O spektaklu „Kulawa kaczka i ślepa kura” na podstawie książki Ulricha Huba w reżyserii Anny Przygody i Tomasza Kowola w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie pisze Paulina Sygnatowicz.
„Kulawa kaczka i ślepa kura”, spektakl warszawskiego Teatru Guliwer, to piękna i wzruszająca opowieść o marzeniach, przyjaźni i odwadze. Choć pokazywana na małej scenie, nie brakuje jej ciekawych inscenizacyjnych rozwiązań. Swoją treścią i formą może zachwycić nie tylko dzieci, ale także i dorosłych. Tym drugim przypominając, że warto czasem na dorosłe konflikty spojrzeć oczami dziecka.
Mariusz Gołosz, finalista Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2022), przełożył na sceniczny język znaną polskim czytelnikom książkę niemieckiego pisarza Ulricha Huba, nie tracąc jej wielowymiarowego przesłania. „Kulawa kaczka i ślepa kura” jest jak cebula. Każda kolejna scena niesie ze sobą inne znaczeniowe warstwy. „Dla mnie to opowieść o strachu – jedna postać ma go za dużo, a druga nie ma go wcale – mówił w rozmowie z serwisem ladnebeb.pl Ulrich Hub – Dla dzieci to książka o przyjaźni, a dorośli często mówili mi, że to historia miłosna. Najważniejszą rzeczą dla mnie jest to, że każdy może znaleźć własną interpretację.” Swoją interpretację znaleźli też Anna Przygoda i Tomasz Kowol, którzy nie tylko wyreżyserowali spektakl, ale także w nim zagrali. Siła ich inscenizacji leży w tym, że tej interpretacji nie narzucają. Traktując widzów po partnersku pozwalają im samodzielnie dojść do tych znaczeń, które najmocniej w nich rezonują.
Prawdziwa przyjaźń szczerości się nie boi
Historię zaczytanej w książkach kaczki, która boi się latania (Anna Przygoda) i kury, która mimo swoich fizycznych ograniczeń stara się wyciska życie jak cytrynę (Tomasz Kowol) faktycznie można interpretować na wiele sposobów. Pierwszą warstwę stanowi opowieść o przyjaźni. Choć kaczkę i kurę łączy wspólne podwórko, różni podejście do życia. Tej pierwszej, zamkniętej w sobie introwertyczce, wystarcza własny ogródek, a za świat – wyobraźnia. Działa z myślą o innych, a nie o sobie. Ta druga, spragniona jest przygód i podziwu otoczenia (marzy o wielkiej imprezie, na której wszyscy zatańczą tak, jak ona zagra). Mimo to decydują się wyruszyć we wspólną podróż w poszukiwaniu miejsca, gdzie spełniają się marzenia. I jak to w życiu bywa, nie obywa się bez konfliktów. Te zaś rodzą się, gdy bohaterowie zostają postawieni w ekstremalnych sytuacjach (np. muszą przejść nad przepaścią przez cienką kładkę).
Przygoda i Kowol wprost pokazują, że napędzani strachem potrafimy powiedzieć o kilka słów za dużo. Pokazują też, że prawdziwa przyjaźń w imię wyższych celów (ratowania bliskiej osoby) potrafi je przełknąć jak gorzką pigułkę. Ale to nie znaczy, że zapomnieć. Wreszcie, że tylko wyrzucenie z siebie wszystkich żali potrafi oczyścić atmosferę. Cenna to lekcja – nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych. Pokazuje, że za naszymi, często przykrymi zachowaniami kryją się niebagatelne motywacje. Te zaś często wynikają z naszych wcześniejszych doświadczeń. Ich zrozumienie i zaakceptowanie pozwala nam budować wartościowe relacje.
Siła wyobraźni
„Kulawa kaczka i ślepa kura” to także piękna opowieść o marzeniach i wyobraźni. Tej ostatniej nie brakuje nie tylko głównym bohaterom, ale także Aleksandrze Starzyńskiej, która przygotowała scenografię, kostiumy i lalki. Wspierana przez Amadeusza Nosala (multimedia) i Damiana Pawella (reżysera świateł) w fantastyczny sposób zagospodarowała niewielką przestrzeń Sceny Liliput tworząc przestrzeń dla spektaklu drogi. Kura i Kaczka wyruszają w podróż ze swojego niewielkiego podwórka przemierzając groźne lasy, przechodząc nad przepaścią, wspinając się na ogromną górę, aby dotrzeć do celu. A ten w finale okazuje się zaskoczeniem – nie tylko dla bohaterów, ale i dla widzów, odsłaniając kolejną warstwę tego kameralnego, ale mającego ogromną moc przedstawienia. Wszystko to sprawia, że jest to wspaniała wizualna i intelektualna uczta dla widzów w każdym wieku.
fot. Marek Zimakiewicz