Recenzje

Na głosy

Stanisław Swen Czachorowski: Pejzaż Gnojnej Góry. PIW, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Ta publikacja – dzisiaj już sklasyczniała – jest zbiorem opowiadań, a właściwie miniatur literackich, niejednorodnych, uchwyconych w ruchu i wielogłosowych, a przedstawiających wszelkiego rodzaju „odmienności”, zjawiska, które zyskują swój własny język i dają się przełożyć na rozbudowane struktury frazeologiczne.

Stanisław Swen Czachorowski w „Pejzażu Gnojnej Góry” przede wszystkim popisuje się wspaniałym słuchem, umiejętnością imitowania rozmów, dialogów i wypowiedzi, z których nie zawsze coś musi wynikać – ale które znakomicie definiują mówiących. Odmienny w latach pięćdziesiątych, tomik i dzisiaj funkcjonuje jako zestaw opowieści osobnych, innych niż wszystkie. Czachorowski za nic ma porozumienie z czytelnikiem, a może inaczej: owo porozumienie buduje wyłącznie na przedziwnej melodii języków, które powtarza w książce. Tu daje się znaleźć portrety społeczności już nieistniejących i indywidualności bardzo precyzyjnie odmalowywane za pomocą samych tylko słów. Zdarzenia mają znacznie mniejszą wagę, to po prostu sytuacje, które pozwalają rozkwitnąć dyskusjom, liczą się jako tło do nieustających popisów językowych. Stanisław Swen Czachorowski bawi się tutaj charakterami odzwierciedlanymi bezpośrednio w mowie. I czasami posługuje się przy tym tanimi żartami (kiedy któryś z bohaterów cierpi na wadę wymowy, a owa wada radykalnie zmienia sens prezentowanych komunikatów), zwykle jednak zatrzymuje się – bardzo słusznie – na płaszczyźnie niezwykłości w podsłuchiwaniu języka.

Wszystko w tych opowiadaniach dzieje się równocześnie, autor wyłapuje przy okazji naśladowania fraz także typowe dla określonych grup społecznych postawy i wyostrza je w wizerunkach przedstawicieli tych grup – trudno odmówić mu racji, zwłaszcza kiedy ilustruje – w różnych wyznaniach – bogobojność i ludzkie słabości jednocześnie. Czachorowski mówi wszystko naraz – jego bohaterowie przekrzykują się, nie słuchają wzajemnie, za to w wygłaszanych przez nich sądach albo urywanych zdaniach kryją się właściwe oceny. Nietrudno będzie czytelnikom – nawet po pół wieku – odtworzyć sobie kształt prezentowanych przestrzeni i wielobarwność postaci.

W „Pejzażu Gnojnej Góry” autor zajmuje się ludźmi z nizin, pogardzanymi zwykle lub marginalizowanymi, tymi, którzy ucieczki szukają w ślepej wierze i tymi, dla których punktem odniesienia jest burdel. Nie pozostawia nadziei na poprawę losu – ci ludzie nie znają innego świata niż ten, który sami sobie tworzą, nie mają też możliwości odkrycia innej rzeczywistości niż ta, która jest im dana. Stanisław Swen Czachorowski bawi się obserwowaniem takich typów i – ewentualnym – podjudzaniem, wie jednak, że tutaj i tak nie stworzy nic nad to, co zgotują sobie sami bohaterowie. To dlatego ucieka w język i pochyla się nad melodią narracji. Podsuwa odbiorcom książkę, która podlegać będzie licznym interpretacjom, może sprawdzić się jako polifoniczna opowieść do wielokrotnego odkrywania. Każdorazowo czytelnicy wydobędą z niej inne treści i inne wartości – ale na pierwszym miejscu pozostanie podziw dla słuchu i wyczucia językowego autora.

„Pejzaż Gnojnej Góry” to książka, która przedstawia zwykłe życie nieciekawych ludzi – jako fenomenalne doświadczenie literackie.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,