, wesoły, nikomu bogactw nie zazdrościł i nie pragnął złota. Obaj bracia się ożenili. Ali-Baba poślubił biedną kobietę o imieniu Zobeida i żyli oboje szczęśliwie pomimo ubóstwa. Kassim wziął za żonę bogatą Aminę, córkę słynnego kupca i wprowadził się domu niczym pałac. Ale nie chciał zbyt często widywać ubogiego brata. Pozwolił mu odwiedzać siebie bardzo rzadko i tylko wieczorem, aby nikt nie domyślił się, że taki nędzarz jest jego krewnym. Pewnego razu Alibaba przechadzał się po lesie. Tam też usłyszał głośny tętent końskich kopyt, a z gęstwiny leśnej wynurzyło się kilkudziesięciu jeźdźców. Wszyscy byli brodaci i wąsaci oraz zbrojni w miecze. Było ich czterdziestu. Zbójcy wieźli kufry, napełnione po brzegi dukatami, które jak zawsze chcieli schować w tajemniczym skarbcu. Nasz bohater usłyszał dziwne słowa: „Jest tu brama w skale, I są czary w bramie! Ku swej własnej chwale, Otwórz się, Sezamie!” Kiedy zbójnicy odjechali, Alibaba podszedł do skały i wypowiedział zapamiętany wierszyk. A potem wszystko się skomplikowało – Kassim, a właściwie jego żona dowiedzieła się, że Alibaba przywiózł dukaty – skąd? Chciwość owładnęła ich serca i stała się przyczyną zguby Kassima. A co z Alibabą? Tego oczywiście dowiedzą się dzieci w czasie krótkiego, ale intensywnie nasyconego treścią spektaklu.
„W dalekiej Persji, cudnej krainie, która z dywanów stubarwnych słynie, dwaj bracia żyli, kiedyś przed laty – jeden był biedny, drugi bogaty…”. Tak zaczynała się słynna bajka muzyczna i starsi widzowie z pewnością pamiętają piosenki i tekst, który rewelacyjnie zaadaptował Antoni Marianowicz. Jarosław Kilian, pozostając wierny Leśmianowi, idzie własną drogą i proponuje autorską interpretację. Trzeba przyznać, że inwencji twórczej mu nie brakuje! Również w dbałości o taki wybór elementów (w tekście, w scenografii), by dziecko zdołało uważnie śledzić wydarzenia. Jego teatr uczy selekcji bodźców, buduje u maluchów mechanizm skojarzeń i pobudza do wyciągania wniosków. Muzyka i piosenki pomagają zrozumieć los bohaterów, również karę wymierzoną Kassimowi (śmierć pokazana delikatnie, ale zgodnie z treścią bajki) – teatr formy, teatr lalki znakomicie do tego się nadaje. Dużo tu absurdu i groteski, która przemawia do dzieci i bliska jest również dorosłym. Ponadto są piosenki – zabawne, rytmiczne i łatwo wpadające w ucho. Szczególnie pieczołowicie dopracowane i przemyślane zostały te elementy, które nadają spektaklowi oryginalną formę. W zmyślny sposób wykorzystano zwykłe materiały, by wykreować lalki i postaci zbójców. Do czegóż mogą przydać się jednorazowe, papierowe kubeczki! Jeden z wąsatych, „kubeczkowych” zbójców ma nawet wypisane imię – Fafa. Dlaczego? Zdradzą to aktorzy podczas wspomnianych już mini-warsztatów na zakończenie. Główni bohaterowie – lalki zaprojektowane przez Jarosława Kiliana w swej klasycznej, eleganckiej prostocie, bardzo podobają się dzieciom. I tu z pewnością czuwał duch ojca obecnego dyrektora Lalki – Adama Kiliana. Podobieństwo do kultowych pacynek, Jacka i Agatki, jest dość wyraźne. A śliczny osiołek z drewna ciągnie nie tylko wóz, ale i oczy publiczności. W inscenizacji jest więcej pereł i perełek – motywy muzyczne, zabawne, niemal farsowe zagrania i inne. Starannie dopracowana scenografia to kolejny atut „Alibaby…” – zbudowana z nieuchwytnej baśniowości, szczypty melancholii oraz nowoczesności w formach wizualnych niesie szczególną atmosferę. Pachnie wschodnimi przyprawami, kusi kobiercami i lśni klejnotami z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Muzyka Grzegorza Turnaua – jak zwykle na żywo – to osobna historia (choć zespolona z całością). Na wiolonczeli gra Kajetan Pałęcki. Młody artysta odpowiada też za efekty dźwiękowe i dorzuca czasem jakieś zdanie – głębokim, aksamitnym głosem (wiadomo – rodzinne!). Na skrzypcach pięknie wspiera go Kaya Kotarska. Para aktorów, którzy grają wszystkie role – Aneta Jucejko-Pałęcka i Wojciech Pałęcki – świetnie radzi sobie z bogactwem zadań. Ich doświadczenie, lata praktyki oraz wyjątkowe poczucie humoru mają tu ogromne znaczenie.
Fascynujący teatr zakorzeniony w klasyce i tradycji, z mocnym powiewem nowoczesności, smakiem słowa ubarwionego humorem, czytelnym dla dziecka przesłaniem nie starzeje się. Tak samo jak nieśmiertelna baśń – przyciąga wciąż na nowo.
fot. Marta Ankiersztejn