Michael Ondaatje: Światła wojny. Albatros, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
„W wieku kilkunastu lat jesteśmy głupi” – stwierdza bohater „Świateł wojny” u kresu swojej podróży, kiedy już wie, co naprawdę miało na niego największy wpływ i na co powinien zwrócić uwagę. Michael Ondaatje proponuje swoim czytelnikom opowieść o tym, jak zmieniają się ludzie pod wpływem niezależnych od nich okoliczności – jak dostosowują się do świata, w którym przyszło im żyć. Kiedy rozpoczyna się ta historia, jest rok 1945, a bohaterowie – dwoje nastolatków – pozostaje w Londynie pod opieką dwóch mężczyzn. Rodzice Nathaniela i Rachel mają najwyraźniej ważniejsze sprawy do załatwienia – niż przejmowanie się dwójką dorastających pociech. Bez niezbędnych wyjaśnień wyruszają na swoją tajemniczą misję. Dzieci gubią się w domysłach, z kim naprawdę przyszło im dzielić dom. Takie tło jest niezbędne do budowania zainteresowania odbiorców, a także do kształtowania ogólnej atmosfery książki. „Światła wojny” są powieścią o dojrzewaniu, ale z całym zestawem zagadek i niespodzianek dla czytelników. Tutaj nic nie dzieje się zgodnie z planem i nawet echa wojny pojawiają się, gdy już można o nich na dobre zapomnieć.
Nathaniel prowadzi tę narrację z perspektywy dorosłego – spogląda na siebie-dziecko „osierocone” przez niewytłumaczalną decyzję rodziców – teraz już wie, jakie czynniki kształtowały jego osobowość, i które wydarzenia stały się najbardziej istotne w procesie szukania własnej tożsamości. Wie, ale wiedza nie pozwala mu na zmianę dawnych sytuacji – powraca jednak pamięcią w przeszłość, żeby raz jeszcze przyjrzeć się kolejnym sprawom, przeanalizować je i odnaleźć punkty, które wcześniej mógł przeoczyć. Nathaniel nie będzie zatem prezentować całokształtu, jego obraz codzienności jest przerywany, przetykany skojarzeniami lub fragmentaryzowany przez ubytki w pamięci (a niekiedy też brak danych). Przeszłość poddaje interpretacji, bogatszy o wiedzę, której w dawnych czasach nie miał. Stopniowo odsłania przed czytelnikami pojedyncze migawki, scenki z codzienności nietypowej, bo będącej refleksem wojny. To przez wojnę młody bohater musi się pogodzić z rozstaniem z rodzicami, to przez wojnę przeżywa szereg rozterek w związku z nowym mieszkańcem domu. To przez wojnę wreszcie odkrywa wielką tajemnicę matki – będzie mógł podążać odnalezionym tropem, żeby zrozumieć, co naprawdę się stało. Nie ma dostępu do wiedzy z pewnego źródła, musi zatem samodzielnie wytworzyć narzędzia potrzebne do oswojenia przeszłości.
Składa się ta książka z zestawu obrazów, pojedynczych scenek czy relacji. Na początku trudno znaleźć – poza motywem Bildungsroman – element wspólny, po pewnym czasie przedstawiane czytelnikom wiadomości zaczynają się układać w spójną całość i wzajemnie wyjaśniać. Formalnie nie wymyśla Ondaatje niczego nowego, ale wygrywa uwagę widzów autentycznością i zrozumieniem dla mechanizmów funkcjonowania ludzkiej pamięci. „Światła wojny” nie są książką, w której wojna zdominowałaby relację – funkcjonuje jako katalizator wydarzeń, ale ich nie zastępuje. Michael Ondaatje w narracji jest bardziej autorem zbliżającym się do prozy środka niż twórcą literatury faktu; stawia na piękną – chociaż pozornie uproszczoną – opowieść.