Wojtek Miłoszewski: Kontra. W.A.B., Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Interesuje Wojtka Miłoszewskiego wojna w jej najbardziej skrajnym – z perspektywy czytelników – aspekcie. Ścierają się tu wojska rosyjskie i amerykańskie, dwie wersje dążenia do totalitaryzmu i zyskania władzy nad światem: po jednej stronie zupełnie jawne, jako efekt podbijania kolejnych krajów Europy, po drugiej – rzekomo niosące misję pokojową. „Kontra” to tom dla tych, którzy cenią sobie political fiction i historię alternatywną, a także lubią sceny batalistyczne. Autor w nieskończoność będzie tu produkować scenki, w których pojawiają się żołnierze podczas wykonywania codziennych – wojennych – obowiązków, czasami jednak nawiąże i do obecności wpływowych polityków (nie boi się wplatać do walki i do akcji Putina czy Trumpa). Właściwie nie do końca wiadomo, po co mu to: zupełnie jakby sam fakt cieszenia się zagrożeniem wystarczał za uzasadnienie książki.
Układa autor „Kontrę” z małych scenek – powraca do wybranych postaci, żołnierzy znanych czytelnikom lub takich, którzy wkrótce staną się ważni z perspektywy odbiorców. Pokazuje ich w relacjach z dowódcami, w bojach, w realizowaniu trudnych rozkazów, na ćwiczeniach, ale i podczas refleksji nad różnicami kulturowymi i sztucznymi podziałami. Robi autor sporo, żeby wojsko nie kojarzyło się tylko z mięsem armatnim – stara się pokazać czytelnikom plany i nadzieje poszczególnych postaci, jednak w ten sposób nie uzasadni sensu prowadzenia wojny. A nad samą strategią zbyt długo się nie zastanawia: albo uznaje, że czytelnicy sami przyjmą za pewnik konieczność takiego konfliktu przeniesionego w sferę zbrojną, albo jest przekonany, że każdy zastanawia się nad takim scenariuszem i nie zdziwi się jego realizacją. W „Kontrze” odbiorcy przede wszystkim otrzymają dostęp do wydarzeń z linii frontu. Autor odrzuca możliwość dzielenia się refleksjami na temat polityki międzynarodowej, jeśli już musi coś wytłumaczyć, sięga po proste motywacje wplatane do dialogów żołnierzy, niespecjalnie próbuje analizować dokładnie strategie państw. Zwłaszcza że w tej wojnie Polska staje się areną działań zbrojnych – ma zatem autor zupełnie inne tematy do przemyślenia. Mimochodem nakreśla konsekwencje, rzeczywistość, którą rodacy mogą jeszcze pamiętać i aktualne – w perspektywie powieściowej – sceny zniszczenia. Apokalipsa staje się dla niego najważniejszą motywacją do tworzenia przestrzeni „Kontry”. To spore ryzyko, na ekstremalnych scenach trudno buduje się precyzyjną opowieść.
Dla Miłoszewskiego istnieje jeszcze jeden aspekt wojenny, który warto poruszyć: to egzystencja zwykłych ludzi, mieszkańców, którzy muszą borykać się z konsekwencjami walk. W kolejnych drobnych sekwencjach przygląda się zatem postawom cywili, sprawdza, jak układają sobie życie i jak próbują przetrwać w ogarniętym wojną kraju. Każdy z bohaterów z osobna może mieć swoje priorytety – zupełnie inne niż te wojskowe – każdy musi jakoś zarobić na życie i wykorzystać w miarę możliwości to, co przynosi zawierucha polityczna. Kombinowanie prowadzi do moralnych nadużyć, ale oceny autor pozostawi czytelnikom: proponuje po prostu obrazki z bohaterami zmuszonymi przez okoliczności do sprzeniewierzania się zasadom przestrzeganym w czasie pokoju.
Jest „Kontra” powieścią napisaną prostym językiem, miejscami mocno brutalizowanym (co nie dziwi, zważywszy na temat). Ostatni tom cyklu na rynku ukaże się 15 maja.