Recenzje

Looper

O spektaklu „Schron przeciwczasowy” wg Georgiego Gospodinowa w reż. Marcina Wierzchowskiego w Narodowym Starym Teatrze pisze Piotr Gaszczyński.

Schron przeciwczasowy inspirowany powieścią Georgiego Gospodinowa to subtelna wycieczka w zakamarki ludzkiej pamięci – historii przez duże „H” oraz tych mniejszych, prywatnych. Spektakl czerpiący ze świetnej książki bułgarskiego pisarza mógł stać się teatralną jazdą bez trzymanki (wszak utwór kipi od groteskowych sytuacji). Czym jest? Precyzyjną, świetnie zagraną, intymną opowieścią „na serio”, pozostawiającą widza z poczuciem niedosytu.

Punktem wyjścia zarówno dla akcji książki, jak i przedstawienia jest walka z postępującą na świecie demencją i chorobą Alzheimera. Ekstrawagancki Gaustyn: wizjoner, typowy, znany z kulturowych klisz „szalony naukowiec” wpada na pomysł stworzenia azylu, będącego remedium na zanik pamięci. Mianowicie odtwarza w skali 1:1 miejsca (początkowo mieszkania wraz z wyposażeniem) charakterystyczne dla okresu, który danemu choremu pomoże w przywracaniu wspomnień (np. z lat 70.) Eksperyment okazuje się genialny, a sam Gaustyn znajduje wielu naśladowców. Mało tego, idea powrotu do przeszłości jest na tyle chwytliwa, że kolejne kraje decydują się na referenda, do jakich czasów chcą cofnąć rzeczywistość, ożywają stare demony, podziały i resentymenty. Tyle i wiele, wiele więcej szalonych, na wskroś groteskowych spiętrzeń znajdziemy w książce Gospodinowa. Co z kolei znajdziemy w spektaklu Marcina Wierzchowskiego?

Przede wszystkim trzy głównie historie, będące osią spektaklu. Pierwsza z nich, to opowieść o Janinie (Anna Dymna), żonie nieżyjącego opozycjonisty, prześladowanego przez komunistyczne Służby Bezpieczeństwa. W swoim azylu, zbudowanym na wzór mieszkania lat 80. (meblościanka forever) ciągle oczekuje albo na powrót męża, albo martwi się o synów (Bogdan Brzyski, Szymon Czacki). Nieustannie wyprawiane urodziny jednego z nich, mieszają się z nalotami bezpieki, szukającej ukrywającego się ojca. Zapętlona w czasach stanu wojennego egzystencja schorowanej kobiety jest jednocześnie jej ukojeniem i przekleństwem. Tylko tu i teraz, na tle meczu Polska-Peru (Boniek forever) z hiszpańskiego mundialu może tak naprawdę żyć – czyli na zmianę cieszyć się i bać, śmiać się i cierpieć. Wielokrotne „granie” w lata 80. jest niezwykle destrukcyjne dla synów kobiety (co obrazuje znaną prawdę, że tego typu choroby niszczą nie tylko pacjenta, ale i wszystkich jego najbliższych).  Historia Janiny i jej rodziny to przede wszystkim popis aktorski Anny Dymnej, która potrafi w ciągu kilku minut oddać tyle różnych stanów emocjonalnych, zmian nastroju, mimiki czy ruchu, ile tylko chora osoba jest w stanie przeżyć podczas kolejnych spotkań z bliskimi. Podobnie jak u Gospodinowa, tu również finalnie dochodzi do sytuacji, w której odkurzanie pamięci przynosi nieoczekiwane skutki – nikt nie zagwarantował, że pacjent przypomni sobie tylko to, co chciałby pamiętać.

Druga historia zapętla się w dwóch czasach – współczesnych oraz odnoszących się do antysemickich wydarzeń w marcu 1968 roku.  Wiesław Serafin (Jacek Romanowski) przyjeżdża, po latach emigracji, wraz z synem Moshe (Michael Rubenfeld) ze Stanów Zjednoczonych do Polski. W odzyskaniu pamięci Wiesławowi mają pomóc spotkania ze Stanisławem Plichtą (Bolesław Brzozowski) czyli… byłym oficerem SB, który go inwigilował. Paradoksalnie ten, który pracował dla systemu uwielbiającego fabrykować dowody, ma być tym, który pomoże przywrócić pamięć wygnanemu z kraju polskiemu Żydowi. Historia relacji dwóch Panów nabiera niespodziewanego kształtu (ma większy ładunek sytuacji komicznych niż dramatyczny finał opowieści Janiny), pomaga w tym historia miłosna, która znajdzie swój sentymentalny, nieco łzawy, ale w gruncie rzeczy piękny finał na końcu spektaklu. Zarówno losy żony opozycjonisty, jak i polsko-żydowskiego emigranta dzieją się wobec wydarzeń o charakterze ogólnonarodowym (odpowiednio stan wojenny, antysemickie zamieszki). Pokazuje to dwie rzeczy: pierwsza to ta, że pamięć indywidualna jest niepełna bez pamięci zbiorowej, wyrwana z kontekstu historycznego nie daje się w pełni zrozumieć. Z drugiej zaś strony pamięć zbiorowa jest niczym innym jak zlepkiem milionów wspomnień i przeżyć indywiduów. Ile osób, tyle wersji danych wydarzeń. Historia nigdy nie była i nie jest czarno-biała. Ma w sobie wszystkie odcienie szarości.

Na tym tle ciekawie wypada najbardziej ekstrawagancka opowieść rodem z Alp Yorgosa Lanthimosa. U greckiego reżysera grupa osób za odpowiednią opłatą mogła „udawać” zmarłą osobę, zamieszkać z jej rodziną, zachowując się zupełnie tak, jak gdyby nic się nie stało. W spektaklu Wierzchowskiego Iwo Radanowicz (Zbigniew W. Kaleta) zostaje poproszony o odgrywanie roli zmarłego ojca swojej znajomej. Prowadzi to do nieoczywistych konkluzji – czego skutkiem jest coś na kształt autoterapii bohatera, zdającego sobie sprawę z własnych błędów popełnionych wobec córki. Trzecia z historii jest najbardziej prywatna, ale i najbardziej uniwersalna – może zdarzyć się wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną.

Dlaczego we wstępie wspominam o niedosycie? Bo samo zaczerpnięcie pomysłu z Gospodinowa, by stworzyć własne historie mi nie wystarcza. Równie ciekawą, jeśli nie ciekawszą warstwą książki bułgarskiego pisarza jest groteskowa, ogólnoeuropejska fiksacja na punkcie powrotu do przeszłości. Referenda w każdym kraju, kłótnie o to, do jakich czasów wrócić, absurd odgrywania tych samych wydarzeń, jak gdyby nigdy wcześniej nie miały miejsca, w końcu uliczne rozróby między komunistami a narodowcami, próby rozgrywania historii w imię doraźnych interesów, kompromitacja zarówno postępowców, jak i tradycjonalistów – to wszystko kołtuni się na kartach powieści. Aż prosiło się o wyjście poza Gaustynowskie (w spektaklu Gabi Gaustyn – Małgorzata Gałkowska) dekoracje i pokazanie naszego dzisiejszego piekiełka, wylewającego się każdego dnia z ekranów telewizorów. Dostaliśmy świetnie zagrane opowieści, ale nie dostaliśmy Polski Anno Domini 2024, w której absurdach zapętlamy się wszyscy każdego dnia.

fot. Ł. Gągulski

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , ,