Edina Szvoren: Nie ma i lepiej, żeby nie było. Książkowe Klimaty, Wrocław 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Edina Szvoren za „Nie ma i lepiej, żeby nie było” otrzymała Europejską Nagrodę Literacką (2015). Zbiór opowiadań, w których autorka daje upust ludzkim dylematom i obserwacjom codzienności – innej dla każdego bohatera – jest przede wszystkim warsztatowym popisem. W każdej historii autorka zmienia punkt widzenia, a to oznacza, że również formę. Szuka odpowiedniego kształtu dla kolejnych opowiadań, co na pierwszy rzut oka widoczne jest we wpisywaniu w opowieści różnych odbiorców. W głębszej warstwie pozwala też oceniać stopień zaufania do nich lub – głębię konfesyjności. Zwykle te opowiadania zamieniają się w zwierzenia, postacie dzielą się najskrytszymi troskami i przeżyciami, które nie mają przeważnie dostępu do światła dziennego – ale przez to, że opisują najbliższe otoczenie w połączeniu z tym, co dzieje się w nich samych, „Nie ma i lepiej, żeby nie było” staje się książką odkrywczą.
Edina Szvoren przede wszystkim ucieka od rutyny. Opisuje to, co dla bohaterów najzwyklejsze – a przez taki gest może dopiero dotrzeć do tego, co ich dręczy lub frustruje. Miesza oniryczny klimat z konkretami, przeplata stale wątki pochodzące z różnych obszarów egzystencji. Kiedy uda jej się uśpić czujność czytelników realizmem, znienacka może przeskoczyć do absurdów, które zmuszają do ponownego zwracania uwagi na tekst. Oczywiście jeśli ktoś woli sensacyjność od rozpamiętywania rutyny – nie znajdzie tu wiele dla siebie, nawet kombinacje z nonsensem nie przekonają go do książki: Edina Szvoren ucieka od tworzenia czystych fabuł. Wszystko w tym tomie jest zapośredniczone, wplecione w bezpośrednie opowiadanie – i przez to już niebezpośrednie w wymowie. Bohaterowie mogą opowiadać o tym, co im się przydarzyło, ale nie zaangażują czytelników w akcję – bo owa akcja została przepuszczona przez interpretację. Nawet zatem fajerwerki fabularne miewają zaokrąglone, zeszlifowane kanty – nie chodzi o to, żeby skupiać się na działaniach, a żeby określić ich wpływ na psychikę postaci.
„Nie ma i lepiej, żeby nie było” to ciągłe poszukiwanie. Każdy z bohaterów próbuje ocenić siebie przez pryzmat zachowań innych lub przez postawy wobec tego, co się wydarza. Każdy na własny sposób analizuje doświadczenia i obserwacje, układając je w jednostkowy życiorys. W takim podejściu nie ma czasu na życie chwilą – wszystko musi zostać przefiltrowane przez czas, dopiero wtedy zyskuje znaczenie i właściwy wymiar. Edina Szvoren nie dba o to, do czego bohaterowie mogliby dążyć – interesuje ją wyłącznie zestaw faktów, które ich ukształtowały. To niekończące się prezentacje, sposoby na wprowadzenie na scenę osób zwyczajnych – skrywających niezwyczajne tajemnice. W prozie Ediny Szvoren widać dbałość o detale – pochylanie się nad najdrobniejszymi kwestiami sprawia jednak błyskawicznie, że traci się z oczu cel wędrówki.