Dezső Kosztolányi: Dom kłamczuchów. PIW, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Dezső Kosztolányi to autor, którego bezwzględnie trzeba znać. Wystarczy zresztą zajrzeć do pierwszego z opowiadań z „Domu kłamczuchów”, tytułowego dla tomu, żeby przekonać się, że o tej prozie nie da się łatwo zapomnieć. Nie tylko ze względu na precyzję w odmalowywaniu charakterów ludzkich, ale też z uwagi na puentowanie poszczególnych opowieści. Opowiadania zamieszczone w tym zbiorze są przeważnie krótkie, za to nasycone emocjami i przekonującymi spostrzeżeniami na temat człowieka. Autor lubuje się zwłaszcza w prezentowaniu drobnych słabości ludzi – którzy na bazie nieprawdy budują sobie cały mikrokosmos.
Przede wszystkim jest w tych utworach Dezső Kosztolányi obserwatorem: rejestruje to, co mógłby zobaczyć każdy zwyczajny przechodzień, umiejscawia akcję w bardzo wyrazistych przestrzeniach, żeby ją uprawdopodobnić i żeby zasugerować, że tak samo dobrze jak otoczenie jest w stanie poznać zakamarki psychiki postaci. Nie ma zbyt dużo czasu na odtwarzanie charakterów, ale radzi sobie z tym za każdym razem mistrzowsko – przez wydobywanie na światło dzienne jednego motywu, rysu lub wydarzenia, które staje się rodzajem definicji, buduje porozumienie z czytelnikami. Za każdym razem zaprasza odbiorców do kilku stron historii – jednak dostarcza za jej pomocą tak wielu wrażeń, że odbiorcy mają poczucie uczestniczenia za każdym razem w nowym uniwersum. Dezső Kosztolányi nie zawsze proponuje momenty przełomowe w życiu bohaterów – czasami skupia się na detalach, jednak wie, co zrobić, żeby odmalować pełnię doświadczeń w kilkunastu zaledwie akapitach.
Co ważne, ten autor unika powtarzalności w formie. Za każdym razem znajduje osobny sposób prowadzenia narracji – taki, który pozwoli uzyskać najlepszy efekt dla puenty opowiadania. Sięga po różnych bohaterów (wskazywanie tematów wiodących – motywu śmierci albo kłamstwa – w żadnym razie nie oznacza możliwości wskazania ulubionych schematów czy wykorzystywanych najchętniej scenariuszy. Autor bazuje na ciągłym zaskakiwaniu czytelników: przenikliwością spojrzenia oraz wnioskami wyciąganymi bardzo trafnie ze szkicowanych sytuacji. Nie pozostawia miejsca na wątpliwości, wie, jak operować uczuciami – zarówno jeśli chodzi o te u bohaterów, jak i o te u czytelników.
„Dom kłamczuchów” w efekcie staje się wyjątkowym zbiorem opowiadań. Wyjątkowym – bo trudno byłoby wskazać tutaj utwór słabszy, niewarty lektury. Dezső Kosztolányi potrafi dotrzeć do czytelników i obudzić w nich silne emocje – a przecież nie zawsze odwołuje się do wydarzeń powszechnie znanych czy oswojonych. W mikroświatach, które przedstawia, ma pełną wiedzę na temat bohaterów, nawet jeśli nie wszystko zaprezentuje odbiorcom. Ten tom bez wątpienia jest literackim arcydziełem i zasługuje na obecność w świadomości czytelników. Za sprawą świetnej znajomości ludzkiej psychiki autor może odwoływać się do najdziwniejszych doświadczeń i wydarzeń – a i tak pozostanie w pełni przekonujący.