Piotr Rowicki „Cesky diplom”, reż. Piotr Ratajczak, II Opolski Maraton Teatralny – pisze Magda Mielke
Przygotowany przez studentów wydziału lalkarskiego PWST we Wrocławiu „Cesky diplom” należy do tego rodzaju spektakli, które za pomocą lekkiej formy, trafnego dowcipu oraz ironii (w tym także autoironii) gwarantują świetną zabawę. I choć w prześmiewczy nawias wzięta została formuła spektaklu dyplomowego to nie brak tu chwil refleksji, pogłębionej psychologii postaci czy tonów serio. To właśnie świetne proporcje pomiędzy poruszanymi wątkami z niełatwych biografii Czechosłowaków, uwielbieniem i dystansem do czeskiej kultur, przy jednoczesnym naśmiewaniu się z ich mentalności, zdecydowanie są największym atutem spektaklu Piotra Ratajczaka.
Jak przystało na dyplom, mamy tu zarówno efekt wspaniałej pracy zespołowej, współdziałania i jedności na scenie, a także świetne popisy solowe. Każdy dostaje swoje pięć minut i ma okazję zaprezentować się w brawurowych, niekiedy poruszających monologach. Młodzi aktorzy zachwycają energią i paletą umiejętności.
Spektakl, podobnie jak reportaże Mariusza Szczygła, którymi jest inspirowany, próbuje ukazać czechosłowacką historię XX wieku za pomocą kilkunastu biografii niezwykłych postaci ze świata kultury, polityki czy sportu. Historie te, przeważnie tragiczne losy ludzi zmiażdżonych przez komunistyczny system, kontrastują ze stereotypem dobrotliwych, pogodnych Czechów popijających piwo i zagryzających je knedlikiem.
Przedstawione w spektaklu postacie są z krwi i kości, a nie zapisami w encyklopedii, dzięki czemu udało się uniknąć zbędnej narracyjności. Wychodzą na scenę, aby opowiedzieć swoje tragikomiczne historie. Widzimy rzeźbiarza Otakara Šveca (Kornel Sadowski), który dla żartu postanowił zgłosić się do konkursu na monumentalny pomnik Stalina. Dowcip ten i jego skutki doprowadziły go do załamania, które zakończyło się samobójstwem. Jest Marta Kubisova (Wiktoria Czubaszek), popularna popowa piosenkarka, która przypadkiem stała się symbolem walki o wolność. Jej historia to opowieść o wielkiej stracie. Nie zabrakło też czechosłowackiej hipiski (Monika Stanek), gimnastyczki Very Caslavskiej (Helena Hajkowicz), która zasłynęła tym, że podczas rosyjskiego hymnu na olimpiadzie w Meksyku nie stała na baczność. Obok tych opowieści – przedstawianych na pograniczu tragikomedii – ukazano historie mocniej poruszające, które wywołują na widowni grobową ciszę, jak ta o Janie Palachu (Tomasz Tywoniuk) i Zdenku Adamecu (Mikołaj Bańdo), którzy odpowiednio w 1969 i 2003 roku dokonali samospalenia. Pojawia się oczywiście i Olga Hepnarova (Joanna Kowalska), która budzi jednocześnie strach i współczucie. Jej ofiary przestają być nazwiskami z nekrologu, zyskują twarze. Podobnie jest w przypadku Lidii Baarovej (Agata Jakoniuk), oskarżonej o kolaborację kochanki Jospepha Goebbelsa, która przemawia głosem chwiejnej psychicznie, zagubionej kobiety. Całemu spektaklowi towarzyszy pewne niedopowiedzenie. Twórcy, mimo iż mówią głosem przedstawianych postaci, nie dokonują oceny ich postępowania. Wchodzą w ich psychikę, ale pozwalają, aby to widz dopowiedział sobie resztę.
Innym, równolegle toczonym wątkiem spektaklu jest kontrastowanie różnic w mentalności Czechów i Polaków. Z jednej strony oba narody łączą podobne doświadczenia związane z komunistycznym systemem, z drugiej strony na scenie co i rusz wybrzmiewają wzajemne animozje. Ze zderzenia narodowych stereotypów wyłania się zarówno śmieszny, jak i straszny obraz. Zarówno dystans do swoich słabości, jak i jego zupełny brak. Czesi zwracają się z apelem do Polaków – katolików, aby jedną niedzielę spędzili bez kościoła i vice versa – Polacy napominają, żeby Czesi – ateiści choć raz spróbowali uwierzyć w Boga. Jest też przepis na walkę z terroryzmem bez użycia tradycyjnej broni.
Odwzorowane na scenie wnętrze sali gimnastycznej nasuwa skojarzenia z komunizmem, ale też w niejednej współczesnej szkole można nadal spotkać się z takim wystrojem. Podobny motyw zauważalny jest w muzyce, która wykorzystuje zarówno utwory sprzed pół wieku, jak i współczesne brzmienia. Warto zaznaczyć, że zarówno scenografia, jak i warstwa dźwiękowa są dziełem studentów: Marianny Lisieckiej i Mateusza Winsława, efektem współpracy z Akademią Sztuk Pięknych i Akademią Muzyczną.
W opolskim teatrze im. J. Kochanowskiego powstał dyplom bez napinania się, zrobiony z czeskim luzem oraz świeżością emanującą w postaci energii młodych aktorów. Niepróbujący syntetyzować, obiektywizować czy wiernie odzwierciedlać zdarzenia, lecz traktujący o zdrowym i tak często bardzo brakującym Polakom dystansie do świata, siebie i własnej historii.
fot. Michał Olszewski
Magda Mielke – absolwentka Dziennikarstwa i studentka Filmoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Recenzentka filmowa i teatralna, miłośniczka współczesnej literatury.