Recenzje

(NIE)TYLKO W AMERYCE

„Anioły w Ameryce” Tony’ego Kushnera w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Ludowym w Krakowie – pisze Joanna Raba.

Premiera Aniołów w Ameryce Małgorzaty Bogajewskiej przypadła na drugi dzień Boskiej Komedii, tak więc spektakl miał szansę pojawić się także w ramach krakowskiego festiwalu z przedpremierowym pokazem, wpisując się jednocześnie w sekcję Purgatorio.

Anioły w Ameryce. Gejowska fantazja na motywach narodowych Tony’ego Kushnera to tekst wyjątkowo bogaty nie tylko – jak wskazuje podtytuł – w wątki narodowościowe i gejowskie, ale także dużo bardziej uniwersalne, odnoszące się do ludzkiej psychiki i wrażliwości. Właśnie z tego powodu dramat jest po trzydziestu latach nadal aktualny i to nie tylko w realia Ameryki. Bo pomimo, że w Aniołach… dużo się mówi o polityce i surowych czasach za konserwatywnej prezydentury Ronalda Reagana, a bezduszny prawnik Roy stwierdza  przy każdym zaskakującym go zjawisku „Niesamowite! Tylko w Ameryce”, to jednak bogactwo dramatu daje się wpisać w każdy obraz społeczeństwa, w którym występują mniejszości seksualne, narodowościowe, konflikty normatywne, dyskryminacja czy też piętno choroby.

W reżyserii Bogajewskiej spektakl zachował dużo ze swego pierwotnego kształtu, humoru, uszczypliwości i dosłowności. Harper (Anna Pijanowska) to uzależniona od leków, nieszczęśliwa dziewczyna, która coraz bardziej odkleja się od rzeczywistości. Jej mąż Joe (Wojciech Lato) też nie radzi sobie lepiej, gdyż jego tłumiona orientacja homoseksualna stoi w sprzeczności z zawodem prawnika i zdyscyplinowaną tożsamością Mormona. Jego pracodawca Roy (Piotr Pilitowski) to również prawnik i również gej, ale do tego stary wyjadacz, który ze swoimi najgorszymi demonami ucina sobie pogawędki. Z kolei Prior (Piotr Franasowicz) i Louis (Karol Polak) dalecy są od wyidealizowanej kochającej się pary – przypominają studium ludzkiej relacji, którą rozkłada – w przenośni i dosłownie – choroba AIDS. Anioł (Weronika Kowalska) nawiedzający Priora to zjawisko równie nieokreślone, co u Kushnera, z jednej strony wyczekiwane i upragnione, wcielenie pięknego głosu i proroczego objawienia, a z drugiej strony niepokojąca zapowiedź zniszczenia.

Postacie stworzone na scenie przez świetny i zgrany zespół Teatru Ludowego zdają się być tak samo z krwi i kości, jak postaci wpisane w sztukę Tony’ego Kushnera, tym bardziej, że Bogajewska nie dystansując się od oryginalnego tekstu, wzbogaca swoją adaptację Aniołów… w kilka nowych i interesujących obrazów, które świetnie kierunkują sceny, nadają im wyrazisty ton, bezpośredniość lub ironię.

Trzeba przyznać, że bardzo dobrze spisuje się  w tym zadaniu scenografia Joanny Jaśko-Sroki. I tak oto mamy na scenie magiczną, wielofunkcyjną lodówkę, która naprzemiennie wypełniona jest Coca-Colą, lekiem na AIDS, czy stanowi wejście, przez które przedostają się do rzeczywistości halucynacje oferujące luksusowe podróże lotnicze. Istny American Dream. Z kolei szczęśliwe miejsce Harper, czyli Antarktyda, to świat pełen kołyszących się drobnym krokiem aktorów przebranych za pingwiny i zwieszających się z sufitu kiczowatych świątecznych łańcuchów. Świetnie kierunkująca jest również scena, w której Joe opowiada swojej żonie o fascynacji obrazem Jakuba walczącego z aniołem. Ta walka przeradza się szybko w jego własne zmaganie z drugim męskim ciałem, które stoi na granicy erotyki i psychomachii – wycieńczającej dla Joego i niepojętej dla Harper.

Fakt, że Bogajewska nie obciążyła spektaklu nadmierną ilością wątków polityczno-narodowościowych Ameryki lat osiemdziesiątych, które mogłyby okazać się obojętne polskiej widowni, wydaje mi się dobrą decyzją. Tym bardziej, że artyści Teatru Ludowego najwyraźniej postawili na to, co w tekście Kushnera może oddziaływać w szerokim kontekście, tzn. na dyskusję o tolerancji, wrażliwości i tożsamości, która wydaje się być potrzebna niezależnie od czasu i miejsca. Nic więc dziwnego, że spektakl kończy się nie „proroczo-mesjanistycznym” epilogiem przewidzianym przez Tony’ego Kushnera, a sceną, w której Harper wznosi się w podróży lotniczej w kierunku upragnionej warstwy ozonu, gdzie nie może dosięgnąć jej żaden z nierozwiązywalnych problemów rzeczywistości.


Fot. Klaudyna Schbert


Joanna Raba – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , ,