Recenzje

Le Lys dans la Vallee

O filmie „Żurek” w reż. Ryszarda Brylskiego zaprezentowanym podczas Festiwalu Filmowego Przeźrocza w Bydgoszczy pisze Krystian Kajewski.

FIGURA JAKO KOBIETA BALZAKOWSKA

En ce moment madame Figura figurait  a pret a porter…

Tak brzmiały nagłówki gazet ćwierć wieku temu, gdy Katarzyna Figura wsiadła w pociąg do Hollywood i pojechała na planu filmu Altmana.

La Figura, biorąc udział w Pret a porter, jednym ze słabszych filmów reżysera MASH, nie wykorzystała jednak swej szansy. Wykorzystała ją za to kilka lat później na własnym podwórku, a rola w filmie Żurek należy do jej bezapelacyjnie najwybitniejszych osiągnięć. W Bydgoszczy Figura została uhonorowana nagrodą specjalną Festiwalu Filmowego Przeźrocza, a my mieliśmy okazję przypomnieć sobie jak smakuje odgrzewany Żurek.

Le Żurek smakuje wyśmienicie, choć nie tak dobrze jak bouillabaisse niestety. To typowe polskie kino z wszystkimi jego wadami i zaletami.

Ses amours, smakuje tak dobrze, bo jest to rzecz na podstawie Tokarczuk, a jako że Tokarczuk dostała Nobla, to i Żurek smakuje lepiej, bo bardziej wytwornie, nieprawdaż?

 Aussi, historia opowiedziana nie straciła specjalnie na aktualności, a zatem Żurek zachowuje świeżość. Można powiedzieć: bon jour.

 Mais si, film Brylskiego opowiada psychodramę matki (Figura ) i córki (Rybicka), które wspólnie poszukują ojca dla dziecka tej drugiej…

Quel changement dans ce paysage, miasteczko jest małe, wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, ale ojca dziecka Iwonki trudniej znaleźć niż igłę w stogu siana, a rozwiązanie, które następuje pod koniec filmu jest i zaskakujące, i niemoralne, i trochę a la deus ex machina. Ale zanim do niego dojdzie, nasza kobieca dwójka bez sternika wyruszy w poszukiwania, które okażą się nie tylko lekcją życia, ale i trochę lekcją ożywienia martwego języka, a co za tym idzie relacji matka – córka…

Les femmes veulent toujours avoir raison! I aby po ten rozum pójść do głowy, dwie kobiety na skraju niemalże załamania nerwowego, odbywają tę podróż sentymentalną, która jest trochę podróżą do kresu nocy, a trochę wewnętrzną odyseją a rebours, czemu a rebours? Bo obie szukają ojca, Iwonka ojca dla swojego dziecka, ale też swojego Ojca, męża swej matki, który popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg? Czemu zostawił obie kochane przez siebie kobiety? Czemu zdecydował się opuścić je w sytuacji tak przecież ciężkiej? Czemu zdecydował się odejść z tego nienajlepszego ze światów? Kim był w ogóle ojciec Iwonki, księżniczki Burgunda ze wsi Głucha Wola? I kim jest ojciec jej dziecka? Kim jest Bóg Ojciec? Gdzie się, do diabła, ukrywa?

Ce mot me fit chanceler. Nie zdradzę tej tajemnicy. Zresztą zakończenie filmu tylko pozornie ją zdradza, odkrywając jeszcze więcej wątpliwości niż pewności. Ale w kinie takie zakończenia są na wagę złota, bo dzięki nim film tak naprawdę się nie kończy i po wyjściu z kina ta historia trwa jeszcze w nas przez jakiś czas, niekiedy przez całe życie. Całe życie okazuje się zatem filmem, w którym poszukujemy zagubionego elementu: Ojca, który się ukrywa, Matki, która wewnętrznie umarła, wreszcie dziecka, które nie zdążyło jeszcze dorosnąć, jeśli mamy się za artystów, to przecież skazujemy to wewnętrzne dziecko na wieczną niedojrzałość.

A cette epoque? Ta epoka, ta śmieszna przerwa między czasami? Nie ma o czym mówić. Etiuda Victoria, którą przywiozła ze sobą do Bydgoszczy Figura, jest wewnętrznie pusta. Tak jak dzisiejsze czasy w ogólności.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,