Recenzje

Nie musimy się katować

O spektaklu „Trzy epizody z życia rodziny” w reż. Markusa Öhrna w Nowym Teatrze w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.

 „Trzy epizody z życia rodziny” w reż. Markusa Öhrna to precyzyjny i bezlitosny obraz systemu przemocy, który ma miejsce w pozornie dobrze funkcjonującej, przeciętnej rodzinie. Spektakl opowiada historię rodziców, którzy krzywdzą swoje dzieci tylko dlatego, że nie potrafią zmierzyć się z bolesną życiową prawdą. Scenariusz sprawnie posługuje się groteską oraz absurdem. Wyraźne przerysowane zachowanie bohaterów i irracjonalnie makabryczne sytuacje wywołują dezorientację i zmuszają do zastanowienia się nad kondycją współczesnego człowieka.

Bohaterami daramatu są rodzice oraz dwójka ich dzieci. Wydaje się, że to typowa, współczesna rodzina, otwarta na świat i podążająca z duchem czasu. Jednak ta postępowość jest pozorna, na pokaz i niedojrzała. W rzeczywistości w tej rodzinie jest mocno zakorzeniony patriarchalny system przemocy. Gdy córka wyznaje, że padła ofiarą gwałtu ze strony wujka, rodzice robią wszystko, by ją uciszyć. Całemu temu procederowi przypatruje się starszy brat.

Aby osiągnąć swój cel, rodzina świetnie sobie radzi z manipulacją jako strategią na wymuszanie swoich racji. Manipulacja i bierna agresja wykorzystuje przewagę osoby stojącej wyżej nad osobą zależną i może mieć poważne skutki w psychice osoby jej doświadczającej. W przeciwieństwie do agresji fizycznej, jej bierny odpowiednik nie wyraża się w otwartym działaniu, co powoduje, że jest trudna do zauważenia. Osoby, doświadczające w dzieciństwie jakiejkolwiek przemocy, mogą w dorosłym życiu mieć zaburzenia osobowości i problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie.

Spektakl Nowego Teatru w bardzo głęboki sposób podejmuje temat ukrywania wszelkich nadużyć rodzinnych. Często takie sytuacje mają miejsce, gdy – usprawiedliwiając je „dobrem” całej rodziny – tolerujemy siłowe rozwiązania skierowane przeciwko jednemu z jej członków. W efekcie cichego zmuszania dochodzi do wyparcia się uczuć oraz potrzeb poszkodowanej jednostki. Manipulacja ta została niezwykle precyzyjnie przez Markusa Öhrna ukazana wtedy, kiedy rodzice krzywdzonego dziecka podejmują wszelkie, nawet absurdalne kroki, by bolesna tajemnica rodzinna nie ujrzała światła dziennego.

Aktorzy podczas całego spektaklu nosili na twarzach maski, które potęgowały iluzoryczność i nonsensowność zachowania bohaterów sztuki. Te dziwne konstrukcje, o nienaturalnych proporcjach, nałożone na twarz, zniekształcały jej wyraz i zabijały jakąkolwiek mimikę. Sprawiały zarazem komiczne, jak i przerażające wrażenie. Do tego stały się symbolem braku autentycznej wrażliwości, bo odpowiednie do sytuacji emocje i uczucia zostały przez bohaterów zupełnie stłumione i wyparte.

Scenografia spektaklu została ograniczona do minimum – białe, sterylne ściany pomieszczenia (w domyśle mieszkania rodziny), w których stały pojedyncze meble, nie sprawiały wrażenia przytulności domowego ogniska. Raczej wyrażały pustkę i odrealnienie. Spektaklowi towarzyszył akompaniament instrumentalny korespondujący z charakterem spektaklu – w tle pojawiały się dźwięki gry na wiolonczeli (a w trzecim akcie grający na żywo wujek-muzyk pojawił się na scenie i przygrywał do rzezi, która się wtedy dokonywała). Dzięki różnym sposobom wydobywania z instrumentu dźwięku muzyka była zarówno poruszająca, jak i sarkastyczna, co dopełniało wrażenie dziwności i potęgowało efekt absurdu sytuacyjnego. Wszystko w spektaklu było bardzo śmieszne i zarazem mocno tragiczne.

Dysocjacja uczuciowa rodziców i zderzenie absurdalnych sytuacji zostały bardzo karykaturalnie przedstawione. Wyolbrzymiona i przejaskrawiona pustka emocjonalna rodziców głośno krzyczała o swojej płytkości, jałowości i nieprzydatności życiowej. Kontrast między ufnością i oddaniem dzieci a niedojrzałością rodziców, którzy karmią je tanimi frazesami, był tak drastyczny, że aż oszałamiający. Spektakl wyraźnie wyśmiewał wszelkie pseudoduchowe i pseudopsychologiczne teorie – idee być może wartościowe w pewnych sytuacjach, ale zastosowane przez ludzi o niskiej świadomości, mogące prowadzić do tragicznych konsekwencji. Brak empatii wobec dzieci (w przypadku córki skrzywdzonej przez wujka) lub wręcz pogarda dla nich (przemoc ojca w stosunku do syna) były przerażające i zostały wyraźnie ukazane.

W pierwszych dwóch aktach zderzenie absurdu przedstawianych sytuacji było na najwyższym poziomie. Trzeci akt ze swoją przesadą stał się nieco banalny i zbyt dosłowny. Utrzymany w stylistyce makabreski, czarny humor wprawdzie rozładowywał sytuację, ale też w pewnym sensie znieczulał emocjonalnie. Wyraźnie pokazana w drugim akcie brutalna retraumatyzacja dziecka, dokonana przez bezmyślnych rodziców, w trzecim akcie została zastosowana na widzu. Takie zachowanie może sugerować nieme przyzwolenie dla ofiar na brutalną i celową zemstę. Być może wystarczyłaby jedynie pierwsza scena trzeciego aktu: widok związanych członków rodziny, a pośrodku sceny stojący syn – sprawca tej zemsty. Już sama ta sytuacja (i jasna deklaracja-monolog syna) mogłaby wyjaśnić, dokąd prowadzi głupota rodziców, ich gnębienie i pogardzanie dziećmi – do zniszczenia wszelkich podstaw, by w młodym człowieku narodziła się zdrowa osobowość. Natomiast nadmierna dosłowność i brutalność rzezi, która miała miejsce w dalszej części spektaklu, mogła przerażać widza, choć zapewne był to zamierzony zabieg.

Mimo to, spektakl Nowego Teatru w reżyserii Markusa Öhrna z pewnością stanowi bardzo oryginalną i wartościową próbę przedstawienia tak istotnego problemu. Podnosi trudny temat przemocy w rodzinie, zadaje pytania czy każdy dorosły człowiek jest gotowy, by być rodzicem – by wziąć odpowiedzialność za istoty, które powołało się do życia. Wyraźnie poruszony został także problem wysypu wielu pseudoduchowych teorii – sytuacji kiedy ludzie, uznający siebie samych za autorytety, bezmyślnie produkują lub przetwarzają różne „mądrości”. Te frazesy, potem powielane, sprzyjają rozwijaniu się obojętności społecznej i odcięciu od prawidłowego czucia i zdrowego rozumowania. Zastanawiający jest jedynie trzeci akt, który, niełatwy w odbiorze, wywoływał wątpliwości co do właściwego podsumowania całości scenicznego dzieła.

Spektakl jest także niezwykle interesujący pod kątem wyrazu artystycznego. Niebanalna prezentacja świata przedstawionego, przeniesienie widza w jakiś przerysowany, zniekształcony świat i wysoki poziom abstrakcji burzą dotychczas znaną konwencję teatru i ustalone zasady pomiędzy twórcami teatralnymi a widzem. To zderzenie jest tak wyraziste, że zmusza do wyjścia z utartych schematów myślenia zarówno o teatrze, jak i o życiu. Być może dopiero z czasem, jak to często bywa w przypadku nowych koncepcji, okaże się, jak dalece to nowatorskie podejście może stać się skuteczne.

fot. Maurycy Stankiewicz

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,