Recenzje

Namiętność w jesieni życia

O spektaklu „Miłość” Beniamina M. Bukowskiego w reż. Błażeja Peszka w Teatrze Telewizji pisze Krzysztof Krzak.

Napisać, że „Miłość” pokazana premierowo w Teatrze Telewizji 25 listopada 2024 roku to uczta dla miłośników teatrów, to jak nic nie napisać. Zaserwowali ją widzom: Beniamin Maria Bukowski (autor), Błażej Peszek (reżyser), a przede wszystkim Anna Polony i Jan Peszek, wykonawcy głównych ról.

Po raz pierwszy ta „Miłość” zaistniała w przestrzeni teatralnej w maju 2019 roku jako spektakl mający uczcić 60–lecie pracy artystycznej Anny Polony. Na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie towarzyszył jej Jan Peszek, a grani przez nich bohaterowie nosili imiona Helena i Fryderyk, choć główne postaci powieści „Spóźnieni kochankowie” Williama Whartona, którą inspirował się Beniamin M. Bukowski pisząc scenariusz to Mirabella i Jack (John). W telewizyjnej wersji zrealizowanej w krakowskim studiu TVP aktorzy używają prywatnych imion. Ale kombinacje z imionami to pikuś, gorzej że o inspiracji powieścią Whartona, jak i książką Esther Vilar „Starość jest piękna” nie wspomniano ani w napisach końcowych, ani w rozmowie po spektaklu. Trochę to słabe.

„Miłość” to opowieść o życiowych rozbitkach. Anna od czternastego roku życia jest osobą niewidomą, świat odbiera poprzez zapamiętane z dzieciństwa obrazy, nowe doznania to głównie zapachy, odgłosy i głosy spotykanych ludzi. Zdecydowanie bardziej jednak od nich woli ptaki, bo te dają się – jak mówi – łatwiej oswoić. I właśnie podczas jednego z takich karmień gołębi poznaje Jana, bezdomnego z własnej woli mężczyznę, który porzucił dotychczasowe życie (zabezpieczając się jednak materialnie), by zająć się swoją wielką pasją, jaką jest fotografia. To przypadkowe spotkanie dwojga starszych ludzi przeradza się w prawdziwe uczucie: miłość zrealizowaną w każdym jej wymiarze.

Cudownie ogląda się parę znakomitych aktorów, jak pokazują ewolucję tego uczucia, co dla widza staje się niemal współodczuwalne. Anna z osoby nieco zagubionej, nieśmiałej staje się na naszych oczach kobietą zdecydowaną, biorącą stery życia we własne ręce. Bohaterka kreowana przez Polony pragnie przeżyć to, czego nie dane jej było doświadczyć w młodości. Sobie tylko znanymi sposobami aktorka staje się pod wpływem miłości młodą, uroczą dziewczyną, zafascynowaną niedawno poznanym mężczyzną, dzięki któremu może pożegnać doskwierającą jej samotność. On z kolei jest początkowo zdystansowany wobec nieznanej staruszki, jak na ekscentryka przystało, bardziej traktuje ją jako ciekawy obiekt do fotografowania niż do kochania. Z czasem jednak ulega fascynacji niezwykłą Anną, także jej fizycznością. I też ulega miłości, która dopadła obojga w jesieni życia. Jan Peszek w duecie z Anną Polony dają prawdziwie mistrzowski koncert gry aktorskiej. Genialnie prowadzą dialog, wzbogacając go wyrazistymi gestami (ach, ta pantomima dłoni Polony w scenie z nieobecnymi w przestrzeni scenicznej ptakami!), mimiką wyrażającą czasem więcej niż słowa. Trudno oderwać wzrok od tych dwojga, zwłaszcza od Anny Polony.

Debiutujący jako reżyser spektaklu telewizyjnego Błażej Peszek miał szczęście pracować ze znakomitą ekipą realizacyjną.  Uroku spektaklowi dodają klimatyczne zdjęcia Joanny Kakitek i projekcje multimedialne Wojciecha Kapeli; scenografia Marka Brauna jest na tyle minimalistyczna, że nie odrywa uwagi widza od gry aktorów, a jednocześnie znakomicie służy pokazaniu świata bohaterów. Atmosferę pełną uczucia współtworzy muzyka Wojciecha Kiwera i piosenka znana głównie z wykonania Nat King Cole’a „Unforgettable”… Zaiste, niezapomniane to przedstawienie!

Fot. Sylwia Penc/TVP

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , ,