Recenzje

Mamusie z odsieczą

Alek Rogoziński: Teściowe muszą zniknąć. W.A.B., Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Teściowe są dwie i dogadują się niemal wyłącznie dzięki dyplomacji i sprytowi potomstwa – które, kiedy tylko może, rozdziela wizyty kochanych mamuś i hamuje wszelkie narzekania. Skontrastowane, stanowią podstawowy powód stworzenia książki „Teściowe muszą zniknąć”. Alek Rogoziński bawi się ich portretami, a może raczej karykaturami. Autor bardzo ułatwia sobie zadanie przez wybór stereotypów. Maja jest kobietą postępową. Cieszy się życiem, ma też bogate życie erotyczne. Bez przerwy angażuje się w protesty i manifestacje, nie ma nawet większego znaczenia, czego dotyczą – wystarczy, że można się wyszumieć i dać upust energii. Tej Mai nie brakuje. Kazimiera to jej całkowite przeciwieństwo i typowy moher. Regularnie wpłaca datki na pewne radio, tępi LGBT i feministki, tęskni za średniowieczem. Jest zacofana, konserwatywna i odporna na racjonalne argumenty. Pomaga trochę autorowi we wprowadzaniu satyry politycznej – im dalej w akcji, tym więcej zajmuje się Rogoziński charakterystykami obu teściowych. Zmusza je do współpracy, bo tylko tak będzie można uwolnić z aresztu syna Kazimiery a zięcia Mai.

„Teściowe muszą zniknąć” to powieść przygotowana na wesoło, więc też bardzo upraszczana i czerpiąca ze schematów. Oto podczas drugiej wojny światowej w piwnicy jednego z budynków zostaje ukryty skarb. Informacje o nim zostają podzielone tak, żeby skarb nie wpadł w niepowołane ręce. I chociaż stolica się zmienia, wiadomość dociera do Anieli i jej męża. . A także – niestety – do przestępców. I tak zaczyna się wyścig po skarb. Kiedy ginie sąsiadka-wariatka, która zawsze popadała w konflikty z Amelią i jej mężem, podejrzenia padają na tego ostatniego. Stąd pomoc teściowych – i bardzo poważne zaangażowanie w wydarzenia, delikatnie mówiąc, niecodzienne. Alek Rogoziński odrzuca dopieszczanie intrygi na rzecz zabawy profilami osobowościowymi. Lepiej czuje się w prostych opisach i stereotypach niż w budowaniu biegu wydarzeń, co więcej – sprawia wrażenie, jakby obmyślanie akcji było dla niego jedynie pretekstem do właściwego celu – czyli rozśmieszania przez dość przewidywalne wizerunki. Są tu dwie starsze panie, które przyjmują skrajnie różne postawy – z takimi (choć mniej wyostrzonymi) można się spotkać na co dzień. Widać wyraźnie, że Rogoziński dąży do nakreślenia własnych odczuć. Chce pokazać, po czyjej stronie stoi, chce skrytykować – chociaż na wesoło – postawy zaślepionych przez różne ideologie lub bezsensownie wierzących politykom – ludzi. Tu śmieje się z zaściankowości i z konserwatywnych postaw uniemożliwiających normalne życie w XXI wieku. Zgryźliwość złagodzona przez dowcipy sprawia wrażenie lekkiej rozrywki, jednak poglądy autora mocno przebijają się w narracji i sprawiają, że czasem ma się wrażenie mentorskiej pogadanki – a to już nie jest efekt, którego oczekują czytelnicy od powieści rozrywkowej.

Jest jeszcze jeden motyw, który bardzo w tej książce zwraca uwagę. Alek Rogoziński ma tendencję do rozśmieszania czytelników drobnymi dopowiedzeniami do portretów. Nie zna umiaru i w efekcie każde zdanie obudowuje niepotrzebną dygresją, zbędną charakterystyką bohatera albo komentarzem, który nic nie wnosi do akcji. Tym może nawet zmęczyć – zbyt dużo jest tych odskoczni, lepiej by było, gdyby autor zajął się dopracowywaniem konstrukcji albo rozwijaniem dalszych płaszczyzn odbioru, a nie pozował na żartownisia, który na każdy temat ma jakieś skojarzenie i nie umie się powstrzymać przed podzieleniem się nim z czytelnikami.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,