Sylwia Chutnik: Pudel na dyskotece; Jarosław Kamiński: Chrapka na apkę; Joanna Jagiełło: Wielki bal; Karolina Grabarczyk: Letni koncert. Harperkids; Wioletta Grzegorzewska: Lola i ptaki. Harperkids, Warszawa 2021 – pisze Izabela Mikrut.
Kolejna partia książeczek w serii Czytam sobie na trzech różnych poziomach wkracza na rynek. Dla dzieci to sposób na ćwiczenie czytania bez rozmyślań nad żmudnymi ćwiczeniami, dla dorosłych – pewnego rodzaju wskazówka, ale też źródło umysłowej gimnastyki. A wszystko przez wymogi dotyczące podstawowych głosek na poziomie pierwszym i drugim w serii: nie wolno tam używać autorom dwuznaków czy zmiękczeń, co automatycznie prowadzi ich do szukania synonimów. Owe synonimy często są nacechowane stylistycznie lub przebrzmiałe, a na pewno niezrozumiałe dla dzieci: może to zniechęcić do lektury zbyt wcześnie, warto zatem czuwać nad przejrzystością treści.
Pierwszy poziom to wkraczanie nowego do opowieści. Sylwia Chutnik w „Pudlu na dyskotece” stawia na zabawę i rozrywkę. Jej bohater uwielbia brokat i to, co pstrokate. Jednak jego upodobanie do inności nie wszystkim się podoba, dochodzi nawet do pewnej awantury. Ale autorka ma sposób na zażegnanie konfliktu i ten sposób przedstawia odbiorcom. W warstwie tekstowej jeden z nielicznych archaizmów to adapter, da się zatem opowieść zrozumieć bez większych kłopotów. W tym tomiku Magda Kozieł-Nowak zajęła się tworzeniem szalonych, zabawnych i karykaturalnych ilustracji. W ten sposób może przyciągnąć dzieci i zachęcić je do czytania „dziwnością”. „Pudel na dyskotece” to opowieść dynamiczna, błyskawiczna i ciekawa także z racji subtelnie wprowadzanych motywów stosunku do inności. Jarosław Kamiński z kolei w tomiku „Chrapka na apkę” wybrał przestrogę dla najmłodszych. Bohaterką tej opowiastki jest mała Maja, dziewczynka o bogatej wyobraźni: potrafi spędzać czas sama ze sobą, nie nudzi się, bo lubi rozmaite gry i przebieranki. Jednak kiedy uda jej się dostać telefon mamy, natychmiast wpada w odmęty internetu. Maja nie wie jeszcze, że nie wszystko w sieci zasługuje na pochwały i że dzieci nie powinny samodzielnie surfować (przeliterowanie słowa „surfing” wydaje się tu niepotrzebne) po internecie. Maja nie poradziłaby sobie, gdyby w odpowiednim momencie nie pojawili się rodzice. Na pewno nie jest to przygoda, którą chce się powtarzać, przegrywa z wyobraźniową rzeczywistością. Autor tłumaczy najmłodszym, że nie powinni wchodzić do internetu bez kontroli rodziców – na krótką metę powinno to jeszcze podziałać. „Chrapka na apkę” pokazuje jednak, że nowe tematy wkraczają już do literatury dla dzieci najmłodszych, nie da się bowiem unikać ich i udawać, że nie istnieją. W „Chrapce na apkę” Tomek Kozłowski decyduje się na ilustracje proste i ciekawe jednocześnie, bardzo lubi pokazywanie z bliska rozmaitych detali – dzięki czemu tworzy efekt dynamiczności i może skupiać uwagę dzieci.
Drugo poziom cyklu to dwa tomiki, mocno się od siebie różniące. W „Wielkim balu” Joanna Jagiełło przedstawia sytuację małej Nel, dziewczynki, która cieszy się nadchodzącym balem kostiumowym w szkole. Jednak tata Nel wyraża swoje zdanie na temat jednorazowych przebrań. Owszem, każdy może kupić sobie strój na karnawał, ale po jednym balu najpewniej wyrzuci go na śmietnik – a to poważne obciążenie dla przyrody. Tata zajmuje się ekologią i potrafi odpowiednio wytłumaczyć swoje racje. Przekonuje córkę, że znacznie zabawniej będzie przygotować strój samodzielnie – zwłaszcza że Nel marzy o tym, żeby przebrać się za Eliota, kociego domownika. Dziewczynka zyskuje szansę na pobuszowanie w szafie mamy, dostaje też nietypowy ogon. Takiego kostiumu nie ma nikt w całej szkole. Nel namawia przyjaciółki do pójścia w swoje ślady – jest jej dzięki temu raźniej. W tej publikacji Jola Richter-Magnuszewska wycina elementy obrazków, co robi duże wrażenie na małych odbiorcach. W „Letnim koncercie” Karolina Grabarczyk wybiera zupełnie inny styl. Nie ma wyrazistszego pomysłu na fabułę: wymyśla tylko, że na łące, na pniu drzewa, owady planują urządzić koncert. Cała publikacja składa się z wyliczeń: nazw owadów (i różnych łąkowych żyjątek), a także roślin, które rosną na łące. Całość uzupełnia nietypowymi instrumentami. Poszerza to być może świadomość maluchów w różnych dziedzinach – i słownictwo. Jednak odbiera przyjemność korzystania z lektury: większość słów dzieci poznają tu po raz pierwszy i bez pomocy z zewnątrz nie poradzą sobie z rozszyfrowaniem znaczeń. Karolina Grabarczyk w dobrej wierze przesadziła: może zamęczyć najmłodszych nadmiarem nieznanych terminów. Nika Jaworowska-Duchlińska wprowadza tutaj ilustracje w tonie infantylne (celowo), ale nawet ona nie podpowie, o co chodzi w utrudnianym tekście.
Na tematy uniwersalne postawiła Wioletta Grzegorzewska. Jej „Lola i ptaki”, czyli opowieść na trzecim poziomie serii Czytam sobie – to zestaw osobistych wspomnień zamienionych w bajkę. Mała Lola to bohaterka, która lubi obserwować przyrodę. Pewnego dnia jej dziadek tworzy stracha na wróble (a raczej straszkę). Dzieci uważają, że zamiast odganiać ptaki, straszka opiekuje się nimi. W końcu jednak znika, a na jej miejscu Lola znajduje magiczny guzik. Wioletta Grzegorzewska decyduje się na subtelne przejście do świata wyobraźni, żeby utrzymać dzieci przy lekturze. Chce zachęcić do ćwiczenia czytania dzięki pomysłowej fabule.