Recenzje

O śmierci bez miłości

Graham Bowley: Bez powrotu. Życie i śmierć na K2. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.

K2 to góra owiana złą sławą. Wciąż inspiruje wspinaczy, wciąż pojawiają się śmiałkowie, którzy chcą na niej wytyczać drogi na szczyt (albo pokonywać już istniejące), ale w takich wyzwaniach pojawia się również element mierzenia się z czarną legendą. Chociaż temat był już kilka razy przez różnych uczestników wypraw (w tym jednego z Szerpów!) omówiony i przedstawiony z rozmaitych perspektyw, Graham Bowley upatruje w nim możliwości wkroczenia w świat literatury górskiej i zaprezentowania się nowym kręgom odbiorców. Przyznaje we wstępie do tomu “Bez powrotu. Życie i śmierć na K2”, że nie miał wcześniej do czynienia ze środowiskiem wspinaczy, sam nie uprawia takiego sportu, ale też nawet nie interesował się tym specyficznym odłamem literatury – i w związku ze swoim kompletnym brakiem doświadczenia w tej kwestii poczuł się odpowiednią osobą do przedstawienia – z dystansu – wiadomości o wydarzeniach, w wyniku których kilkunastu śmiałków straciło życie na zboczach K2.

Co to oznacza z perspektywy odbiorców? Przede wszystkim całkowitą odmienność stylistyczną od publikacji, które dzisiaj zaczynają się pojawiać w popseriach i coraz bardziej przechodzą od specyficznych źródeł dla wąskiego grona zainteresowanych do wielkich relacji reportażowych dla masowego czytelnika. Graham Bowley, chociaż przeprowadza liczne kwerendy i szuka wiadomości, których potrzebuje do uzupełnienia swoich wywodów, zwyczajnie nie zdążył nasiąknąć specyficznym stylem, opowieścią, która zwykle powtarza się u różnych wspinaczy (i pośrednio u ich biografów). Wybiera reportaż, w którym bohaterów ma więcej niż zazwyczaj – chce rzeczywiście sprawdzić, co działo się na K2 u kilku wypraw, z różnych krajów i z różnym stylem wspinaczki. To oznacza, że nie będzie szukał pojedynczych postaci przywiązujących do siebie odbiorców: owszem, niektórzy staną się bohaterami jednego rozdziału, zaangażują na krótki moment – ale szybko w ich miejsce pojawią się nowi. Bowley podąża tam, gdzie jest najbardziej dramatycznie, więc przez cały czas utrzymuje wysokie tempo opowieści. Ale też zdarza mu się przez to wyjaśniać rzeczy oczywiste dla fanów gatunku (lub wspinaczki jako takiej) – kiedy opowiada o lawinach czy serakach, wydaje się trochę naiwny w tłumaczeniu tego, co naturalne dla stałego grona odbiorców. W takich momentach widać, że stawia na reportaż nieco bardziej rozbudowany i chce dotrzeć do szerokiej publiczności, mimo że temat zatrzymuje go w raczej hermetycznym kręgu.

Jest drobiazgowy. Nie może wydawać własnych sądów, bo działa tylko w oparciu o zapośredniczone relacje, uważa zatem z ocenami, na przykład wtedy, gdy chodzi o korzystanie z dodatkowego tlenu. Nie dziwią go za to rzeczy nienaturalne w wysokich górach (dmuchana kanapa w jednym z obozów) – odnotowuje je więc bez ocen. W ten sposób może wykazywać się większą obiektywnością, a czytelnikom zostawiać osądy i porównania. I taka strategia przekona do niego wielu spośród odbiorców, przede wszystkim w czasach, w których środowisko alpinistyczne wydaje się coraz mniej skonsolidowane, a rywalizacja psuje się przez komercję. Dostarcza Bowley opowieści rozpisanej na dni, ale w ciągu każdego z tych dni stara się być gdzie indziej, tam, gdzie coś się wydarza. Przez to nie interesuje się ludźmi jako takimi – a jedynie sytuacjami, w które się wplątali. I to jednocześnie największa wada i największa zaleta tej książki. Autor nie zapyta o sens wspinaczki, o miłość do gór i o szukanie pomysłu na życie tam, gdzie zwykli ludzie dotrzeć nie mogą – za to sprawdza, jaka jest cena nietypowej pasji.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,