Wiktor Paskow: Ballada o lutniku. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Jest to książka, która spodoba się zwłaszcza fanom lektur synestezyjnych, to jest tych, w których narracja staje się bardziej zmysłowa niż zwykle. Wiktor Paskow stawia na dźwięk, ale pozwala również nasycić oczy motywem drewna czy precyzji w wykonywaniu instrumentu. „Ballada o lutniku” jest opowieścią miniaturową, nie ma sensacyjnej akcji, chociaż momentami wydarzenia mocno przyspieszają i stają się bardzo dramatyczne – ale w miniaturowych obrazkach pozwala się autor pochylić nad pięknem w jego najczystszej postaci. Egzotykę zapewnia przeniesienie akcji do Bułgarii czasów stalinowskich: to równocześnie szansa na dostrzeżenie książki na różnych rynkach. Kontekst zresztą jest momentami ważny, nie tylko zapewnia koloryt lokalny i atrakcje dla odbiorców, ale modyfikuje działania postaci i uniemożliwia im prostą realizację pragnień.
Magia rozpoczyna się z chwilą, w której mały chłopiec trafia do warsztatu Georga Heniga, starego lutnika. Dziecko potrzebuje maleńkich skrzypiec: te dostępne są jeszcze dla niego za duże. Bohater uczy się grać i kocha muzykę – ale nie wie jeszcze, że proces przygotowania instrumentu to wiedza tajemna. Henig wprowadza chłopca w świat swoich fascynacji. Nie posługuje się dobrze językiem, popełnia podstawowe błędy – jednak mówi w sposób, który wciąga: zdradza sekrety i uczy, jak stworzyć idealny instrument, dopasowany w dodatku do użytkownika. Henig opowiada, jak rozmawiać z drewnem i jak wybierać odpowiedni materiał, by powstały najlepsze skrzypce. Wie, że instrument ma uzupełniać muzyka. Jego spostrzeżenia są filozoficzne, ale pokazują też wiedzę, której nie da się przekazać innym – która nie zostanie zrozumiana przez postronnych. Dla chłopca brzmi to jak magia, tak samo zresztą będzie brzmieć dla czytelników, którzy po raz pierwszy zanurzą się w świat sztuki i piękna. W tej książce właśnie piękno liczy się najbardziej.
Do czasu, bo Wiktor Paskow przełamuje te pozornie niepotrzebne rozważania na temat artyzmu i sztuki w każdej dziedzinie życia – kiedy pokazuje biedę człowieka. Jego obraz upadku (czy może upodlenia) jest przejmujący znacznie bardziej niż wcześniejsze wywody na temat działań mistrza lutnictwa. „Ballada o lutniku” to książka wyjątkowa, ale maestrię, którą w pierwszej części tomu Paskow nakreśla (także w warstwie narracyjnej), w drugiej części jeszcze potęguje – za sprawą przekonujących obrazów i wstrząsów serwowanych czytelnikom. „Ballada o lutniku” to przede wszystkim książka zmysłowa. Tu kolejne bodźce przeplatają się ze sobą i dają się wzajemnie tłumaczyć albo przekładać na inne doznania. Udało się autorowi pokazać muzykę bez warstwy muzycznej i bez prób opisywania dźwięków. To jeden z motywów, które w lekturze wydają się bezcenne. Tu na efekt wpływają starannie dopracowane kolejne warstwy opowieści, tekstowa, ale i związana z przesłaniami, refleksje na temat sztuki i na temat kondycji ludzkiej.