Marta Motyl: Kolekcjonerka. Lira, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Nawet jeśli niektórzy czytelnicy mają wątpliwości, czy literatura erotyczna powinna być w ogóle oceniana w kategoriach literatury rozrywkowej, pojawiają się na rynku wydawniczym – zwłaszcza po ogromnym sukcesie marketingowym Greya – publikacje eksponujące temat seksu. Marta Motyl ze swoją „Kolekcjonerką” proponuje przejście od pornografii do wysublimowanej erotyki, stawia na zmysłowość w warstwie opisu oraz w zakresie przeżyć postaci. Seks czyni podstawowym tematem książki, motywacją dla postaci, źródłem przyjemności i upokorzeń, a do tego – wabikiem na czytelników. Fakt, że nastawienie niemal wyłącznie na doznania erotyczne, w dodatku w wersji damsko-damskiej oraz damsko-męskiej, przechodzenie przez BDSM, seks oralny i analny, korzystanie z rozmaitych gadżetów i ucieczka w dotyk oddalają możliwość przyglądania się konstrukcji postaci, ale Motyl nie zamierza poprzestawać na scenach wyuzdanych (lub, rzadziej, wyrafinowanych, jak głosi hasło na okładce). Bohaterkę konstruuje w przemyślany sposób i tylko czasami Magda wymyka się jej spod kontroli i wpada w schematy charakterystyczne dla większej części społeczeństwa.
Chociaż zbyt często do tej kwestii Magda nie powraca, jest nimfomanką. Uwielbia seks w każdej postaci, chętnie eksperymentuje i podejmuje ryzyko. Oficjalnie zarabia jako modelka, nieoficjalnie – świadczy rozmaite usługi swoim sponsorom. Kiedy zaczyna się „Kolekcjonerka”, Magda szuka właśnie nowych wrażeń na pewnym portalu. Odpowiada na erotyczne ogłoszenie potencjalnej sponsorki, umawia się z nią i zaczyna szereg łóżkowych przygód. Mecenaska, jak nazywa ją Magda, ma mnóstwo pieniędzy i za swoje zachcianki sowicie kobietę wynagradza. Jednak oczekuje też sporych poświęceń, potrzebuje wciąż nowych podniet, proponuje więc rozmaite przebieranki i przyrządy, które mają urozmaicić akty seksualne. Czasami pozwala się zdominować, częściej jednak traktuje Magdę jak swoją niewolnicę, a ta – cierpliwie a nawet z fascynacją znosi kolejne upokorzenia. Większą część „Kolekcjonerki” zajmują szczegółowe opisy różnych sposobów spełnienia, ale autorka nie zapomina też o wprowadzaniu pozaerotycznych tematów. Wprawdzie traktuje je nieco po macoszemu, nie są jej specjalnie potrzebne – jednak żeby nie pozostała specjalistką od literackiej pornografii, stara się urozmaicić psychikę bohaterki. Magda ma problemy: kiedyś na stres reagowała samookaleczaniem, blizny po takich doświadczeniach pozostały na jej ciele. Teraz również dąży do autodestrukcji, chociaż w inny sposób. Pojawia się też ciekawy przełom: chociaż bohaterka do tej pory specjalizowała się w kontaktach erotycznych z kobietami, w pewnym momencie odwraca się od tego – w sumie z niewiadomych przyczyn.
Stawia Marta Motyl na zmysłowość i szczegółowość w narracji, nie pozostawia miejsca wyobraźni, ale potrafi czasem znaleźć metodę na plastyczne i piękne przedstawienie aktu seksualnego. Zdarza się jej często przesadzać i wręcz prowokować, ale dba o znaczenie słów i próbuje przedstawiać czytelnikom opisy – przynajmniej w części – wysmakowane i poetyckie. Wiadomo, że nie jest to literatura dla każdego i nie będzie w niej ważna fabuła ani kreacje postaci – w opisach seksu autorka próbuje się nie powtarzać i szukać wciąż nowych dla bohaterki doznań, a to odbiorcy mogą docenić.