Vigdis Hjorth: Song nauczycielki. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Lotte Bøk to szanowana i ceniona przez wszystkich wykładowczyni. Dostrzega jednak pogłębiającą się przepaść między sobą a studentami, których uczy. Coraz rzadziej ci chcą występować z oryginalnymi własnymi pomysłami, coraz rzadziej wyrywają się do interpretowania klasyków. Studenci nie są zbyt ambitni, zależy im na czystej rozrywce.
I oto jeden z młodych ludzi wpada na pomysł dostarczenia rozrywki tłumom – pod pretekstem eksperymentu naukowego. Chce nagrywać wybranych wykładowców, towarzyszyć im w pracy zawodowej i w zwykłym życiu. Z tak zgromadzonego materiału zmontuje film – jego treści ani przesłania nikt na razie nie zna. Przecież nie może wydarzyć się nic złego. Lotte zgadza się zatem na udział w dziwnym przedsięwzięciu, ignoruje sygnały ostrzegawcze i postanawia wpuścić do swojego życia obserwatora. Nawet jeżeli na początku wydaje jej się dziwne, że musi powtarzać pewne sceny, które powinny zostać nagrane spontanicznie, dostosowuje się i do takich wymagań. Obecność kamery (i kamerzysty) sprawia, że Lotte uważa na każde swoje słowo i mikrogest – staje się nadwrażliwa na własnym punkcie i obsesyjnie wręcz sprawdza, czy jej reakcje mogą być źle zinterpretowane przez postronne osoby. Rozmyśla nad każdym momentem istnienia – staje się boleśnie świadoma tego, jak łatwo przeinaczyć jej intencje. Skoro już spogląda na siebie przez pryzmat kamery czy dyktafonu – skoro obserwuje siebie z zewnątrz, coraz gorzej jest jej pogodzić się z systemem codziennych przekłamań, zabiegów dyplomatycznych czy zwykłych drobnych zdrad dokonywanych przed samą sobą. Wszystko zostaje wyostrzone i groźne – wszystko może odmienić starannie przygotowywany portret psychologiczny. A przecież Lotte nie chce przyjmować do wiadomości, że może być mniej idealna, niż jej się wydawało do tej pory.
Akcja, która na pierwszych stronach powieści rozkręca się błyskawicznie, w pewnym momencie zwalnia i przenosi się do osobowości i psychiki Lotte. Odbiorcy mogą przyjrzeć się bohaterce dokładniej, przeanalizować jej dylematy i źródła frustracji czy niepokojów. Lotte, która do tej pory prowadziła wygodne życie, nagle zostaje wytrącona ze strefy komfortu: dowiaduje się czegoś, czego być może nigdy by sobie nie uzmysłowiła w innych okolicznościach. Wszystko przez projekt, który teoretycznie przynajmniej miał na celu dostarczenie prostej rozrywki szerokiej publiczności. Jeżeli już na etapie tworzenia wyzwala poważne problemy – warto się zastanowić, co stanie się podczas wielkiego finału. Na to przyjdzie jednak poczekać – i przy okazji przekonać się, jak wiele zmian w psychologicznym portrecie Lotte wyzwoli Bo o przemianę osobowości w dużej mierze chodzi – tyle że niespodzianką dla czytelników ma być jej kierunek. Vigdis Hjorth zapadnie czytelnikom w pamięć przede wszystkim przez literackość tekstu – melodię i rytm narracji oraz umiejętność skupiania się na szczegółach w rysie postaci. „Song nauczycielki” to powieść, która bywa wstrząsająca, chociaż w sporej części zwodniczo koi. Oparta na jednym pomyśle, poprowadzona pewnie – przekona czytelników do perspektywy przemiany.