Recenzje

Na skórze

Alison Belsham: Łowca tatuaży. W.A.B., Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Jedno, co ta powieść ma na pewno do zaoferowania, to naturalistyczne opisy działania psychopaty. Sama intryga wydaje się dość prosta i schematyczna nawet, podobnie jak konstrukcja książki. Alison Belsham próbuje natomiast zwrócić uwagę czytelników przez eksponowanie okrucieństwa nieuchwytnego mordercy. Co pewien czas między rozdziałami pojawia się – zaznaczana w druku – bezpośrednia wypowiedź sprawcy kolejnych zbrodni. Zwierza się on z upodobania do sadystycznych zachowań, tłumaczy, jak zdejmuje się skórę z człowieka, kiedy taka operacja przynosi najwięcej krwi i – jak konserwować płaty skóry ozdobione tatuażami. Obsesja na punkcie tatuaży to wszystko, co autorka jest w stanie w powieści zmieścić: tym tropem od początku podąża i nie chce czytelnikom w ogóle sugerować nic innego. Jedyne pytanie dotyczy motywacji łowcy tatuaży – czy działa sam, czy też na zlecenie kogoś innego, skąd przerażające upodobanie do wycinania z ludzi obrazków, które sami sobie kiedyś wybrali.

W związku z tym zagadnieniem bohaterką powieści jest Marni, tatuażystka, była żona mistrza tatuażu, dawniej skonfliktowana z prawem, teraz uczciwa i spokojna. Marni nie chce opowiadać o swojej przeszłości, z byłym partnerem utrzymuje poprawne stosunki i nikomu nie przeszkadza. Zna się na swoim fachu, wie, na czym polega dobre podejście do klientów: każdego podtrzymuje na duchu i przekonuje o wyjątkowości. Do Marni trafi komisarz, dla którego sprawa łowcy tatuaży jest pierwszą w karierze – musi się wykazać, żeby przekonać do siebie zespół i wyrobić sobie autorytet, a do tego – nie wie, jak przeniknąć do środowiska. Marni jest w stanie wyjaśnić mu więcej niż trzeba, żeby zrozumieć mechanizmy działania tatuażystów i ich klienteli. W ogóle bohaterowie stale przerzucają się komentarzami na temat tatuaży: przekonują, że nie ocenia się ludzi po tym, że zdecydowali się tak ozdobić ciało, że posiadanie tatuażu nie oznacza automatycznie przynależności do subkultury albo – pobytu w więzieniu. Usiłują rozbić stereotypy dotyczące rysunków na ciele, pokazać, że to normalne, efekt mody lub upodobań. Przypominają, że ludzie robią sobie tatuaże z bardzo różnych powodów i nie powinno się ich przez ten pryzmat oceniać. Z drugiej jednak strony Belsham sama szuka sensacyjności w temacie, który próbuje obłaskawić: bo giną tylko ci, którzy mają tatuaże od najlepszych w swoim fachu – giną w męczarniach i zostają dodatkowo okaleczeni tylko za to, że zdecydowali się na konkretny salon do wykonania zlecenia. Tatuaże mogą być w tym wypadku sposobem na zidentyfikowanie ofiar – jeśli tylko wykonawcy przypomną sobie, komu je robili.

„Łowca tatuaży” to powieść, która bazować może na specjalnie wzbudzanym społecznym lęku, bez specjalnych odniesień do rzeczywistości. Alison Belsham nie dba o uwiarygodnienie akcji, jedynie o przekonujące przedstawienie psychiki oprawcy – to jednak trochę za mało, kiedy szuka się thrillera z ciekawie poprowadzoną intrygą.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,