Recenzje

„Na strunie życia wciąż gram…”

O spektaklu „Sinatra 100 +” w reż. Jakuba Gąsowskiego i Grzegorza Kwietnia w Teatrze 6. piętro w Warszawie pisze Magdalena Hierowska.

Muzyka, śpiew i wciąż nieokiełznany jazz nadający szaleńczy rytm interpretacjom żywiołowej opowieści o postaci wpisującej się w świat amerykańskiej awangardy XX wieku. Na scenie Teatru 6. piętro Frank Sinatra wyłonił się z zakurzonych kart historii pełnią blasku i ożywczego rytmu dzięki inscenizacji „Sinatra 100+”.

Spektakl powstał na motywach życia i twórczości wybitnego artysty, rozpromieniającego scenę charyzmatyczną barwą głosu. Jednakże nie tylko blask fleszy otaczał wybitnego twórcę, bywały też momenty trudne, snujące się na pograniczach zawahań i katastrofalnych w skutkach decyzji. Sława Franka Sinatry, konfrontacja z rzeczywistością,  wzloty i upadki oraz niesamowita szczerość oceny historycznej to główne elementy narracyjne tego spektaklu. W tym ujęciu problemu widz ma szansę poznać, a zarazem odkryć kim był nieodgadniony wirtuoz sceny i życia. 

Dzięki znakomitej muzyce w wykonaniu Chopin University Big Band pod batutą Piotra Kostrzewy,  obecnej w każdej sekundzie tego widowiska, można poczuć rozedrganie dźwięków pobudzających wyobraźnię i wsłuchać się w najznamienitsze utwory króla estrady. Emocje i zawahania tętniły w przenikliwych brzmieniach instrumentów, tworzących żywy obraz nastroju tajemniczo krzykliwych czasów przydymionych kasyn Las Vegas i euforycznych sukcesów wzlatujących nad Los Angeles.  

Muzyczna opowieść o legendzie estrady nie miałaby szansy zaistnieć w pełni, gdyby nie znakomicie hipnotyzujący zespół aktorów (Anna Grochowska, Kamila Najduk, Paulina Pytlak, Jakub Gąsowski, Krzysztof Godlewski, Juliusz Godzina, Dawid Suliba, Maciej Marcin Tomaszewski) odkrywających w taktach muzycznych emocjonalne barwy. Koncept reżyserów (Jakub Gąsowski, Grzegorz Kwiecień) sprawił, że aktorzy w tej realizacji nie mieli łatwego zadania. Wartka akcja, wypełniona zaskakującymi zwrotami, nasycone semantycznie rozwiązania sceniczne oraz konwencja sytuacyjna, w której aktorzy przeobrażali się w różnych bohaterów z życia Franka Sinatry od chwili narodzin 12 grudnia 1915 roku wymuszała dużą aktywność. Umowny charakter scenografii (Mateusz Karolczuk) tylko podkreślił, jak ogromną pracę wykonał zespół aktorów, aby wypełnić scenę znaczeniami gestu, wymownym śpiewem i konfrontacją z historią Ameryki w czasie złotej ery Hollywoodu.

Cała układanka zależności rytmu słowa i koncepcji historycznej, utrzymana w komediowej formie, bawi energetyzującym charakterem. Melodyjne słowotoki wylewają się figlarnie jak burbon przy talii kart, upijając niekiedy groteskową formą i zachęcając do złamania dystansu między sceną a widownią. Taniec, wymowny gest, szokujące zwroty akcji i żartobliwie zawadiackie komentarze narratora oddają w pełni to, co Frank Sinatra kochał w Ameryce. Jednakże czy Ameryka kochała Franka Sinatrę? Warto wsłuchać się w tę muzyczną opowieść, by dostrzec kim był dla siebie wybitny wielbiciel Nowego Yorku i nastroić strunę życia, na której grał.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , , , ,