Recenzje

O uczucia

Martyna Raduchowska: Spektrum. Foksal, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut

Dziwnie się zaczyna lektura “Spektrum” – Martyna Raduchowska wprowadza bowiem odbiorców od razu w świat stechnicyzowany, taki, w którym nie ma miejsca na ludzkie odruchy. Toczą się tu bez przerwy walki, cały czas trzeba kogoś chronić przed zamachami i wykazywać się nadludzkimi talentami w przewidywaniu niebezpieczeństw. Nigdy nie można odpoczywać, ale też nie ma takiej potrzeby. Rany, które zwykłych ludzi dawno pozbawiłyby życia, teraz są na porządku dziennym i służą wyłącznie porównywaniu umiejętności. W dodatku wszyscy posługują się specjalistycznym językiem, który tylko dla nich jest zrozumiały i naturalny.

Oczywiście spore znaczenie ma tutaj fakt, że to drugi tom cyklu, więc fani powinni się łatwo odnaleźć w przestrzeni, przyzwyczajeni już będą do podobnych zabiegów. Kontekst będzie odsłaniać się powoli i raczej opornie, ale autorka ani na moment nie próbuje odejść w stronę bardziej popowych narracji. Nie interesują jej uproszczenia, zresztą nie pasują one zupełnie do rzeczywistości postaci. Tu rządzą komputery, androidy, sztuczne inteligencje, klony i wszelkie wytwory myśli inżynierskiej – a nie ludzie. Przeniesienie uwagi na roboty umożliwia Raduchowskiej sięganie po eskalację zbrodni, krzywd i cierpienia: autorka szpikuje zwłaszcza pierwsze sceny motywami bólu w najczystszej postaci, jakby testowała nie tylko wytrzymałość bohaterów – z definicji niezniszczalnych – ale i odbiorców, nieprzyzwyczajonych do tak okrutnych sytuacji. Wszystko to ma jeden cel: pokazanie różnic między rzeczywistością ludzi i androidów. Do androidów należy bohaterka prowadząca tę opowieść, May. I tu pojawia się wątek, który będzie nadawać ton relacji. May myśli jak człowiek i dąży do tego, by jak najbardziej zbliżyć się do ludzi. Ale jednocześnie wie, że to nie do końca możliwe, nie bez specyfiku, który przeszedł pomyślnie testy, ale z tego właśnie powodu wycofywany jest z rynku. Reinforsyna daje szansę na przekroczenie ostatniej bariery w osiągnięciu stanu zbliżonego do ludzkiego. To medykament, którego brakuje Mai. Jednak wprowadzenie takiego leku oznaczałoby utratę kontroli nad robotami. Teorie Asimova Martyna Raduchowska wywraca, posługując się zrozumiałym dla odbiorców kodeksem wartości. Teraz roboty nie zwracają się przeciwko ludziom: chcą im dorównać. Jeśli się im na to pozwoli, staną się naprawdę niebezpieczne – z umiejętnościami, które manifestowały się w pierwszych scenach historii, z bezwzględnością i z talentem do regeneracji, będą w stanie bez trudu doprowadzić do destrukcji stworzonego świata. Z drugiej strony – czy można istocie myślącej odmawiać prawa do zwykłego odczuwania? Paradoks polega na tym, że May jest w stanie poznać smak tęsknoty – na tym opierają się jej dążenia. Skoro tak, powinna dać radę wyzwolić w sobie i inne uczucia, a przynajmniej ich substytuty.

Martyna Raduchowska bawi się światem przedstawionym, ale jest to zabawa dla wymagających. Autorka lubuje się w szpikowaniu narracji konkretami o wysokim stopniu fachowości, dba o detale i informacje “techniczne”. Dopasowuje opowieść do kreacji postaci – w końcu androidy nie mogą istnieć w zwyczajnym świecie. Przenosi akcję o kilka dekad w przyszłość, ale diametralnie zmienia znane odbiorcom motywy – przekształca je tak, by stały się naturalnym środowiskiem robotów. W takim kontekście poszukiwanie sposobu na uzyskanie uczuć wydaje się wytchnieniem od stechnicyzowanej rzeczywistości. “Spektrum” jest powieścią dość skomplikowaną na płaszczyźnie tekstu, ale w pełni zrozumiałą z uwagi na motywacje postaci.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,