O recitalu fortepianowym Nelsona Goernera w Filharmonii Narodowej w Warszawie na 20. Międzynarodowym Festiwalu „Chopin i Jego Europa” pisze Wiesław Kowalski.
Pomimo niekiedy dość ryzykownych rozwiązań interpretacyjnych, Nelson Goerner wciąż posiada duże grono entuzjastów jego pianistycznego talentu. To oni podczas tegorocznego festiwalu długo nie chcieli muzyka ze sceny wypuścić, zgotowali mu owację na stojąco, domagając się bisów. Goerner, ku radości melomanów, na zakończenie koncertu zagrał jeszcze dwie kompozycje: Griega i Chopina, tym samym potwierdzając, jak piękne i subtelne dźwięki potrafi wydobywać i jak je osadzać w zmienności nastrojów, strukturze i formie każdego, nawet najdrobniejszego utworu.
Zaprezentowane podczas tegorocznego festiwalu dzieła (Debussy, Schumann, Liszt) ujawniły w całej pełni styl Nelsona Goernera, który od lat zachwyca interpretacjami głęboko przemyślanymi, granymi jakby bez pośpiechu, by nie uronić, tego co przede wszystkim dzięki intelektowi można w nich odkrywać. W samej mowie ciała mieszkającego obecnie w Szwajcarii pianisty, w wyrazie jego twarzy, widać nie tylko prostolinijność i bezpretensjonalność, ale ogromną dyscyplinę w realizacji swoich interpretacyjnych pomysłów. Goerner stara się do każdej nuty podchodzić z pokorą, dlatego tak sugestywnie widoczna jest jego chęć rozszyfrowywania wszelkich niuansów, składających się na konstrukcję całości i zawarty w muzyce przekaz. Najbardziej ciekawie w tym roku zabrzmiały w drugiej części koncertu utwory Ferenca Liszta. Zarówno Ballada h-moll nr 2 jak i Rapsodie węgierskie Des-dur przyniosły sporą dawkę emocji i wzruszeń, urzekały aksamitnym, lekkim i ciepłym dźwiękiem, proponując słuchaczom wykonania głęboko przemyślane w dociekaniu istoty sensów samego dzieła. Zarówno w Images, z. I Claude’a Debussy’ego i w Karnawale op. 9 Roberta Schumanna zwracała uwagę zwłaszcza próba analitycznego podejścia do dzieł pochodzących kolejno z 1905 i 1835 roku. W Schumannie podobać się mogło zachowanie zwłaszcza romantycznej, nieśpiesznej intymności. Pianista, regularnie koncertujący z Marthą Argerich czy Garym Hoffmanem, imponował opartym w duchowości spokojem i pełną klasy, balsamiczną swobodą.
Piszącemu te słowa, oprócz atutów i zalet wymienionych wcześniej, najbardziej podoba się wykonawcza i interpretacyjna zjawiskowość, finezja i subtelność, z jaką Goerner wydobywa wszystkie akcenty, zarówno te o charakterze pogodnym czy nawet frywolnym, jak i te o zabarwieniu liryczno-dramatycznym. Ponadto ma się zawsze wrażenie, że artysta doskonale wyczuwa klimat i nastrój każdego prezentowanego na estradzie dzieła, podchodzi do jego odczytania z ogromną dozą wnikliwości, w ten sposób poszukując emocji i szczerości wykonawczej również w sferze intelektualnej, która dla pianisty wydaje się być bardzo ważna i istotna. Widać to w wyrazie jego twarzy, w tym, jak osiąga koncentrację i skupienie, a także w pochylonej pozycji ciała, kiedy próbuje kontaktować się z klawiaturą. Można powiedzieć, że jest w jego grze coś niezwykle czystego, jednocześnie dojmującego i intrygującego. Goerner doskonale oddaje dźwiękiem konstrukcję granych kompozycji, ich epickość, stając się tym samym jakby żarliwie eksplozywnym narratorem.
Fot. W. Grzędziński / NIFC