Beata Szady: Wieczny początek. Warmia i Mazury. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Osobno Warmia, osobno Mazury, nie powinno się tych regionów mylić ani łączyć, bo różnią się od siebie – i o tym Beata Szady pamięta. Jej opowieści są albo warmińskie, albo mazurskie – ale wpisują się w tematykę małych ojczyzn i będą ważne dla wszystkich, którzy kiedykolwiek doświadczali odtrącenia z powodu silnej tożsamości regionalnej. Bohaterowie z reportaży Beaty Szady zaczynają wszystko na nowo bez przerwy – każda zmiana jest dla nich koniecznością wychodzenia od zera. Jednocześnie dziedzictwo kulturowe – jeśli zostanie ocalone – przynosi korzyści choćby w postaci świadomości kulturowej. Ci, którzy zdają sobie sprawę ze znaczenia dorobku kulturowego poprzednich pokoleń, będą się starali ocalać to, co pozostało. Ci, którzy uważają, że ważny jest wyłącznie biznes, będą rozbierać stare domy na Warmii ostrożnie, żeby nie niszczyć materiałów. Te przydadzą się gdzie indziej, do stawiania innych domostw stylizowanych na stare. A że opuszczają Warmię bezpowrotnie – trudno. Beata Szady często dociera do tematów i sytuacji, na które nie ma powszechnej zgody – ale które istnieją, bo rola i argument pieniądza jest silniejszy niż patriotyzm lokalny.
Autorka na rowerze przemierza dystanse między wsiami. Dzięki temu łatwiej i szybciej zyskuje uznanie miejscowych i zostaje wprowadzona do ich świata. Wysłuchuje codziennych bolączek, spraw, które wiążą się z przeszłością i nie pozwalają przygotować się na przyszłość, historii rzutującej na dzisiejsze wybory mieszkańców, małych dramatów i rodzinnych odkryć. Towarzyszy rodzinom, które chciałyby życia bez obciążeń – i tym, które wiedzą, jak ważne jest pielęgnowanie tradycji. Dowiaduje się od lokalnych społeczności, co działo się w okolicy (na przykład – jak kościoły ewangelickie przejmowane były przez katolików). Pyta o tożsamość: kto czuje się Polakiem, kto Niemcem, a kto jest „pomiędzy” – to dylematy, których nigdy nie pojmą ludzie z zewnątrz, choćby nie wiadomo jak sugestywnie im je tłumaczyć.
Bardzo charakterystyczne dla tej książki jest koncentrowanie się na detalach. Autorka wynajduje sobie punkty zaczepienia, drobiazgi, które przykuwają uwagę w domostwie, albo które są w jakiś sposób ważne dla rozmówców: przygląda się im, opisuje i wnika w ich historię. Na tej podstawie buduje później opowieść, która przez pozorny dystans – oddalenie się od człowieka – funkcjonuje jeszcze bardziej przejmująco. W ogóle Beata Szady z mikroskopijnych odkryć tworzy wielkie narracje, chociaż pozostaje przy formie drobnego reportażu opracowywanego na podstawie otrzymywanych od miejscowych informacji. „Wieczny początek” to książka dla wszystkich miłośników opowieści o przodkach, rodzinnych stronach i poszukiwaniu normalności mimo pamięci o wielkiej historii. Tak naprawdę rozgraniczenie na Warmię i Mazury, którym tak przejmuje się autorka, dla czytelników będzie mniej istotne niż jednostkowe relacje i bohaterowie, którzy przedstawiają ważne dla siebie – czasami nie do załatwienia – sprawy. Tajemnice wiosek i ludzi, którzy starają się pogodzić pamięć o przeszłości z szansą na zwyczajne życie robią wstrząsające wrażenie – zwłaszcza dzięki dobrej narracji.