Michał Karczewski, aktor Teatru Fredry w Gnieźnie, odpowiada na kwestionariusz osobowy Wiesława Kowalskiego.
A jak ALATYR. Niezależny teatr, gdzie przeżyłem mnóstwo wspaniałych i nieprzyjemnych chwil. Żaden teatr instytucjonalny nie dałby mi przeżyć tego, co przeżyłem z Alatyrem. Mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną w tym teatrze.
B jak BŁĘDY. Popełniam je, jeśli tylko mam taką możliwość. W pracy próbuję wszystkiego. Lubię badać różne przestrzenie, sprawdzać co działa na mnie i na innych, a co nie.
C jak CZUJNOŚĆ. Oczy dookoła głowy. Partner. Dialog. Tu i teraz. Nie wyobrażam sobie inaczej bycia na scenie.
D jak DĄBROWSKI WACŁAW. Wspaniały pedagog i aktor Teatru Dialog w Koszalinie. Wychowywał mnie, namawiał, bym nigdy nie zapomniał o byciu Człowiekiem (kiedy przestaję nim być, natychmiast wracam pamięcią do spotkań z moim Mistrzem). Gdyby nie On, nie wiem, gdzie bym dzisiaj był.
E jak ETAT – czyli trudny temat, który cały czas się przewija w rozmowach… Czy na nim być, czy nie, jakie są jego plusy, jakie minusy…
F jak FORMA szeroko pojęta. Lubię o niej myśleć, konfrontować się z nią, szukać jej. Jestem otwarty na wszelkiego rodzaju działania i próby.
G jak GOTOWOŚĆ. Przed spektaklem, jak za dotknięciem różdżki, głos wraca, gorączka znika, kręgosłup sam się reperuje. Zawsze staram się dawać 120% procent z siebie, żeby jak już miało spaść, to najniżej do 110. Inaczej nie widzę sensu, by wychodzić na scenę.
H jak HOCHSZTAPLERKA, której nie brakuje w polskich teatrach (szczególnie w tekstach i spektaklach dla dzieci).
I jak IMPROWIZACJA – czyli coś, na co czekam w każdym spektaklu. Uwielbiam, kiedy jest na nią przestrzeń.
J jak JAKOŚĆ. Zawsze staram się dążyć do perfekcji. Często kosztem wielu rzeczy, niestety.
K jak KOLTÈS BERNARD-MARIE – genialny pisarz. Nie pamiętam, ile razy widziałem genialną „Samotność pól bawełnianych” Radka Rychcika. Byłem bardzo ciekawy, co z nią zrobi. Zazdroszczę Niemczykowi i Nosinskiemu, też są genialni. NBC też.
L jak LUDZIE. Ludzie inspirują. W teatrze interesuje mnie Człowiek.
Ł jak ŁUKASZ LEWANDOWSKI – świetny Człowiek, wspaniały aktor, perfekcjonista. Był moim pedagogiem, zrobiłem z nim wspaniały dyplom w AT („In Treatment”, wspominam go z uśmiechem i łzą). Asystowałem mu na przedmiocie „Sceny dialogowe”, otrzymałem dzięki temu wspaniałe narzędzia do wkroczenia na ścieżkę do bycia pedagogiem. Mam niezwykłą przyjemność pracować przy projektach dubbingowych, które reżyseruje.
M jak MARZENIA.
N jak NIEMOŻLIWE, które nie istnieje.
O jak OFF, który chce, który nie ma budżetów, który często robi lepsze rzeczy od niejednej instytucji, wydającej krocie na realizacje. Trzeba się nim tylko trochę zainteresować, trochę w niego uwierzyć, a nie z góry traktować z dystansu.
P jak PRAWDA. Nie ma nic gorszego od ściemy w teatrze. Nie chcę oszukiwać ani siebie, ani widza.
R jak ROCKY, a właściwie „Rokcy Babloa” w reż. Jakuba Kasprzaka, czyli najważniejszy dla mnie spektakl, w którym biorę udział.
S jak SZACUNEK do wszystkich, do wszystkiego.
Ś jak ŚWIADOMOŚĆ ciała, słowa, myśli, gestu, kroku, działania, bycia, intencji, spojrzenia, czucia.
T jak TERMINY – ustawianie kalendarza, zachodzące zmiany, planowanie podróży (gdzie, czym, kiedy dotrzeć)… Stresujące i denerwujące.
U jak USTAWKI, które powodują zaciskanie zębów i pięści… Reżyser: „Teraz się śmiejesz!”; „Zrób teraz coś głupiego!”; „Ja już to reżyserowałem w (miasto), wiem, jak to ma być!” Koledzy aktorzy: „Czy mógłbyś…, bo ja…”… Serio?
V jak V-EFFEKT i badanie Brechta.
W jak WYMARZONE WYBRZEŻE, gdzie chciałbym się kiedyś znaleźć i dożyć niekoniecznie spokojnej starości (pochodzę z Pomorza i wiem od zawsze, że pomorze to moje miejsce na ziemi).
Y jak YODA: „You must unlearn what you have learned”
Z jak ZESPÓŁ i ZDROWIE – tutaj musiały się pojawić dwa pojęcia. Nie wyobrażam sobie teatru, w którym każdy gra do innej bramki. Marzę o byciu sprawnym do śmierci (fizycznie i intelektualnie).
Ż jak ŻYCIE PRYWATNE, o którym zapominam, będąc w procesie. Kiedyś w ogóle nie było czegoś takiego jak „życie prywatne”.
Fot. Dawid Stube