Olga Gitkiewicz: Nie hańbi. Wydawnictwo Dowody Na Istnienie, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Jak było dawniej i jak jest dzisiaj. Socjologiczne obserwacje zamieniane na reportaż przekazuje Olga Gitkiewicz w tomie „Nie hańbi”. I chociaż ten reportaż momentami wydaje się nadmiernie poszatkowany i pozbawiony niektórych puent, będzie interesujący dla odbiorców. Inna rzecz, że owe niewypowiedziane puenty mogą być czytelne dla wszystkich, bo i prezentowane sytuacje nie należą do rzadkości, i funkcjonują już niemal na prawach stereotypów.
Wychodzi autorka od tego, co kiedyś – od zjawisk naturalnych trzy czy cztery pokolenia wcześniej, ba, znanych jeszcze dzisiejszym dziadkom. Opowiada o fabrykach, nierównym traktowaniu w płacach kobiet i mężczyzn czy o zatrudnianiu nieletnich. Przypomina, że dawniej można było w jednym zakładzie przepracować całe życie i mieć czas również dla rodziny, korzystać z ubezpieczenia zdrowotnego i mieszkań dla pracowników (co jest oszczędnością czasu i pieniędzy). To, co może dziwić albo nawet odstraszać generację millenialsów, dawniej pozwalało organizować życie społeczne. I wcale nie musiało być najgorsze, jeśli weźmie się pod uwagę stan obecny. Bo dzisiaj do wyboru są korporacje, które wyniszczają ludzi, samozatrudnienie, czyli walka z biurokracją, umowy śmieciowe, nienormowany czas pracy albo bezrobocie. Migawki z przeszłości Olga Gitkiewicz przetyka obrazkami z tu i teraz. Sięga po wyznania różnych ludzi, przedstawicieli wolnych zawodów, pracowników fizycznych albo „korpoludków”. Cytuje, zbiera komentarze, kształtuje je w wyznania, które robią wrażenie – bo dotyczą części powszechnych społecznych lęków. Ponura rzeczywistość może przecież w każdej chwili dopaść także odbiorców – obecnie trudno mówić o stabilizacji na rynku pracy, sytuacja wciąż się zmienia, niekoniecznie na lepsze. Każdy dzień może być wyzwaniem, walką o swoje prawa albo wybieraniem między zdrowiem psychicznym i samooceną a zadowoleniem szefa. To gorzka analiza – i szeroko zakrojona, chociaż autorka wybiera niemal wyłącznie pesymistyczne akcenty. Te przemawiają do wyobraźni.
Rozdziały są krótkie, jakby urywane. Wystarczy przecież kilka haseł, żeby czytelnicy domyślili się reszty. Czasem to bezpośrednia wypowiedź bohatera reportażu, czasem – portret człowieka bezradnego wobec systemu. Olga Gitkiewicz nie boi się komplikacji, za to stara się jak najwierniej oddawać prawdę. Wie doskonale, że w jej książce czytelnicy będą dostrzegać sytuacje z najbliższego otoczenia, nie może zatem rezygnować ze szczerości ani na moment. Sama też dziwi się temu, co było kiedyś – relacje z przeszłości są dla niej odkrywaniem innego świata. Może dlatego nie ocenia – nie da się powiedzieć, kiedy ludziom było lepiej. Niepewność odzwierciedla się i w języku. Autorka wybiera przede wszystkim krótkie i urywane frazy, samym stylem mówienia może definiować bohaterów. Skrzętnie z tego korzysta. Praca w tej opowieści nie zawsze jest szansą, czasami podcina skrzydła i odbiera nadzieję – a jednak jest lepsza niż brak zajęcia. Olga Gitkiewicz skupia się na temacie, który przyciągnie wielu czytelników, proponuje ciekawe społeczne kwestie i całkiem niezłą ich realizację. Owszem, czasami przydałoby się zrezygnować z narracyjnego chaosu i postawić na uporządkowanie faktów. Jednak i w tej formie autorka skupi na książce uwagę odbiorców i da im sporo do myślenia.
„Nie hańbi” to reportaż w ciekawym stylu, wyraźnie nastawiony na charakteryzowanie różnych sytuacji, możliwości i ich braku. Gitkiewicz przygląda się uważnie różnym scenom – drogom wyboru zwykłych ludzi. Mówi głośno o tym, czego czasami nie chce się dopuszczać do świadomości. Chociaż ta książka nie imponuje objętością, ze względu na wagę tematu znajdzie swoje miejsce na rynku.