Recenzje

Nadzieje

Agata Maksimowska: Birobidżan. Ziemia, na której mieliśmy być szczęśliwi. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Izrael to nie to samo. W Izraelu króluje hebrajski – a nie jidisz, w Izraelu wszystko jest inne niż to, co sobie wymarzyli ludzie. Ale rzeczywistość rzadko przeskakuje marzenia, zwykle taka konfrontacja jest źródłem rozczarowań. Nawet Birobidżan nie przyniósł ziszczenia śmiałych snów. Trzeba było jednak spróbować. I o tym – o próbie stworzenia enklawy żydowskiej na terenie Związku Radzieckiego – jest tom „Birobidżan. Ziemia, na której mieliśmy być szczęśliwi” Agaty Maksimowskiej.

W założeniach Birobidżan w ogóle nie kojarzył się z gettem, szybciej – z utopijnym niby-państewkiem, miasteczkiem, miejscem idealnym do kultywowania tradycji i pielęgnowania własnej kulturowej tożsamości. Miejscem, w którym można było żyć beztrosko i w dobrobycie, bez obaw, że szczęście kiedyś się skończy. Plany należały do śmiałych (żeby nie powiedzieć – zuchwałych) – ale rozpalały wyobraźnię i zapowiadały potęgę. Agata Maksimowska przygląda się procesowi powstawania Birobidżanu – od założeń entuzjastycznych, w duchu socrealizmu i pracy od podstaw – po rozczarowanie. Komentuje każdy aspekt tworzonego miejsca. Zajmuje się kwestiami dotarcia (Koleją Transsyberyjską w kilkudniowej podróży) i strukturami Birobidżanu. Sprawdza, co to miejsce oferowało Żydom, którzy zamierzali się tu osiedlić – i jakie oni sami mieli pomysły na rozwijanie swojego miejsca na ziemi w oazę. Rejestruje autorka poglądy, nadzieje i ich weryfikowanie przez rzeczywistość. Przygląda się dokonaniom w zakresie kultury, ale i agitacjom. Dużo miejsca zajmują tu kwestie polityczne – co w pełni zrozumiałe. Sprawdza Maksimowska, skąd w ogóle wzięła się idea żydowskiego miasteczka, jak odzwierciedlała się w zapiskach mieszkańców, ale też – z czym ludzie musieli się borykać. Rejestruje utrudnienia i prześladowania, wpisywanie się Birobidżanu w idee soc. Przywołuje kolejne etapy działania, prowadzące do stworzenia miejsca – ale później także i konsekwencje początkowych decyzji. Przedstawia struktury społeczne.

Gdyby oparła się autorka tylko na zapiskach historycznych i na przebrzmiałej już polityce, nie udałoby jej się stworzyć tomu angażującego dzisiejszych czytelników. Pisałaby o martwej przeszłości, czymś, co ważne było tylko dla grupy radzieckich Żydów, ale dzisiaj nie budziło już żadnego zainteresowania. Jednak dociera Maksimowska do ludzi, którzy w idee Birobidżanu uwierzyli i chcieli dzielić się wspomnieniami. Z zestawu ich wyznań – często przesiąkniętych goryczą – układa swoją opowieść. Odbiorcom proponuje ukazanie ambicji i pomysłów w zestawieniu z prawdziwym życiem. Proponuje też odrobinę żydowskiej kultury, zajrzenie do wierszy i memuarów – ale to, co najistotniejsze, mieści się tu w sferze ponadnarodowej, ogólnoludzkiej – to uczucia dla wszystkich zrozumiałe, wiążące się z wielkimi nadziejami i potrzebą posiadania własnej ojczyzny. Próba, którą warto było podjąć, pokazała, czym różnią się wizje od prozy życia. Ze względu na ponadczasowe uczucia ta książka dzisiaj może dotrzeć do szerszego grona czytelników niż tylko do zainteresowanych losami artystów pochodzenia żydowskiego po drugiej wojnie światowej.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,