O spektaklu „Niedźwiedzisio” Maliny Prześlugi w reż. Artura Romańskiego w Teatrze Baj w Warszawie pisze Krzysztof Krzak.
Któż z nas nie marzył o tym, by choć na jakiś czas stać stać się kimś innym niż jest na co dzień? O tym pragnieniu jest właśnie sztuka Maliny Prześlugi „Niedźwiedzisio” (sympatyczne, oddające clou utworu połączenie słów: niedźwiedź i misio), którą premierowo wystawił we wrześniu bieżącego roku warszawski Teatr Baj.
Głównymi bohaterami przedstawienia wyreżyserowanego przez Artura Romańskiego są: dziki, żyjący w lesie niedźwiedź (gra go Oskar Lasota) i pluszowy miś (Robert Płuszka). Pierwszy z nich marzy o tym, by stać się miłą dziecięcą przytulanką. Z kolei misio pragnie zostać potężnym, groźnym, wzbudzającym respekt niedźwiedziem. A jako że marzenia są po to, by je spełniać, „misie” postanowiły zamienić się rolami. Oczywiście nie stało się to tak na pstryknięcie palcami. Każdy z bohaterów musi bowiem się nauczyć umiejętności i charakterystycznych dla tego drugiego cech i zachowań. Niedźwiedź musi opanować na przykład umiejętność przytulania i usypiania dzieci, zaś pluszak powinien odpowiednio groźnie ryczeć i straszyć leśne zwierzęta, takie jak choćby sarna (Marta Gryko–Sokołowska) czy zając (Piotr Michalski). Mogą przy tym liczyć na pomoc i wskazówki przyjaciela, a także motywujące wsparcie, bo wcielenie się w kogoś innego, diametralnie od nas różnego, nie jest przecież łatwe. Chwile zwątpienia w tym procesie są czymś normalnym. Jednakże wytężoną pracą i ćwiczeniami można osiągnąć zamierzony cel, zrealizować marzenia.
To wiodące przesłanie tekstu Prześlugi najwyraźniej dociera do młodego odbiorcy dzięki finałowej piosence. Bo z samego przedstawienia niekoniecznie. Wiele bowiem w nim skrótów zaburzających percepcję widowiska, zwłaszcza tym najmłodszym widzom (spektakl rekomendowany jest dla dzieci od lat 4). Po przydługim intro z udziałem rodziców (Małgorzata Suzuki i Marcin Marcinowicz) poznajemy głównych bohaterów już zakolegowanych ze sobą i powątpiewających w możliwość zamiany ról. Kilka scen jest o niczym, wprowadzają one pewien chaos poznawczy dla małego odbiorcy, wypełnione elementami pantomimiczno–choreograficznymi zdają się stanowić pole do popisu dla realizatora świateł (dobra robota Pawła Wilewskiego) i kompozytora (Stanisław Pawlak). Trochę za poważny, moim zdaniem, jest – skądinąd ważny – wątek ekologiczny, w którym mowa o wycince lasu, dokonywanym z udziałem buldożerów przypominających raczej smoki (choć może z punktu widzenia dziecka jest to bardziej wymowne niż pokazanie bardziej realistycznej maszyny?). Inne elementy scenografii Natalii Krynickiej (las, maska niedźwiedzia w ręku, nie na twarzy aktora) są bez zarzutu.
Najstarszy w Polsce teatr lalek, jakim jest działający od 1928 roku warszawski Baj, z okazji 200. premiery zorganizował 8 listopada 2024 roku bezpłatną streamingową transmisję spektaklu „Niedźwiedzisio”. I ja ją oglądałem, a com widział – opisałem.
Fot. Albert Roca Macià