Recenzje

METAFIZYKA W HADESIE

O spektaklu NIC w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie pisze Joanna Raba.

Kiedy widzowie szukają swoich miejsc, przed rozpoczęciem najnowszego spektaklu Krzysztofa Garbaczewskiego pod tytułem Nic, znajdują osobliwe sześciany porozkładane na każdym z foteli. Plastikowe kostki obklejone są po bokach czarnymi figurami geometrycznymi, a od góry opatrzono je grubą ramą z mechatego materiału. Aby usiąść musimy tę kostkę podnieść i mimowolnie zastanowić się nad tym, co właśnie trzymamy w ręku.

Przyznaję, że nie od razu zauważyłam, iż scenografia spektaklu dzieliła pewne wspólne cechy z tymi naszymi futerkowymi obiektami. Odpowiednikiem puchatej ramy z plastikowej kostki jest największy obiekt na scenie – mam na myśli wysoką ramę z białego płótna z ogromnym prostokątnym otworem w środku. Jest to z pewnością odniesienie do obrazu Czarny kwadrat na białym tle Kazimierza Malewicza, który Garbaczewski wymienił wśród inspiracji przy tworzeniu spektaklu. Już w pierwszych chwilach przedstawienia na scenę wychodzi trzech ludzi ubranych w kombinezony i wypełnia ją drobno cyframi, używając do tego czarnego spreju.

W tym pustym, tak specyficznie ozdobionym oknie będzie stać przez większość czasu charakterystyczna wersja mitologicznej Eurydyki (Olga Belinskaia). U Garbaczewskiego jest to bosa kobieta w pasiastej piżamie (czy też w pasiaku), dziwnie wykrzywiona, sugerująca brak kontaktu ze światem, najwyraźniej nieodwracalnie zmieniona. Białą ramę, której się lunatycznie uczepiła, ciągnie przy pomocy lin Orfeusz (Krzysztof Zawadzki), który zszedł do Hadesu, aby wydostać zmarłą z tego niebytu. Jego mozolna wędrówka, raz ku widowni, to znów w głąb sceny, trwa niemal cały spektakl. Orfeusz snuje w tym czasie wiele rozważań o bycie, o trwodze, o pamięci, o śmierci. Kiedy jednak Eurydyka zostaje pochłonięta przez czarną ruchliwą masę, którą tworzą aktorzy pod ciemną płachtą, Orfeusz wpada w szał i odpycha ramę, z którą tak niestrudzenie wędrował aż pod sam sześcian wypełniony abstrakcyjnymi animacjami. Jego wysiłki właśnie poszły na marne.

To nie jedyny, choć dla mnie najbardziej przenikliwy motyw w przedstawieniu. Jest też stosunkowo najbardziej wyrazisty, ponieważ inne działania aktorskie są bardziej rozproszone lub epizodyczne. Możemy zobaczyć kondukt pogrzebowy, ćwiczenia fizyczne, grę na pianinie, czy też wysypywanie z worka i deptanie czegoś, co przypomina keramzyt. Niektóre z tych działań w pewien sposób korespondują z tekstem, wiele jednak wydaje się niezależnych w swoje formie, czy nawet rozbijających znaczenie tekstu, jak na przykład uporczywe mlaskanie, które trwało nieustępliwie przez cały monolog Pawła Kruszelnickiego.

Również na poziomie tekstu metafizyczne rozważania nie dotyczą wyłącznie Orfeusza. Całość przetykana jest także innymi tekstami, z których najłatwiej można wychwycić poezję Bolesława Leśmiana.

Niezależnie jednak od rodzaju środków i sposobu powiązań między nimi rozważania Garbaczewskiego w Nic krążą wokół ciała, erotyki, formy i jej metamorfoz, sensu istnienia, a przede wszystkim śmierci i nicości jako sposobu na (nie)istnienie bytu.


Joanna Raba – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,