Barbara Magierowa, Antoni Kroh: Z polskiego na nasze, czyli prywatny leksykon współczesnej polszczyzny. Iskry, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Zaczęło się od kolekcji, którą mamy Barbary Magierowej i Antoniego Kroha zapoczątkowały i prowadziły, zapisując zachwycające czasem (a czasem przygnębiające, jeśli brało się pod uwagę wyłącznie ponury kontekst społeczny) frazy: z obiegowych dowcipów, z haseł na plakatach, z broszur partyjnych, z mediów i z języka ulicy. Czasami udawało im się zarejestrować wygłaszane przez pijaków powiedzenia, innym razem – skojarzenia społeczne, odpowiedź na drętwotę nowomowy lub po prostu próbę umilenia sobie codzienności przez śmiech. Monumentalne dzieło kontynuowali Antoni Kroh i Barbara Magierowa, a ponieważ wydawnictwo Iskry dzięki Wiesławowi Uchańskiemu nie boi się stawiać na publikacje pozornie bez „potencjału bestsellerowego” (hasło z tomu!) – księga językowych ciekawostek trafia na lady księgarskie. To pozycja wymarzona dla tych wszystkich, którzy lubią sprawdzać, jak język odzwierciedla lub kształtuje rzeczywistość, dla tych, którzy potrzebują wyjaśnień i rozczytań dotyczących językowego obrazu PRL (i nie tylko, bo przecież po 1989 roku autorzy dalej szukają ciekawostek w mowie i piśmie, chociaż tutaj proponują niezbyt rozbudowaną i nie w pełni oddającą realia składankę).
Magierowa i Kroh sięgają po zmiany znaczeń i po operacje na języku, te, które zaowocowały dowcipnymi przeróbkami pierwowzorów. Sprawdzają, jak odbiorcy rozbijali sztuczne twory i budowali na ich bazie nową jakość, jak ludzie reagowali na narzucane im językowe formuły. Odnotowują pojedyncze słowa – czasami trzeba podać ich definicje, czasami – pierwowzór, innym razem wystarczy po prostu cytat, który wyjaśnia wszystko, sięgają po całe frazy, albo wyimki z dłuższych partii tekstowych. Nie stronią od kabaretu (który przecież w PRL-u funkcjonował zupełnie inaczej niż dzisiaj) i od artykułów prasowych. Ocalają to, co w języku nietrwałe, przy okazji pokazując potęgę kreatywności zwykłych ludzi. Można by się zastanawiać, jaką wartość po latach będzie mieć żartobliwy komentarz rzucony mimochodem przez nietrzeźwego przechodnia, a jednak i dzięki takim notatkom kształtuje się obraz przeszłości. Dla odbiorców starszych – możliwość skonfrontowania wspomnień z zapiskami (niewykluczone, że po lekturze ktoś zechce kolekcję uzupełnić, w końcu nie ma tu mowy o dziele zamkniętym i skończonym), dla odbiorców młodszych – źródło wiedzy i swoisty komentarz do obyczajowości czy relacji społecznych.
Nie da się z tej książki korzystać jak z tradycyjnego słownika, trzeba ją raczej przeczytać od deski do deski (i nie będzie to lektura przykra!). Strzałem w dziesiątkę okazała się tu kompozycja: układ chronologiczny, w ramach chronologii: tematyczny i dopiero na samym końcu alfabetyczny, w obrębie pojedynczych rozdziałów. Dla tych, którzy znają hasło, ale nie znają źródłosłowu, przydatny będzie indeks – jednak zbyt łatwo wciągnąć się w czytanie i sprawdzanie, co też autorom udało się wynaleźć, raczej nie skończy się na wybranych tematach. Prawie osiemset stron dobrej zabawy i pewnej refleksji historycznej fundują odbiorcom Antoni Kroh i Barbara Magierowa.
„Z polskiego na nasze” to książka, która pokazuje, dlaczego warto interesować się przemianami zachodzącymi w języku i rejestrować je na bieżąco.