Olga Hund: Psy ras drobnych. Korporacja Ha!art, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut
Chociaż “Psy ras drobnych” to tomik malutki, bardziej przypominający książkę poetycką niż prozę, na długo zapada w pamięć i dostarcza szeregu silnych emocji podczas lektury. Olga Hund przedstawia tu opowieść młodej (niespełna trzydziestoletniej) kobiety, która trafiła do szpitala psychiatrycznego i w nim prowadzi obserwacje dotyczące codzienności. Przedstawia swoje towarzyszki niedoli, dziwactwa i anegdoty związane z leczeniem. Naśmiewa się z pielęgniarek i lekarzy, to znowu zwraca ku współpacjentkom lub ich rodzinom czy bliskim odwiedzającym chore. Ucieka natomiast od rzeczywistości pozostawionej na zewnątrz, mimo że tęskni za normalnością. Stara się nie myśleć o tym, co będzie robić w przyszłości, nie wybiega myślami poza świat leków. Zresztą szpitalne obserwacje dostarczają jej sporo materiału do przemyśleń: tu życie wydaje się mieć zupełnie inną cenę, a szczęście to czasami kwestia tabletek, a czasami – porównanie z tymi, którzy mają gorzej. Nie warto przywiązywać się do ludzi, bo ci są najbardziej zawodni – ale można przez chwilę z nimi pobyć i czerpać z nowych znajomości, co tylko się da w sferze psychiki.
W Kobierzynie nie ma liczenia na cud albo szukania drogi ucieczki: już sam pobyt tutaj jest dowodem eskapizmu od zwyczajności. Za kobietami zamkniętymi w szpitalu psychiatrycznym nikt nie tęskni, stare znajomości łatwo się rozluźniają, nowe nie mają większego sensu. Bohaterka nie chce zajmować się myśleniem – to prosta droga do rosnącego przygnębienia. Woli oglądać i oceniać pozostałe kobiety przebywające na oddziale. Tu znajduje materiał do wielu komentarzy, często humorystycznych lub wręcz ironicznych – z nudą można walczyć przede wszystkim śmiechem. To co prawda śmiech przez łzy – ale dobry i taki, jeśli alternatywą jest zanurzenie się we własnym cierpieniu. Kobieta, która prowadzi tę opowieść, nie pasuje do otoczenia – tak samo jak nie pasowała na zewnątrz. Wie, jak można szybko pozbawić się życia, wprowadza do swoich obserwacji wskazówki czy sygnały świadczące o wysokim stopniu wtajemniczenia w tej kwestii – ale nie po to, żeby zastraszać czytelników, raczej dla zasygnalizowania kolejnych płaszczyzn czarnego humoru. Zaskakująco trzeźwo patrzy na rzeczywistość, nawet tę szpitalną – tu również jest outsiderką, co oznacza, że nigdzie nie znajdzie swojego miejsca.
Przewodniczka po krainie psychicznie chorych zdaje sobie sprawę z potęgi krótkich tekstów: każdy wątek wydaje się okrojony do granic możliwości, im krótszy akapit, tym lepiej dla rytmu opowieści. Olga Hund celowo unika niekończącego się słowotoku, zdaje sobie sprawę z tego, że puenty najsilniej wybrzmiewają w skrótowych formach – osiąga w tej dziedzinie niebywałą biegłość, dzięki czemu zresztą przekona do siebie czytelników bardzo szybko. Zmienia obiekty obserwacji, skupia się na pojedynczych scenkach albo na charakterach, które można błyskawicznie szkicować. Dostarcza zestawu anegdot i żartobliwych opowieści, tak, że przestaje mieć znaczenie niezbyt wesoły kontekst historii. To coś dla fanów czarnego humoru i inteligentnych złośliwości, tekst pozbawiony sentymentów, uszczypliwy i zaskakujący. W “Psach ras drobnych” mnóstwo będzie możliwości szokowania czytelników – ale nie przez podawane im treści, bardziej za sprawą pomysłowych rozwiązań poszczególnych wątków. Niby dziennik z odosobnienia zamienia się w galerię nietuzinkowych postaci – i rodzi pytanie, kto tak naprawdę powinien trafiać do psychiatryka.