O Festiwalu La Folle Journée / Szalone Dni Muzyki 2021 – „Beethoven”, w TW-ON w Warszawie, pisze Anna Czajkowska.
La Folle Journée / Szalone Dni Muzyki powróciły ku radości wszystkich melomanów w wieku od lat 0 do 100. W ostatnich dniach września, po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią, Warszawa ponownie gościła największy na świecie festiwal, którego pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym jest René Martin, popularyzujący muzykę klasyczną oraz promujący świat znanych mniej lub bardziej kompozytorów. Dzięki niemu w 1995 roku po raz pierwszy w Nantes we Francji, a wkrótce potem poza jej granicami w muzycznym świecie pojawiło się oryginalne przedsięwzięcie – La Folle Journée. Temat tegorocznej edycji krąży wokół muzyki Ludwiga van Beethovena i choć 250. rocznica urodzin genialnego twórcy minęła w grudniu zeszłego roku, z wiadomych przyczyn nie udało się zorganizować festiwalu. Tegoroczna 11. polska edycja była mocno okrojona, ale i tak organizatorzy, czyli Orkiestra Sinfonia Varsovia cieszą się, że mogli zaproponować 32 koncerty (w 2019 roku było ich aż 600!) w trzech lokalizacjach, zapraszając dzieci i dorosłych na krótkie, silnie zróżnicowane spotkania z muzyką Beethovena. Charakter koncertów pozostawał raczej kameralny, ponieważ w programie ze względu na obostrzenia było o wiele mniej koncertów symfonicznych. A jednak, mimo tych zmian, widzowie mogli przekonać się, jak niezwykły potencjał, siła, energia i piękno tkwi w klasyce, jeśli tylko wykroczymy poza konwencjonalne ramy, zachowując wysoki poziom artystyczny (i tradycyjnie niskie ceny biletów).
Większość słuchaczy rzadko ma okazję poznawać dzieła instrumentalne Beethovena, również te znane, monumentalne, w opracowaniu na mniejsze obsady. 11. edycja Szalonych Dni Muzyki stworzyła taką okazję, a niecodzienne aranżacje na składy kameralne, drobniejsze transkrypcje, historyczne i współczesne z pewnością zadowoliły słuchaczy. Każdy znalazł coś dla siebie, również melomaluszki i ich rodziny, które w ramach Smykofonii mogły cieszyć się muzycznymi wariacjami.
Septet Es-dur op. 20 z 1800 roku to dla mnie znakomity początek sobotniej muzycznej uczty. Utwór skomponowany na skrzypce, altówkę, klarnet, fagot, róg, wiolonczelę i kontrabas zabrzmiał podczas koncertu „Ten Septet!”, w przestronnej, ale zachowującej kameralny charakter Sali Eroica. Sześcioczęściowe dzieło Beethovena, dedykowane Marii Teresie Burbon-Sycylijskiej, żonie cesarza Franciszka II Habsburga, za życia kompozytora spotkało się ze znakomitym odbiorem i dziś również zachwyca swoim układem przypominającym serenadę. Co więcej, na długi czas stało się jednym z najpopularniejszych utworów kompozytora (co irytowało Beethovena, ponieważ uważał, że inne kompozycje są przez to niedoceniane) i doczekało ponownych wydań oraz wielu aranżacji. Muzycy Sinfonii Varsovii na instrumentach dętych drewnianych i nie tylko – Radosław Soroka na klarnecie, Piotr Kamiński na fagocie, Henryk Kowalewicz na waltorni, Nicholas Franco na kontrabasie oraz goście Aurélien Pascal z wiolonczelą, Adrien Boisseau z altówką zapewnili widzom niezapomniane doznania i wrażenia, a Liya Petrova, bułgarska skrzypaczka zaprezentowała prawdziwie mistrzowską klasę. Dzieło o nadzwyczajnej intensywności i równocześnie nastrojowe, o radosnym charakterze, z intymnymi barwami oraz zrównoważonymi proporcjami między poszczególnymi instrumentami cieszy ucho uroczą wirtuozerią wykonania. Ludwig van Beethoven stawiał przed instrumentami dętymi zupełnie nowe zadania, niespotykane we współczesnych mu utworach innych kompozytorów, dbał o kontrasty dźwiękowe i odkrywczą rytmikę. Słychać to w jego septecie Es-dur, w którym przeznaczył dla każdego z siedmiu instrumentów solowe popisy. Muzycy pokazali bogactwo palety środków artykulacyjnych, dźwiękowych i dynamicznych, z cudownym minuettto i scherzo, zamykając utwór mocnym Andante con moto alla marcia.
Kolejny koncert, który miałam okazję usłyszeć to Ta-ta-ta taaam – Piąta kameralnie. Nikomu nie trzeba przedstawiać V Symfonii c-moll op. 67, jednego z najbardziej rozpoznawalnych utworów muzyki klasycznej, którego premierowe wykonanie odbyło się 22 grudnia 1808 roku w Wiedniu i z niesłabnącą popularnością grane jest do dziś. Jednak takiego wykonania jeszcze nie słyszałam. W odważnym opracowaniu na cztery ręce, skrzypce i wiolonczelę Carla Burcharda, Lutosławski Piano Duo, czyli Emilia Sitarz, Bartek Wąsik oraz Izabella Szałaj-Zimak i Michał Pepol z Royal String Quartet pokazali, jakie możliwości daje zapis genialnego twórcy. V Symfonia rozpoczyna się znanym „motywem losu” i składa się z czterech części, w których wszystkie dźwięki są niezbędne, ponadto utwór poraża wręcz energią i zachowuje zawrotne tempo. Żelazna konstrukcja, wysnuta z kilku prostych tematów zachwyca i brzmi bardzo naturalnie w ciekawym, „kwartetowym” wykonaniu. Kapryśność utworu, przekorne akcenty na słabych częściach taktu, z elementami polemiki, odkrywczą rytmiką, utrzymują żywotność tematu. Izabella Szałaj-Zimak na skrzypcach i Michał Pepol na wiolonczeli szaleją, a Emilia Sitarz i Bartek Wąsik dopełniają owo szaleństwo brawurowa grą na fortepianie. Jednak koncert Ta-ta-ta taaam! rozpoczął się nie beethovenowską Piątą, tylko Symfonią Klasyczną Prokofiewa, którą zagrał na cztery ręce duet Lutosławski Piano Duo. Początek bardzo dobry, a dalej było jeszcze ciekawiej, choć oczywiście (jednak zgodnie z formułą) za krótko.
Czas na orkiestrowy Koncert potrójny na skrzypce, wiolonczelę i fortepian C-dur op. 56. To nieczęsto wykonywany utwór Beethovena, dedykowany i napisany dla księcia Franza Josepha Lobkowitza, uzdolnionego pianisty, który był wówczas uczniem kompozytora. Wdzięczne dzieło stawia przed wiolonczelistą i skrzypkiem wymagania równe popisowym koncertom solowym, ale skrzypaczka Liya Petrova i wiolonczelista Aurélien Pascal radzą sobie znakomicie z tym wyzwaniem. Towarzyszy im Jonas Vitaud na fortepianie, brawurowo dołączając do pełnej niuansów gry. Suma i synteza sprzeczności, sugestywność kompozycji pełnej impulsów uczuciowych zyskuje dodatkową energię dzięki udziałowi orkiestry. I tu Sinfonia Varsovia , jak zwykle umiejętnie, po mistrzowsku i z sercem buduje klimat koncertu. Jednak przed popisowym występem trzech solowych instrumentów i orkiestry cieszy oko i ucho jeszcze jedna muzyczna perełka – studenci i absolwenci klasy saksofonu Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, czyli formacja Warsaw Saxophone Orchestra Pawła Gusnara. Beethoven na 12 saksofonów to dopiero coś! Młodzi, zdolni artyści wykorzystują niewyczerpane źródło inspiracji i natchnień, jakim jest muzyka Beethovena. Pozytywnie nastrojeni, z uśmiechem na twarzy słuchacze zagłębiają się w urodę i moc dzieła mistrza z Bonn, a przewodzi im w tej wędrówce, jak zawsze tryskający energią, wyczulony na muzyczne niuanse dyrygent Bassem Akiki.
Na koniec sobotniej uczty miałam okazję podziwiać Trio Owon, podczas nastrojowego koncertu – Trio Arcyksiążę. Dedykowane arcyksięciu Rudolfowi Habsburgowi Trio fortepianowe B-dur op. 97 jest dowodem pasji i miłości do muzyki kameralnej. Utwór miał swoje prawykonanie w kwietniu 1814 roku w Wiedniu i był to ostatni występ Beethovena jako pianisty. Trio fortepianowe charakteryzuje czteroczęściowy układ, pełen twórczych, ekspresyjnych pomysłów i dynamiki, a jednak zrównoważony, z rozłożonymi głosami instrumentów. Najpiękniejsze wariacje w wykonaniu trzech muzyków – francuskiego pianisty Emmanuela Strossera, wiolonczelisty Sung-Won Yanga oraz skrzypka Régisa Pasquiera przypominają, że geniusz Beethovena objawia się w każdym utworze, a „Arcyksiążę” to niemal symfonia. Utwór w wykonaniu tria brzmi smakowicie, mieni się kolorami i zmiennymi uczuciami. Niezwykłe, porywające i pełne ekspresji zamknięcie sobotniego wieczoru na Szalonych Dniach Muzyki niesie moc i zwiększa apetyt na kolejne, niedzielne szaleństwo.
Relacja z koncertów, które odbyły się w sobotę 25 września 2021 roku.