Recenzje

Na pustyni

Jane Harper: Stracony. Czarna Owca, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Sceneria wymarzona do koszmaru. Pustynia, odludzie i brak szans na przeżycie, jeśli ktoś opuści klimatyzowany samochód. O zagrożeniach przypomina samotny pojedynczy grób tajemniczego Pastucha. Członków rodziny chowa się po prostu w najdalszym zakątku swoich ogrodów. Żeby mieć pewność, że wszyscy są bezpieczni, wymyśla się cały system sygnałów. W końcu nie każdy ma ochotę na stałe podtrzymywanie kontaktów i wymianę uprzejmości czy konwencjonalnych pozdrowień. Mimo szeregu zabezpieczeń koło grobu Pastucha zostaje znaleziony martw Cameron, najmłodszy z rodzeństwa. Bub oraz Nathan i nastoletni syn Nathana, Xander – nie mają pojęcia, co mogło się stać, a przede wszystkim: dlaczego Cameron w ogóle wyszedł z samochodu, zamiast czekać w nim na pomoc choćby i całymi godzinami. Sprawdzają kolejne przesłanki, zanim dojdzie do pogrzebu. Pracują nad rozwiązaniem zagadki, ale im więcej poznają, tym bardziej wychodzi na jaw kryminalny charakter sprawy. Nathan i Bub długo szukają jakichkolwiek śladów, chociaż nie chcą oglądać zwłok brata. Ważniejsze jest dla nich zagłębianie się w przeszłość i przypominanie sobie domowych problemów z dzieciństwa. Stopniowo odsłania się przed czytelnikami toksyczny dom wypełniony przemocą i strachem. Jane Harper podąża typowym szlakiem fabularnym – najpierw wdaje się, że krzywda spotkała człowieka-ideał, z doskonałej i wrażliwej rodziny. Dopiero wdanie się w szczegóły owocuje szeregiem przykrych z perspektywy odbiorców niespodzianek. Bohaterowie zaczynają mówić o tym, co wcześniej nie było eksponowane – a stanowiło dla nich zalążek późniejszych traum.

Na pustkowiu nie ma możliwości znalezienia wielu świadków, wszystko pozostaje w rodzinie. Bracia mają różne charaktery i poglądy na życie, a nowe światło na wydarzenia rzucić może żona Camerona. Tam, gdzie potrzebny jest wstrząs – również nieświadome skali problemów dzieci. To sztuczka naiwna w literaturze, ale dobrze dopasowana do klimatu powieści. Jane Harper posługuje się dość oczywistymi zabiegami, które pasują do siebie i składają się na sensowną i przekonującą całość. Przez zamknięcie na ludzi z zewnątrz „Stracony” wydaje się tomem nieco przegadanym, z paru scen można by tu spokojnie zrezygnować i zyskać na dynamice tekstu. Autorka ucieka też często od dosłowności: każe bohaterom czasami przymykać oczy – nie chcą przyglądać się trupowi brata, w paru innych momentach też zrezygnują z dosłowności i poznawania wszystkich faktów. Wiadomo, że odbiorcy wyobrażą sobie znacznie większe koszmary niż Harper byłaby w stanie im zaprezentować. Stawia autorka w tej powieści na wyrazistą i jednoznacznie mroczną atmosferę pogłębianą jeszcze przez odludzie i niebezpieczeństwa wywoływane przez naturę. Wie, że mimo zewnętrznych zagrożeń najgorsze piekło potrafią zgotować najbliżsi – na tym też buduje swoją historię. Miłośnicy thrillerowych pomysłów mogą uznać ten tytuł za sklasyczniały – konwencjonalne wątki mają na celu stworzenie charakterystycznej atmosfery – i wywołanie poczucia zagrożenia. Autorka wierzy też w to, że doświadczenia z dzieciństwa przekładają się na błędy popełniane w dorosłym życiu. Przypadek Camerona wywołuje pytania o zaufanie w rodzinie.

„Stracony” to powieść z mocno eksponowaną warstwą przeżyć. Mniej tu sensacyjności, więcej zabaw psychologicznych – to nie wszyscy lubią, ale ponieważ Jane Harper sięga po literackie stereotypy, zaskoczeń dla odbiorców nie szykuje.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,