„Trojanki” w reżyserii Jana Klaty z Teatru Wybrzeże w Gdańsku na 39. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych – pisze Anna Czajkowska.
„Trojanki”, klasyczna tragedia grecka autorstwa Eurypidesa i ostatnia część napisanej przez niego trylogii tragicznej (pozostałe się nie zachowały), wydają się niezwykle aktualne. Choć wystawiono je wieki temu (w 415 roku p.n.e.), wciąż zdumiewają trafnością spostrzeżeń, mrocznością oraz sugestywnością scen; obrazem przepowiedzianego przez wyrocznię i dopełniającego się koszmaru, z którym zmierzyć się muszą kobiety, wdowy po wojownikach. Pozbawione nadziei, przegrane, skazane na niewolę, żegnają się z upadłą Troją i poległymi w walce bliskimi, przygotowując na haniebny los. Jan Klata, który wyreżyserował eurypidesowy dramat korzystając z gościnności Teatru Wybrzeże, a teraz zaprezentował swój spektakl podczas 39. Warszawskich Spotkań Teatralnych, pozostaje wierny duchowi i tekstowi autora, choć nie stroni od elementów nowych, współczesnych. Wprowadza na scenę kolejnych bohaterów, dynamizując w ten sposób dramat, który jest prawie pozbawiony akcji. Eurypides eksponuje pojedyncze, bardzo plastyczne sceny, wypełniając je pieśniami lamentacyjnymi chóru (jakże sugestywnymi!), eksklamacjami i silnie wybrzmiewającymi monologami bohaterek. Klata dokonuje skrótów i zmian w przebiegu akcji, tworząc z pomocą Olgi Śmiechowicz autorski, momentami mocno zaskakujący spektakl. Wraz ze znakomitym zespołem wspomnianego teatru, kreśli „obraz po bitwie”, wypełniony portretami stanów psychicznych głównych bohaterek (Eurypides zerwał z heroicznym ukazywaniem wojny trojańskiej, ukazując porażające grozą osobiste dramaty bohaterek). W centrum stawia studium cierpienia, koncentruje się na nieuniknionym upadku wartości. Podobnie jak Eurypides, Klata nie dostrzega w wojnie żadnego „mitycznego heroizmu”. Obaj prezentują teatr brutalny, pełen grozy. Tak samo w starożytności, jak i dziś, wojna to ból, zniszczenie i okaleczenie, grabieże i okrutne ludobójstwo.
Klata nie zmienia miejsca akcji, pozostawia je w starożytności. Tragedia rozpoczyna się wśród ruin i pogorzelisk znamienitego miasta, na ziemi okaleczonej, skrwawionej i pozbawionej nadziei dla tych, którzy przeżyli wojnę. Po dziewięciu latach krwawych zmagań Troja upadła, zdobyta podstępem, który obmyślił sprytny Odyseusz. Mężowie zginęli, a trojańskie kobiety trafiają do greckiej niewoli, gdzie o ich losie decydują zwycięzcy, a one same nie mają żadnej mocy działania, skazane na lament i krzyk rozpaczy w obliczu barbarzyńskich czynów. Pozostaje pytanie i wątpliwość: czyżby sprawa porwania mitycznej Heleny stanowiła jedynie pretekst dla greckich wojsk, zainteresowanych jedynie podbiciem bogatej i położonej w doskonałym strategicznym miejscu Troi? Głównymi bohaterkami „Trojanek” pozostają kobiety. „Wydaje mi się fascynujące, że Eurypides oddaje głos kobietom. To jest w ogóle opowieść o ofiarach i też oczywiście o zemście ofiar, bo żadna tragedia nie jest czarno-biała, szczególnie u Eurypidesa” – mówi Jan Klata. Budowany przez reżysera dramatyzm sytuacji pozwala skupić całą uwagę na aktorkach, grających matki, wdowy, córki. Zarówno w rzeczywistości, jak i na scenie, świat, w którym mężczyźni toczą swe wojny przeradza się płynnie w pole bezwzględnej zemsty, gdzie tak zwana słaba płeć płaci najwyższą cenę. Katastrofa, do której zmierza każda tragedia, już się dokonała, podobnie jak nieuniknione zniszczenie i ostateczny upadek wartości. Na zgliszczach pojawiają się przerażone Trojanki, wypalone przez lament i skargę, której nikt nie słucha – Polyksena (Magdalena Gorzelańczyk), Andromacha (Katarzyna Dałek), Apolonia (Sylwia Góra-Weber), Akanta (Magdalena Boć), Sophia (Małgorzata Brajner), Enyo (Agata Bykowska). Przewodzi im Hekabe (Dorota Kolak), niegdyś królowa Troi. Przeżyła już śmierć syna – Hektora i małżonka – króla Priama, ale jej cierpienie nie skończyło się. Oto herold Talthybios (Cezary Rybiński) obwieszcza jej: ma zostać niewolnicą na dworze Agamemnona, a podobny poniżający los czeka towarzyszące jej kobiety z zacnych rodów. Kolejne wyroki przekazywane przez Talthybiosa (który ostatecznie wydaje się zmęczony i znudzony rolą posłańca śmierci, co trafnie oddaje grający go Cezary Rybiński ), każą Hekabe opłakiwać śmierć córek, synowej i wnuka. Okrucieństwom nie ma końca. Ale królowa nie złamie się – zemsta już postanowiona. Porażająca tragedia i brutalność uderza już w pierwszych epizodach inscenizacji: wśród piasku czołga się Hekabe, połączona z innymi Trojankami, w tym córką Polykseną i synową Andromachą, za pomocą kilkumetrowej czarnej szaty, przypominającej worek na zwłoki. Owa połyskująca „suknia” to ironiczny symbol żałoby, tak samo rozpaczliwej i naznaczonej zniewoleniem dla każdej branki. Czarny materiał kojarzy się też z workiem na śmieci, bo tak też najeźdźcy traktują Trojanki, odzierając je z godności i odbierając człowieczeństwo. Falująca masa w pewnym momencie zrzuca suknię, dobitnie podkreślając tym gestem upokarzający, podobny los każdej z odzianych w czarną halkę branek. Grupa lamentujących żałobnic, które w klasycznym dramacie tworzą chór, tu zawodzić już nie ma siły i mocy. W spektaklu Jana Klaty stanowi ona oś dramatu, jednak z ust kobiet nie wydobywa się żałobny śpiew – swój ból i bunt koncentrują w gwałtownym ruchu, czasem tanecznym, konwulsyjnym i dobitnym. Tylko jedna postać buduje swój obraz i charakter za pomocą dźwięku i muzyki. Ostre, gitarowe riffy grane przez Kasandrę (Małgorzata Gorol) nie pomagają – kolejna, niepotrzebna już nikomu wieszczka. Moim zdaniem głośna muzyka, której zadaniem było z pewnością podkreślanie okrutnej rzeczywistości i trafnych przepowiedni, raczej drażni, wręcz przeszkadza. Sama aktorka lepiej wypada w monologach i tańcu. Odziana w białą, tiulową sukienkę, odmienna od pozostałych, z papierosem w ręku wygłasza swe cyniczne kwestie. Przewidziała ból i zemstę. I nie mówi o nadziei, ponieważ nadzieja dawno umarła.
Dorota Kolak w roli Hekabe tworzy kreację niezwykłą i niepowtarzalną. Wielce cenię tę aktorkę, która kolejny raz udowodniła, że potrafi wczuć się w każdą rolę, również tragiczną. Jej Hekabe przechodzi przez kolejne stadia żałoby, w swej rozpaczy wyraża całą gamę emocjonalnych stanów: małych i wielkich, do końca podejmując walkę o resztki godności dla siebie i poległych mieszkańców Troi. Jednak mimo rozpaczy, jaką odczuwa, próbuje przekonywać Menelaosa, aby uśmiercił Helenę. Nie jest bierną, lamentująca królową (Jan Klata i współautorka scenariusza Olga Śmiechowicz posłużyli się tu innym tekstem Eurypidesa – „Hekabe” ). Wraz z pozostałymi Trojankami mści się okrutnie na Polymestorze (którego gra Krzysztof Matuszewski), zabójcy Polydora, syna Hekabe (w roli zjawy Piotr Biedroń). To paradoks każdej wojny – pozornie łagodne ofiary potrafią zamienić się w kata. Hipokryzja zwycięzców, przejawiająca się w każdym słowie i czynie, wyrażona w gładkich frazach na temat czci należnej poległym bohaterom, najsilniej uderza w pełnej brutalności scenie: zbiorowym gwałcie anonimowych Greków na królewnie Polyksenie. Magdalena Gorzelańczyk znakomicie oddaje charakter dumnej córki Priama i Hekabe. Słowa dopełnia ruchem, mimiką, zmysłowym gestem. Jej niepotrzebna śmierć pomału napełnia czarę rozpaczy królowej. Hańba dokonuje się w ściśle określonym momencie, zawieszonym między nieistniejącą przeszłością a rumowiskiem przyszłości. I nie pomogą uniżone prośby skierowane do Odyseusza (w tej roli Michał Kowalski). Tak samo bez odpowiedzi pozostaną błagania i rozpacz Andromachy (bardzo dobra w tej roli Katarzyna Dałek), która musi pogodzić się ze śmiercią małego synka, według Greków konieczną i nieuniknioną.
Ogromne wrażenie robi wystrój sceny. Mirek Kaczmarek, autor niezwykle sugestywnej i symbolicznej scenografii oraz kostiumów, zamienił rozległą przestrzeń sceniczną ATM Studio na warszawskiej Pradze w zasypaną piachem pustynię. Wystają z niej okaleczone manekiny, fragmenty sylwetek wojowników – wspomnienie zmarłych poległych w walce, których należałoby uczcić żałobą, a to zadanie należy do ocalałych kobiet. Mury maleńkiej Troi zajmują niewiele miejsca i wyglądają jak dziecięca osada z piaskowych babek. Spektakl otwiera rozmowa bogów – rodzaj prologu. Gigantyczna w porównaniu z miastem Atena (Sylwia Góra-Weber) i Posejdon (Jacek Labijak), odziani w białe fartuchy, z okrutną rozkoszą niszczą budowle z piasku. Przed oczami widzów rozciąga się jałowa ziemia, na której ludzki los pozbawiony zostaje znaczenia.
Koniec jest dość zaskakujący. Tragizm pryska jak mydlana bańka w groteskowej scenie na plaży, gdzie siedzący na piasku, pogodzeni ze sobą Polymestor i Hekabe rozmawiają o przyszłości. Humor i karykaturalne widzenie mitu ma swój dalszy ciąg w komediowo – serialowym epilogu. Na scenę wbiega radosna, zmysłowa Helena – Katarzyna Figura w letnim, kiczowatym stroju turystki. Pozbawiona zmartwień, wyleguje się na plaży w Egipcie. Wkrótce poślubić ma Theoklymenosa (Jacek Labijak), ale zmienia zdanie, gdy na słonecznym wybrzeżu pojawia się Menelaos (Grzegorz Gzyl) wracający spod Troi. Skąd ten ton, komediowy nastrój zamiast tragedii? A czy nie przypomina to znanej nam rzeczywistości? W mieszance informacji serwowanych nam przez media, migawki o potwornościach wojny, gwałtach dokonywanych na cywilnej ludności docierają do widza na chwilę, ale zaraz jego uwagę odwracają zabawne memy, kłótnie polityków, reklamy i propozycje wypoczynku w ciepłych krajach. Nasze współczucie trwa tylko przez moment. I nie sposób otrząsnąć się z wrażenia, że wzniosłe słowa o narodowych mitach, heroicznych walkach, dumnych i honorowych wojownikach brzmiały i wciąż brzmią fałszywie. Doskonały zespół aktorski, kierowany przez precyzyjnego reżysera próbuje przekonać o tym każdego, kto wsłucha się w żałobny lament „Trojanek”.
Fot. Michał Szlaga
Anna Czajkowska – pedagog, logopeda dyplomowany oraz trener terapii mowy. Absolwentka Pomagisterskiego Studium Logopedycznego Uniwersytetu Warszawskiego, a także Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z wydawnictwami edukacyjnymi (Nowa Era, Edgard) oraz portalem babyboom.pl, dziecisawazne.pl i e-literaci. Instruktor metody PILATES. Recenzje teatralne pisze od 2011 roku.