O spektaklu „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie pisze Mateusz Leon Rychlak.
„Ja słucham, słucham i patrzę —
poznaję — znane mi twarze,
ich nie ma — myślę i marzę,
widzę ich w duszy teatrze!”
– Stanisław Wyspiański
Spójność świata przedstawionego w kontekście teatru biograficznego bywa wyzwaniem. Z jednej strony niezwykle pomocne jest korzystanie ze źródeł oraz – o ile mamy do czynienia z postacią znaną – bazowanie na powszechnie znanych faktach (niezależnie od stopnia ich prawdziwości). Poziom trudności tego wyzwania podnosi się w chwili, gdy twórcy pragną dyskutować z powszechnym obrazem bohatera, a z takim zjawiskiem mamy do czynienia w przypadku spektaklu „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Słowackiego w Krakowie.
Z jakich zatem zabiegów korzystają twórcy, by zachować spójność i ciągłość opowieści o niezwykle bogatym życiorysie Stanisława Wyspiańskiego, snutej w miejscu tak szczególnym dla tego artysty? W pierwszej kolejności rzuca się w oczy wyraźny podział na segmenty, których estetyka nawiązuje wprost do dzieł sztuki, zarówno stworzonych przez Stanisława Wyspiańskiego („Portret żony w serdaku”), jak i innych (m.in. Rembrandta). Taka kompozycja w licznych wypadkach nadaje określony wydźwięk poszczególnym scenom lub umieszcza je w konkretnych okolicznościach. Scena z Janem Matejką jest np. umieszczona w kościele Mariackim, co sugeruje ołtarz Wita Stwosza uformowany przez aktorów. Z kolei gdy postać Wyspiańskiego jest poddawana wiwisekcji przez jemu współczesnych, mamy do czynienia z „Lekcją anatomii doktora Tulpa”. Klarowne ustawienie punktu ciężkości sceny poprzez nawiązanie do sztuki (czytelne nawet dla niewprawnego oka za sprawą wyświetlanych tytułów dzieł, które są odtwarzane) osiągnęło zdecydowanie pozytywny efekt w odbiorze. Zwłaszcza w jednej z końcowych scen (ze „Śmiercią” Jacka Malczewskiego).
Drugim zabiegiem jest zastosowanie narracji zewnętrznej w stosunku do głównego bohatera. Pomimo iż Wyspiański (w tej roli Krzysztof Wrona) jest zdecydowanie postacią osiową, spajającą swoją osobą i życiorysem całość akcji, to w większości spektaklu został postawiony jako osobny element wydarzeń, pozbawiony bezpośredniego wpływu na fabułę. To podejście podkreśla deliryczno-oniryczny stan, w jakim spotykamy naszego bohatera. Wyspiański pozostaje często bezradny i bierny wobec dziwacznych wydarzeń, które wyprawiają się wokoło niego, a z kolei jego aktywność i wypowiedzi nie mają znaczenia dla pozostałych postaci, tak jak to często dzieje się we śnie lub urojeniu. Sceną w niezwykle interesujący sposób ukazującą mechanizm halucynacji jest pierwszy monolog Wyspiańskiego, zrozumiały dla widowni tylko ze względu na jego rozbudowanie o efekty dźwiękowe i głosy z off-u. Jednak gdyby skupić się jedynie na słowach aktora, staje się on bezsensownym bełkotem. Twórcy postanowili tutaj wejść w targany chorobą umysł postaci, pozostawić wyraźną granicę pomiędzy tym, co zobaczy zewnętrzny obserwator, a tym, co jest jedynie udziałem bohatera.
Spektakl charakteryzuje się również brakiem linearnej chronologii i to zarówno prostej, jak i odwróconej. Choć w pewnym wymiarze twórcy celują raczej w tę drugą, to często zaburzają tę koncepcję np. poprzez ukazanie wydarzeń o wiele późniejszych, np. losów dzieci Wyspiańskiego czy scen z osobami, których Wyspiański spotkać w przedstawionym kontekście nie mógł (m.in. jego matka, w tej roli Marta Waldera, Tadeusz Kantor czy Jerzy Grzegorzewski). Pomimo tego całość jest zamknięta bardzo wyraźną klamrą kompozycyjną, uzupełniającą przedstawioną opowieść o dodatkowy sens, który wynika z licznych uprzednio pojawiających się sekwencji.
Problematyczna w kontekście tego spektaklu jest wysoka reprezentacja kreacji jednostkowych, czasem nawet w formie minimonodramatów, połączonych z rezygnacją z kreacji zbiorowej w wielu istotnych momentach. Szczególnie rzucały się w oczy sceny, gdy w roli żony Wyspiańskiego Teosi czy Wandy Siemaszkowej występowała Agnieszka Przepiórska, która posiada niekwestionowane kompetencje w zakresie bioteatru[1] i monodramów, jednakże w tym spektaklu kreowanie przestrzeni dla takiej indywidualności jest niekoniecznie korzystne z punktu widzenia konstrukcyjnego z uwagi na kompletną dominację tych scen przez jeden silnie zbudowany charakter. Z kolei wybór obsadowy do tak napisanej postaci nie mógł być lepszy. Pewien kompromis, wypracowany zapewne w trakcie procesu twórczego, stanowi scena z udziałem dzieci Wyspiańskiego. Ciężar zarówno fabularnie, jak i ilościowo podzielony jest wówczas równomiernie pomiędzy czworo aktorów, z jednoczesną rezygnacją z budowania nawet zarysu więzi sytuacyjnych.
Zagadnienie równie kłopotliwe to deklarowane rozprawienie się z narcyzmem Wyspiańskiego, z jego „miłością własną”. Nie pojawia się tutaj ani obraz groteski czy jakiegoś rodzaju krzywego zwierciadła ukazującego śmieszną małość otoczenia Wyspiańskiego, a skoro w zasadzie patrzymy z perspektywy jego umysłu lub może raczej jego halucynacji, to tak powinny te postaci się zachowywać. Zdecydowanie więcej w tym spektaklu wybrzmiewa niezrozumienie. Wyspiański nie rozumie, dlaczego Rydel obraził się za „Wesele”, Teosia nie rozumie, dlaczego właściwie Wyspiański ją wybrał (choć wcale się tym ostatecznie nie przejmuje), Grzegorzewski nie rozumie, dlaczego nie zrobił „Wyzwolenia”, a Siemaszkowa, Solski i Modrzejewska nie rozumieją, o czym w zasadzie jest to dzieło. No właśnie, o czym tak NAPRAWDĘ jest „Wyzwolenie”? Takie pytanie pada ze sceny w kierunku publiczności. Czy jesteśmy w stanie na nie odpowiedzieć?
Spektakl „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” stanowi zgodnie z zapowiedzią reżyser Agaty Dudy-Gracz część tryptyku dotyczącego Wyspiańskiego. Składają się na niego również spektakl na Wawelu „Na kolana panie Wyspiański” (na podstawie „Akropolis” i „Powrotu Odysa” – premiera 23 marca 2024 r.) oraz planowana w warszawskich Łazienkach inscenizacja łącząca ,,Warszawiankę”, „Noc listopadową” i wspomniany wyżej „Powrót Odysa”. Jaki jeszcze obraz odkryje przed widownią wyobrażenie Wyspiańskiego animowane przez Dudę-Gracz? Czy widz będzie miał okazję poznać odpowiedź na pytania, które zadał sobie podczas przedstawienia ,,Proszę Państwa, Wyspiański umiera”? Wszystko pozostaje w rękach twórców.
[1] Teatru biograficznego (przyp. aut)