Izabella Frączyk: Koniec świata. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 (wznowienie) – pisze Izabela Mikrut.
Marylka prowadzi szczęśliwe życie jako singielka, porzucona przez narzeczonego nie narzeka na brak towarzystwa ani brak pomysłów. Bohaterka wznawianej właśnie powieści Izabelli Frączyk „Koniec świata” uczy, jak żyć bez kompleksów i nie przejmować się związkami. W swojej codzienności zajmuje się pracą dla agencji reklamowej, musi wykazywać się kreatywnością, a to dostarcza wystarczająco dużo wrażeń. A skoro bohaterka rozpaczliwie nie szuka miłości, miłość szybko ją odnajdzie: na horyzoncie pojawia się pracowy przystojniak, Marcel. Mężczyzna znany z tego, że dokonuje licznych sercowych podbojów, nagle zwraca uwagę na koleżankę z pracy. Być może do niczego by nie doszło, gdyby nie weekendowy wypad w sprawach zawodowych. Marcel i Marylka muszą sprawdzić, jak przygotować kampanię dla sopockiego pensjonatu. Trafiają do miejsca, w którym czas się zatrzymał – i są traktowani dość obcesowo. Trudno sobie wyobrazić, żeby w dobie nadmiernej troski o klienta można było do tego stopnia zaniżać standardy: jednak właścicielka pensjonatu nie boi się odchodzić od szablonowego myślenia, co może przynieść jej fortunę. Na razie jednak testuje swoje pomysły na parze bohaterów.
Marcel od pewnego czasu podrywa Marylkę, Marylka wydaje się odporna na jego uroki – ma zbyt dużo rozsądku, żeby wdawać się w romans bez przyszłości. Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że jeden z klientów agencji reklamowej pracować chce tylko z Marylką – i wręcz żąda spotkania z nią. I tak w egzystencję kobiety wkracza kolejny adorator. A wszystko w obliczu zbliżającego się końca świata. Kalendarz Majów nie kłamie – niedługo ludzkość przestanie istnieć. A skoro tak, można nie przejmować się konwenansami. Izabella Frączyk dobrze operuje sztucznie podsycanymi lękami społecznymi, coś, co kilka lat temu (powieść została wydana w 2014 roku) wywoływało jeszcze oddźwięk, czyli kolejne rewelacje o datach kresu świata, zostaje w książce wyśmiane. Udaje się intryga, to jest doprowadzenie do spotkania postaci, które nie zamierzają wiązać się ze sobą – w ekstremalnych warunkach emocje rozwijają się zupełnie inaczej, a Frączyk świetnie zdaje sobie z tego sprawę i potrafi przekonująco pokazać w powieści.
„Koniec świata” to lektura dość konwencjonalna, wydarzenia biegną tak, jak można by się tego spodziewać, liczy się historia romansowa, ale i humor w codzienności bohaterki – nieprzypadkowo autorka zdobywa sobie coraz większą publiczność. Pisze lekko i z wyczuciem, nie przeciąża warstwy obyczajowej nadmierną liczbą refleksji nad miłością. Chodzi bardziej o to, żeby przekonać czytelniczki do pełnej samodzielności, do kontroli nad sytuacją i do tego, że z powodu faceta nie warto wpadać w kompleksy. Marylka zna swoją wartość i to jest najlepsza jej cecha. Ponadto autorka ładnie ozdabia w powieści drugi plan – a właściwie to dalszoplanowymi opowieściami wzbogaca historię. Skoro od Marylki wymaga się kreatywności w pracy, bohaterka udowodni również poza nią, że ma nie lada wyobraźnię i potrafi z niej korzystać w najtrudniejszych sytuacjach. Nic dziwnego, że „Koniec świata” wraca na rynek: jest to jedna z ciekawych powieści Izabelli Frączyk, książka, która pokazuje, że autorka ta ma na rynku literatury kobiecej silną pozycję.